[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.214Obszerniej opowiadam tu o tym, co sam widziałem (a nieraz jeszcze powracałem doGdańska).Ale prace trwały siedem lat i aczkolwiek profesor Jażdżewski ostrzega znaciskiem, że do pełni obrazu daleko, wiele rzeczy widać wyraznie.Na przykład falowaniekoniunktur, przypływy i odpływy dobrobytu.Dobrze się wiodło gdańszczanom za Mieszka I,za Chrobrego, a nawet za Mieszka II.Potem przyszedł okres dotkliwej nędzy.Opanowaniepołożenia przez Krzywoustego odbiło się wyraznie na losach miasta, i to w sposób dodatni.Gdańsk zabudował się ciasno, na dobre wytyczył ulice i ostatecznie ustabilizowałwewnętrznie.Pojawiły się domy wieloizbowe, może nawet piętrowe.Nie brakowało oboknich mieszkań małych, jednoizbowych - różnice zamożności były wyrazne.Lecz wszystkiedomy budowane są mocno, na zrąb.Całkiem podobnie jak w Opolu, co jakieś dwadzieścia pięć lat przebudowywano się wGdańsku na nowo.Poziom ulic, wykładanych dranicami, rósł od brudu i śmieci, drewnoniszczało, tak tu, jak i w samych domach, gdzie istniały podłogi.Rozwalano więc je,używając dolnych belek poprzednich budowli jako czegoś w rodzaju fundamentu.I tak rosłosobie miasto do góry, pokład jego materialnych dziejów grubiał.Od czasów Krzywoustego parcele były stałe, na co wskazuje niezmienne niemal przezstulecia miejsce zabudowy kolejnych domów na, tym samym placu.Oto na przykładmieszkanie, którego resztek archeologowie jeszcze nie zdążyli uprzątnąć przed zimą.Pokazały się dwie pod sobą położone podłogi.Przez obydwie idą takie same wycięcia,idealnie pasujące do wymiarów warsztatu tkackiego.Sprawa chyba wyrazna - domdziedzicznego tkacza.Zupełnie tak samo jak w Opolu drzwi obracały się na czopach, a wysokie były na metrdwadzieścia centymetrów.Gdańszczanin nie wchodził jednak do izby zgięty ani nie byłkarłem.Do wysokości drzwi trzeba bowiem doliczyć i próg.Stanowiło go kilka dolnychbelek ściany - jakieś sześćdziesiąt centymetrów.Schylać się nie należało, za to bezporządnego zadzierania kolan obejść się nie mogło.Profesor Kostrzewski wpadł na ciekawydomysł, że może te prapolskie osobliwości mieszkaniowe dały początek znanemu przysłowiu Za wysokie progi na moje nogi.Obszerny wykop gdański obramia po brzegach gruba tafla betonu.Podczas wojnyzbudowano w tym miejscu duży schron przeciwlotniczy.W związku z tym początki pracbadawczych nie zaliczały się do nazbyt przyjemnych.Trzeba było przekopać się przezrumowisko, a także usuwać świeże, doraznie tu zagrzebane trupy w liczbie pięćdziesięciu.Pobliska Radunia wyrzucała jeszcze wtedy potwornie wzdęte, zgalaretowane ciała.215Badaczy przywabił widok starych skorup, które leżały w rumowisku, obok płytybetonowej.Podczas kopania schronu bezceremonialnie wyrzucono je na powierzchnię.W podłęczyckim Tumie wojna umożliwiła odkrycie kościoła z X wieku, w Szczecinieodsłoniła Basztę Siedmiu Płaszczy, w Gdańsku wskazała, gdzie było prapolskie miasto.Zczego tylko ta archeologia nie korzysta!Oprócz odkrywki głównej była jeszcze jedna, dodatkowa.Odchodziła od ulicy Rycerskiejpod kątem prostym w kierunku Raduni.Potężny rów z poprzecznym zwałem kamieni na dnie.Szukało się w tym miejscu resztek grodu.Skutek był o tyle pomyślny, że odkryto dwakolejne wały, starszy i młodszy.Wszystko w nich było zgodne ze słowiańskimi regułami -izbice, przekładki i haki.Jedno tylko sprawiało szperaczom niemały kłopot.Nie można byłojakoś uzgodnić chronologii wałów i miasta.Umocnienia okazały się znacznie młodsze.Wobec takiego stanu rzeczy profesor nakazał szczególnie ścisłe metody poszukiwań.Każdydrobiazg lokalizowano trójwymiarowo.Aż w 1951 roku wyjrzało spod ziemi nieoczekiwanerozwiązanie zagadki - trzeci wał, najstarszy, opasujący ciaśniejszą przestrzeń niż poprzednie.Teraz wszystko stało się zrozumiałe.Miasto rosło wszerz i sunęło przed sobą własneobwarowania.W praktyce tak to wyglądało, że stare umocnienie należało zrównać i wznieśćnowe, szersze.Tak powstały trzy wycinki pierścienia, na które natrafiono w tym rowie.Z grodem właściwym, siedzibą książąt pomorskich lub namiestników piastowskich,kłopot.Wiadomo, lecz z kronik, że stał tam, gdzie potem Krzyżacy wznieśli swój zamek.Alenie udało się natrafić na ślad chociażby wału, odgradzającego ośrodek władzy od dzielnicyzamieszkałej przez lud.Najprawdopodobniej takiej przegrody nigdy tu nie było.Gdański gródwłaściwy dzieliła od podgrodzia zapewne palisada.W poprzednich rozdziałach pisałem o zaobserwowanym przez specjalistów wyodrębnianiusię ośrodków władzy, które upodobniło prapolskie osiedla warowne do pawich ok - w planiepoziomym.Badania pózniejsze wcale tego spostrzeżenia nie obaliły, wniosły za to ważnąpoprawkę.Owego wyodrębniania się nie należy traktować w sposób schematyczny.WGdańsku od początku jeden i ten sam wal służył bezpieczeństwu zarówno rządzonych, jakrządzących.We Wrocławiu, nawet w Gnieznie nie odbudowywano już wałów zagradzającychpo zniszczeniu ich w XI wieku.Podział społeczny istniał w Prapolsce, ale nie przypominałprzepaści.Twierdzenie pasujące chyba do znanego z kronik faktu wyraznej solidarnościwszystkich warstw w chwilach krytycznych.Tylko pamiętajmy, że kronikarze najchętniejpisywali właśnie o chwilach trudnych, na dzień powszedni mniej zwracali uwagi.Wyręcza216ich chociażby Gdańsk, gród będący polskim tworem państwowym, a pozbawiony naprawdęsilnej przegrody wewnętrznej.Pochodzenie grzędy olbrzymich głazów, która poprzecznie przecinała dno wykopu jestdokładnie znane.Rok 1340 - fundamenty zamku Zakonu Braci Szpitala NiemieckiegoNajświętszej Marii Panny w Jerozolimie, czyli Krzyżaków.Kamienie, z których każdy ważymniej więcej po tonie, wkopywano od razu poniżej poziomu morza.Na nich dopiero stanęłyokrutnie mocne mury fortecy
[ Pobierz całość w formacie PDF ]