[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ja naprzykład miałem w nim do sufitu dobre 30 centymetrów, tylko po co? Jedynymi osobami,które być może potrzebują tyle miejsca są strażnicy w bermycach, ale bądzmy szczerzy - czytaki strażnik, stojący przez cały dzień w budce, będzie chciał drugą taką wracać do domu?Reasumując, jeśli nie chcecie, by się z was naśmiewano, wystrzegajcie się tego Suzuki jakseksu bez zabezpieczenia z etiopskim transwestytą.Nie miałbym mu tego wszystkiego za złe, ale nie jest nawet jakoś szczególnie opłacalny,co z pewnością powinno być nadrzędną cechą każdego małego samochodu.Najtańsza wersjakosztuje 7400 funtów i spala aż 5 litrów na 100 kilometrów.To doprowadziło mnie pod drzwi litrowego Seata Arosy w cenie 6995 funtów, który spala4,7 litra na 100 kilometrów - czyli prawie tyle samo co poprzednik.Z tym, że przynajmniejwygląda jak normalny samochód i tak też jezdzi.Po uzbrojeniu się w odpowiednią dozędeterminacji i w górkę, można się nim poruszać z prędkością 160 km/h.Wciąż jednak myślę, że lepszą propozycją jest Daihatsu Cu-ore+.Wszystkie powodywymieniłem już miesiąc temu - czworo drzwi, niska cena, większa oszczędność itd.Ale od tego czasu zdążyliśmy usłyszeć o nowym małym Fiacie zwanym Seicento, owspomnianej już Perodui, o Arosie w wykonaniu Volkswagena oraz - nareszcie! - o następcyMini.Po porażce z napędzaniem samochodów prądem, wodorem, fasolą czy jakimś innympaliwem przyszłości, producenci postanowili, że dadzą nam połowę tego, do czego byliśmydotądprzyzwyczajeni.I to na pewno się uda.Na pewno będziemy pod wrażeniem niższych opołowę rachunków za benzynę, niższego o połowę ubezpieczenia i łatwiejszego parkowaniasamochodem, który możemy dziś mieć za mniej niż pięć kawałków.Istnieje jednak pewna bardzo istotna wada tych samochodów.Mówiąc krótko, gdy maciewypadek w mikrosamocho-dzie, prawdopodobieństwo, że przeżyjecie, jest mniejsze, niżgdybyście jechali czymś większym.Powiecie pewnie, że tymi samochodami jezdzi się głównie po mieście, i że w chwilizderzenia najprawdopodobniej będą poruszały się z prędkością 11 km/h.Dajcie spokój.Przecież od czasu do czasu wyjedziecie nimi na autostradę, a tam ich marne przyspieszeniesprawi, że staną do walki koło w koło z ciężarówką pana Scaniowskiego.W salonie, gdy będziecie zachwycać się ich karoserią, zaprojektowaną tak, byście mogliwygodnie zmieścić się do środka, pamiętajcie o tym: wasze stopy znajdują się w odległości60 centymetrów od przedniego zderzaka, wasz bark opiera się na środkowym słupku, agłowy waszych dzieci są niebezpiecznie blisko pokrywy bagażnika.W zeszłym tygodniu prezes Jaguara wyszedł bez szwanku z Daimlera, którym kilka razywywinął beczkę na nasypie autostrady.I jestem przekonany, że gdyby to samo przydarzyłosię prezesowi Perodui, Suzuki i pozostałym, przez kilka miesięcy musieliby pić przezsłomkę.Albo po prostu zaczęliby grać na harfie.Ameryka tonie obecnie pod nawałem statystyk, z których jedna mówi o tym, żeprawdopodobieństwo śmierci w małym samochodzie jest czterokrotnie większe niż w RangeRoverze.Inna mówi, że gdy zapanuje moda na pomniejszanie samochodów, na drogachrocznie będzie ginęło o 3900 osób więcej.Statystyki można jednak spreparować tak, by można było z ich pomocą udowodnić każdątezę, zignorujmy je więc i skon-centrujmy się na prostych prawach fizyki.Wydaje mi się, że to Izaak Newton stwierdził,iż lepiej mieć wypadek w dużym samochodzie niż w małym.No dobrze, może i zmyślam, ale jestem pewny, że tak właśnie by powiedział, gdyby byłdobry w sypaniu sentencjami i wiedział o istnieniu samochodów.Moja rada jest następująca.Nie dajcie się nabrać na politykę rządu w kwestii małychsamochodów.Przecież w tej całej ekologii chodzi o ochronę życia! Ale co nam z ratowaniadrzew, skoro na jednym z nich możemy zakończyć nasz ziemski czas?Jeśli dysponujesz ograniczonym budżetem, nie kupuj małego samochodu.Kup dużyużywany.% Ostrzegawczy gwizdek dla Forda i VauxhallaPo tym, jak Rover zamontował chromowane listwy progowe w swoich samochodachklasy średniej, na rynku samochodów służbowych pozostał jedynie Ford i Vauxhall.Vauxhall na początku zaserwował szeroką gamę nowych i ekscytujących produktów -Fronterę, Calibrę i Tigrę, które, jak zostaliśmy poinformowani, zostały wdrożone doprodukcji po 14 minutach od zaprezentowania ich wersji koncepcyjnych.W tym czasie Fordspał sobie w najlepsze.W 1992 roku wyskoczył z Escortem, ale ten wóz był tak pieski, żeludzie byli zaskoczeni brakiem ogona.Potem był Ford Probe.Całkiem sympatyczne coupe,ale wszyscy wiedzieliśmy, że w Stanach kosztuje 28 i pół funta, więc dlaczego tu trzeba byłodać za niego ponad 20 kawałków? By zmierzyć się z Fronterą, Ford sprzymierzył się zNissanem - każdy, kto tak robi, popełnia błąd - i wypuścił Mavericka, samochód brzydki iogólnie beznadziejny.Jednak znienacka sprawy przybrały zupełnie inny obrót.Okazało się, że Frontera jestzbudowana jak model do sklejania firmy Airfix, co czyniło z niej samochód zawodny jeszczebardziej niż izraelska polityka.A gdy ustał harmider wywołany premierą Calibry i Tigry,ludzie zaczęli zauważać, że jak na samochody stworzone przede wszystkim z myślą o swoichkierowcach, brakuje im marki.I rzeczywiście - gdy właściciele tych wozów parkowali wleżącej w samym sercu Anglii miejscowości uzdrowiskowej Leamington, marki ichsamochodów przebywały w tym czasie na Litwie.Sytuacja pogorszyła się tak naprawdęwtedy, gdy Vauxhall Cavalier został zwycięzcą Brytyjskich Mistrzostw SamochodówTurystycznych.Zwietnie, tylko że Cavalier odjechał z wieńcem laurowym dokładnie w tym samym czasie,kiedy zaprzestano jego produkcji.Jego następca sprawił, że ten cały domek z kart runął
[ Pobierz całość w formacie PDF ]