[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.W ciągu następnejgodziny zostaliśmy ostrzelani seriami z powietrza i straciliśmy dwóchludzi z naszej sekcji.Wszyscy zgodziliśmy się, że robi się zbyt go-rąco, i zajęliśmy bezpieczniejszą pozycję po prawej stronie.Udało nam się złapać chwilę drzemki na patio i właśnie wtedywzgórze nad nami zostało ostrzelane.Okazało się potem, że były tonasze własne działa na pociski 27-funtowe i że wycelowano je wniewłaściwe wzniesienie.Ponieważ nie było już mowy o spaniu,obeszliśmy patio i znalezliśmy sześciu kolegów zabitych przez jedenpocisk.Wyczekiwaliśmy na atak 2.oddziału, zauważyliśmy też sta-nowisk dwu niemieckich karabinów maszynowych.Następnego ranabyło spokojnie.Trzech z nas weszło na piętro domu, przyjrzeliśmy siędokładnie przez lornetki miejscu, gdzie - jak sądziliśmy - znajdują siękarabiny maszynowe.Ustawiliśmy Brena, otworzyliśmy ogień, wodpowiedzi kule poszarpały parapet i było po sprawie.Willy Neildostrzegł Niemca, który poderwał się i uciekał zboczem wzgórza, izabił go strzałem z karabinu z odległości mniej więcej 800 jardów.Aby upewnić się, że nie byt to przypadek, Willy zabił pózniej z tejsamej odległości innego Niemca na biegnącej dołem drodze.Zostałdzięki temu uznany za snajpera i nie chciał być nikim innym, tylkostrzelcem oddziału.Po południu coraz wyrazniej słychać było nawzgórzu huk, nadjechał Tygrys i skierował się w stronę Pigoletti.Ci znas, którzy znajdowali się w domu, mogli patrząc prosto w dół zo-baczyć lufę czołgu - i właśnie wtedy usłyszeliśmy nasze mozdzierze.Pierwszy pocisk trafił w górną część wieży czołgu.Zanim zakończyłysię walki o Salerno, minęło jedenaście dni nieprzerwanych bojów, aleprzyczółek został utrzymany.Na przełęczy La Molina 41.oddział komandosów ustępował wobecciągłych ataków niemieckich.Natarcia piechoty przeplatały się zciężkim ostrzałem z dział i mozdzierzy.Pociski trafiły w sztaboddziału, ranny został jego dowódca, podpułkownik Bertie Lumsden.Ostatni z trwających cały dzień szturmów został odparty w wynikukontrataku plutonu Q.2.oddział komandosów musiał znosić nękającyostrzał z broni maszynowej, dział i mozdzierzy do północy 10 wrze-śnia, kiedy to obie jednostki zluzowano i wycofano na wybrzeże nakrótki, ośmiogodzinny odpoczynek; potem wróciły na swoje pozycje.Podczas gdy Niemcy ostrzeliwali przyczółek ogniem artyleryj-skim, oba oddziały komandosów powróciły do swoich starych szań-ców i okopów w Vietri na przełęczy La Molina i utrzymywały je, niemając chwili wytchnienia do zmroku 13 września, kiedy rozpoczęłosię godzinne bombardowanie pozycji 2.oddziału komandosów igwałtowne natarcie piechoty na oba skrzydła.2.oddział walczył jużcztery dni i miał około trzystu zdolnych do walki, lecz wyczerpanychludzi; 41.oddział stracił dowódcę i jedenastu oficerów oraz 74żołnierzy.W czasie, gdy komandosi byli trzymani w szachu przezogień artyleryjski, nieprzyjaciel zdołał sforsować drogę obok Vietri izajął pozycję umożliwiającą zdobycie dużego wzgórza Dragone naich tyłach.Jednocześnie zaczął się kontratak pozostającego dotąd wodwodzie oddziału komandosów, składającego się żołnierzy jedno-stek 2.i 41.i liczącego około stu ludzi.Niemcy zostali zatrzymani icofnęli się na przełęcz La Molina.Komandosi wrócili na plażę i całyten dzień odpoczywali.15 września obie jednostki zostały dyslokowane na pierwszą linię iotrzymały rozkaz ataku na wioskę Pigoletti, położoną na szczyciewzgórza, wznoszącego się nad plażami wyznaczonymi do lądowania.Nad wioską górowały dwa inne wzniesienia, a od wschodu wysokiestrome urwisko.41.oddział komandosów zaatakował i zdobył tęstromiznę, nazywając ją Wzgórzem 41.Oddziału.2.oddział ko-mandosów ruszył natomiast do Pigoletti wąską doliną; dowodziłpułkownik Jack z pałaszem w ręku.Podczas gdy jego żołnierzezdobywali pozycje wroga, pułkownik tak szybko parł do przodu, żedotarł do Pigoletti w towarzystwie tylko jednego żołnierza, kapralaRuffela.We dwóch zaatakowali stanowisko niemieckiego mozdzie-rza, pułkownik Jack wziął jednego z jeńców jako tłumacza i ruszyłsam zdobywać wieś, odsyłając pozostałych czterdziestu jeńców podstraż 6.plutonu.W ciągu tej nocy 2.oddział wziął 136 jeńców, apułkownik Jack dodał do swego Krzyża Wojennego kolejne odzna-czenie - DSO.Następnym zadaniem 2.oddziału było zajęcie znajdującego się zaPigoletti wzgórza, zwanego Pryszcz.Natarciem dowodził kapitanksiążę Wellington.Jego żołnierze zostali zdziesiątkowani w wynikusilnego ostrzału z broni maszynowej i obrzucenia granatami, a książęzginął.Wspomina WG.Bleach:Książę dowodził 2.oddziałem w Vie tri, a pózniej na Pryszczu
[ Pobierz całość w formacie PDF ]