[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wibald prostowaÅ‚ swoje dokumenty i wygÅ‚adzaÅ‚ wierzchemdÅ‚oni czyste pergaminy, patrzÄ…c na nie pod Å›wiatÅ‚o Å‚uczywa.W izbie byÅ‚o wilgotno, choć niezimno, bowiem podÅ‚oga ogrzewana z doÅ‚u czyniÅ‚a pokój możliwym do pracy kancelaryjnej.W każdym bÄ…dz razie stara Lubawa Agnieszki przyniosÅ‚a jej szubÄ™ i zarzuciÅ‚a na plecy.Richenza siadÅ‚a przy wuju.Henryk nie chciaÅ‚ siÄ™ witać z BolesÅ‚awem, zbliżyÅ‚ siÄ™ wiÄ™c do ogniska i usiadÅ‚ nazydlu obok biskupa z Freisingen.Ten spojrzaÅ‚ na niego i westchnÄ…Å‚ tylko, nie zdziwiwszy siÄ™nawet obcemu, który siadaÅ‚ w jego obecnoÅ›ci.Kobiety zgromadziÅ‚y siÄ™ w kÄ…cie i chwilÄ™trwaÅ‚o milczenie.- Czy cesarz jest bardzo zle?- Cesarz.Cesarz.- powtórzyÅ‚ parÄ™ razy Otto patrzÄ…c na ogieÅ„.- Nie jest oncesarzem.do Rzymu nie zdążyÅ‚.Aadne czasy.jedno po drugim.WiedziaÅ‚em to już wJerozolimie.- Wszystko w rÄ™ku Boga - powiedziaÅ‚ inny gÅ‚os, Henryk zauważyÅ‚ stojÄ…cego w cieniupieca ogromnego mężczyznÄ™ w stroju bernardyÅ„skim.ByÅ‚ to opat z Fuldy, Markwart.Faworyt papieża i cesarza, niespożytej energii czÅ‚owiek.Reinald z Dassel stanÄ…Å‚ poÅ›rodku izby i zaÅ›miaÅ‚ siÄ™ gÅ‚oÅ›no: Å›miech ten znowunieprzyjemnie uraziÅ‚ wszystkich.Spojrzeli na Reinalda.Ten staÅ‚, w swym zbyt strojnymkaftanie, i Å›miaÅ‚ siÄ™ z Wibalda:- Cóż tam za dokumencik gotujesz, opacie korwejski? SkÄ…d ta pewność, że zaraztrzeba bÄ™dzie coÅ› pisać? Taki jesteÅ› pewien wielkich zdarzeÅ„ na dzisiaj?Ale Wibald nie straciÅ‚ swej równowagi, z uÅ›miechem odsunÄ…Å‚ pergaminy i dumarozjaÅ›niÅ‚a mu oblicze.On, Wibald, papabilis i łącznik pomiÄ™dzy papieżem a królem, byÅ‚yopat Monte Cassino, on, syn KoÅ›cioÅ‚a, który sprowadzaÅ‚ ku drogom chrzeÅ›cijaÅ„skimskÅ‚onnego do posÅ‚uchu monarchÄ™ i rzÄ…dziÅ‚ drugim już cesarzem niemieckim, z drwinÄ… patrzyÅ‚na tego strojnego, wesoÅ‚ego proboszcza, którego książę Fryderyk Szwabski gdzieÅ› wygrzebaÅ‚w swoich podróżach i Å‚askami obsypywaÅ‚.Pewien swojego, bawiÅ‚ siÄ™ pieczÄ™ciÄ… kanclerskÄ…, apotem podaÅ‚ jÄ… Reinaldowi.Z uÅ›miechem powiedziaÅ‚:- SÅ‚usznie Markwart powiedziaÅ‚, wszystko w rÄ™ku Boga.Zabaw siÄ™, wasza miÅ‚ość,przez chwilÄ™ tym widokiem.Reinald przypatrywaÅ‚ siÄ™ przedziwnej pieczÄ™ci.Ze zdziwieniem poważyÅ‚ ten ciężar wdÅ‚oni i oddaÅ‚ go Wibaldowi.- Nie dla mnie - powiedziaÅ‚.Henryk patrzyÅ‚ tymczasem na RichenzÄ™, OÅ›wietlonÄ… ogniem z komina.SchudÅ‚a trochÄ™i wyÅ‚adniaÅ‚a.DziwiÅ‚ siÄ™, że od wyjazdu z Zwiefalten nie myÅ›laÅ‚ prawie o niej, a jeżelizjawiaÅ‚a siÄ™ przed nim, to jako nieokreÅ›lone marzenie, zÅ‚ota postać, nieosiÄ…galna iniemożliwa.A oto siedziaÅ‚a tu we wÅ‚asnej osobie.I mimo woli pomyÅ›laÅ‚ o WierzchosÅ‚awie.PrzyszedÅ‚ jeszcze Konrad, biskup passawski, najmÅ‚odszy brat cesarza, ostatni z dzieciAgnieszki, córki wielkiego Henryka IV; a zrodziÅ‚a byÅ‚a Agnieszka owa troje dzieciFryderykowi szwabskiemu, a po siedemnastu latach owdowiawszy, margrabiemuaustriackiemu jeszcze osiemnaÅ›cioro dzieci daÅ‚a.Biskup Konrad byÅ‚ to mÅ‚ody i bardzo piÄ™knyczÅ‚owiek.PodszedÅ‚ do sióstr i gwarzyÅ‚ z nimi.Ale drzwi od sypialni królewskiej nagle siÄ™ otwarÅ‚y z trzaskiem i Barbarossa wszedÅ‚prowadzÄ…c za rÄ™kÄ™ stryjecznego.OdrzuciÅ‚ go prawie, jakby spychajÄ…c w ramiona ciotek, ipomijajÄ…c WibaÅ‚da zawoÅ‚aÅ‚ do Reinalda:- Skocz natychmiast po biskupów Henryka i Eberharda!W wejÅ›ciu tym, w gÅ‚osie Barbarossy byÅ‚o tyle nie zwykÅ‚ego tonu, że wszyscypodnieÅ›li siÄ™ z miejsc i nie ruchomo patrzyli na ksiÄ™cia.Cisza staÅ‚a siÄ™, tylko FryderykRotenburski pÅ‚akaÅ‚.W ciszy raz jeszcze zabrzmiaÅ‚ gÅ‚os Barbarossy:- PrzynieÅ› insygnia cesarskie ze skarbca.Zimny pot oblaÅ‚ przytomnych.Siostry spojrzaÅ‚y po sobie i przyciÄ…gnęły ku sobiemaÅ‚ego z Rotenburga.- Koronacja - szepnęła Berta.Barbarossa spojrzaÅ‚ na ciotki niezwykle zimno.Otto z Freisingen posunÄ…Å‚ siÄ™ kuniemu, ale on go ominÄ…Å‚ wzrokiem i ujrzaÅ‚ Markwarta stojÄ…cego w cieniu.- Markwarcie - powiedziaÅ‚ - ty zarzÄ…dz to wszystko, co KoÅ›ciół w obliczu zgonucesarskiego czyni.NamaÅ›cisz króla Konrada.Po czym podszedÅ‚ do Henryka i wziÄ…Å‚ go za rÄ™kÄ™: - Chodz - powiedziaÅ‚ - należy namsiÄ™ trochÄ™ spoczynku, za chwilÄ™ bÄ™dziemy musieli tu wrócić.Chodz z nami, wuju - powiedziaÅ‚do Ottona.Przeszli we trzech: Täli i Hercho, który zdążyÅ‚ za nimi z Zwiefalten, szli z dala, przezplac przed królewskim paÅ‚acem, obok katedry i mieszkania biskupa, gdzie teraz i biskupHenryk z Moguncji zamieszkiwaÅ‚ i gdzie siÄ™ poczynaÅ‚o już coÅ› ruszać.Dzwony graÅ‚y wkatedrze i koÅ›cioÅ‚ach.Miasto, jak zwykle w czasie pobytu cesarza, peÅ‚ne byÅ‚o ruchu i Å›wiateÅ‚.Budy i stragany tymczasowe otaczaÅ‚y caÅ‚y rynek, a dzwiÄ™k piszczaÅ‚ek dolatywaÅ‚ z kilku stronna raz.W jednej z bud skakaÅ‚a czarna tancerka w Å›wietle trzymanego przez pachoÅ‚kówÅ‚uczywa.Weszli do ciemnego budynku, gdzie na olbrzymim podwórzu prychaÅ‚y zdrożone konieHenryka i Barbarossy.W obszernej sieni staÅ‚ wspaniaÅ‚y posÄ…g przedstawiajÄ…cy jezdzca wkoronie na gÅ‚owie.Rzezbiarze krzÄ…tali siÄ™ koÅ‚o niego, choć byÅ‚a noc, i zarzucali mokre workina wykuty kamieÅ„.Barbarossa przeszedÅ‚ szereg ciemnych pokoi i wreszcie otworzyÅ‚ drzwi ostatnie.Izba ta ciemna byÅ‚a i wielka, a powaÅ‚a ginęła w mroku.ZwieciÅ‚y tu tylko wielkiekÅ‚ody drzewa na kominie, a poÅ›rodku w kamiennym doÅ‚ku leżaÅ‚y rozgrzane kamienie, naktóre sÅ‚użba laÅ‚a wiadra wody.Woda zmieniaÅ‚a siÄ™ w parÄ™ i napeÅ‚niaÅ‚a gorÄ…cem caÅ‚y pokój:byÅ‚a to Å‚aznia.Przybyli szybko zrzucili szaty i usiedli wokół kamieni w cieple pary, która naich wielkie zmÄ™czenie dziaÅ‚aÅ‚a kojÄ…co.SÅ‚użba przyniosÅ‚a dzbany z ciepÅ‚ym winem.Podanomisy z jedzeniem.- Nie wiem, czy bÄ™dziemy spali tej nocy - powiedziaÅ‚ Barbarossa - należyprzynajmniej zjeść.Zaraz wracamy na paÅ‚ac królewski.Otto z Freisingen siedziaÅ‚ z opuszczonÄ… gÅ‚owÄ…; ciaÅ‚o jego, muskularne, ale chude,widać zwyczajne byÅ‚o miecza i pancerza.Ale teraz rozprężone w zniechÄ™ceniu opadaÅ‚o kudoÅ‚owi.Widać byÅ‚o, iż ciąży mu bieg wypadków.Gdy wszyscy dÅ‚ugo milczeli grzejÄ…c siÄ™,para gÄ™stniaÅ‚a i prawie już siebie nie widzieli w jej biaÅ‚ym obÅ‚oku.Wówczas z tej mgÅ‚yodezwaÅ‚ siÄ™ gÅ‚os biskupa Ottona, monotonny i zniechÄ™cony:- Nigdy jeszcze nie byÅ‚o mi tak ciężko, mój Fryderyku, nawet nad brzegami Meandru,kiedy Saraceni, choroby, wilcy, czy ja wiem co jeszcze, sprzysiÄ™gli siÄ™ na żoÅ‚nierzyniemieckich, których prowadziÅ‚em na obronÄ™ Grobu.Tak mi siÄ™ zdaje, jakbym już byÅ‚starcem stuletnim i patrzyÅ‚, jak okrÄ™g ziemski zachodzi w noc.Nie widziaÅ‚em jeszcze wokrÄ™gu historii, a przecież zbadaÅ‚em jÄ… i spisaÅ‚em całą, aby tyle nieszczęścia na raz spadaÅ‚o nanasze ziemie.Jeszcze i ta pogoda, Å‚ato byÅ‚o mokre, zima mrozna.Barbarossa rozeÅ›miaÅ‚ siÄ™ gwaÅ‚townie, nagi i wspaniaÅ‚y wpół leżaÅ‚ na siedziskuprzykrytym kilimem, na jasnej jego, rzadkiej i krótkiej brodzie skraplaÅ‚a siÄ™ para, czyniÄ…c jÄ…ze zÅ‚otej srebrnÄ….Zmiech jego byÅ‚ ostry, jakby nieco sztuczny.Otto z Freisingen popatrzyÅ‚ naniego zdziwiony
[ Pobierz całość w formacie PDF ]