[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Bystrzejszym też był może w rozpoznawaniu czynności, które drudzy obojętnemisądzili.Wiedział dobrze, iż królowa, zwykle tylko pobłażająca miłostkom syna, gdy one niewychodziły za obręb jej fraucymeru, ale zachowująca pewne decorum i niemieszająca siędo nich czynnie na pozór, teraz prawie jawnie opiekowała się Dżemmą i posiłkowała synowido zawiązania z nią, w przededniu ślubu, jak najściślejszych stosunków.Do tych nietylko że przeszkód najmniejszych nie było, ale matka je widocznie osłaniałajak najtroskliwiej a miłość jej dla pięknej Włoszki rosła tak, że w całym dworze zazdrośćobudzała.Chociaż miłostki były niby okryte tajemnicą, wiedział o nich cały dwór, a Dżemma, dumnaprzywiązaniem Augusta, nie wstydziła się wcale okazywać, jakie miejsce w sercu jegozajmowała.Uderzało i to, że skąpa zwykle królowa dla Włoszki nic nie żałowała, obsypywała jądarami, stroiła, okrywała klejnotami, a synowi dostarczała pieniędzy dla zaspokojenianajdziwniejszych fantazyj ukochanej.Wszystko to w pierwszych miesiącach 1543 r.stało się tak bijącem w oczy, iż Boner,zebrawszy dużo wiadomostek na poparcie swego twierdzenia, jednego dnia, widząc królazdrowym i silniejszym, odważył mu się o tem napomknąć.Z twarzy Zygmunta, która się bardziej jeszcze niż zwykle zasępiła, mógł się przekonać,że dotknął przedmiotu wielce niemiłego.Król wysłuchał, chociaż dawał oznaki niecierpliwości, a gdy Boner dokończył rzekł: żewszystko to za wielce przesadzone uważa. Wszyscy wy niedowierzacie królowej mówił dalej a ja powiadam wam, iż niczłego na myśli nie ma.Słaba dla syna, bo go kocha, ale małżeństwu przeszkadzać niebędzie, bo się przekonała, iż wszystko to byłoby napróżnem.Boner spełniwszy obowiązek nie nalegał, ale król, choć oświadczył mu, że nie wierzyłdoniesieniom, wziął rzecz do serca, gryzł się jakiś czas; naostatek, trzeciego dnia rano, gdyBona przyszła go pozdrowić, wystąpił z tem, ażeby swoje dziewczęta miała na oku itrzymała surowo, gdyż plotki chodzą, że młody król miłostki tam zawiązuje a gdyby o temwieści doszły do królowej Anny, w chwili gdy tu córkę wysyłać miała, mogłaby sięniepokoić.Bona, która długi czas była spokojną, wybuchnęła nadzwyczaj gwałtownie, obwiniającswych nieprzyjaciół o potwarz, męża o łatwowierność, i wybiegła płacząc i trzaskającdrzwiami.Zarządziła natychmiast poszukiwania, kto w tych dniach u króla bywał i mógł mu donieśćo Dżemmie.Podejrzenie padło na Bonera.Zapisanym mu to zostało zapewne w jego rachunek, lecz dalszych następstw zaraz niemiało.Król milczał, Bona gniew stłumiła w sobie, a w postępowaniu młodego króla zWłoszką, na włos się nic nie zmieniło.Zygmunt nie wznowił niemiłego przedmiotu.Codzień za to sam dawał coraz nowe rozporządzenia tyczące się przyszłego wesela,które chciał aby było wspaniałem i świetnem.Pamiętał nawet o woznikach do kolebek, o kolebkach samych.%7łyczył sobie może, abystara królowa sławną swoją całą srebrną kolebkę szkarłatnym aksamitem wybitą dała dowjazdu dla młodej królowej lecz się okazało, że była połamana, w naprawie, a ci co kołoniej pracowali, tak rychło jej wystroić się nie obiecywali.Nie nalegano więc, i trzeba się byłoobejść innemi.Ucichło potem.W mieście i na zamku wiedziano o tem, że stojący przy królu starym, w myśl jegowcześnie starali się na uroczysty wjazd młodej królowej przygotować poczty jaknajświetniejsze.Ks.Maciejowski, hetman Tarnowski, pan Andrzej z Górki, pan kasztelanbiecki, nie licząc innych, teraz już zakupywali barwy, szyć kazali, aby wystroić swe dwory zniewidzianą okazałością.Zbroje, rynsztunki, sprowadzano z zagranicy.Na przekorę temu przepychowi, w początku królowa, jak odmówiła swej srebrnej kolebki,tak chciała aby jej przyjaciele jak najskromniej i wcale się nie wysilając, tylko z koniecznościwzięli udział w tym wjezdzie, który chciano uczynić tak świetnym.Ale tu, Gamrat stanął na przeszkodzie.Nowy człowiek, który zarazem trzymał dwienajbogatsze stolice biskupie, z ich dochodami, nie mógł na to pozwolić, aby go inni zaćmili,iżby on przy nich stanął ubogo i skromnie. Nie może to być zawołał, przybywszy do królowej. Wojna wojną, a tam gdzietysiące oczów patrzeć na nas będzie, nie możemy się wystawić na pośmiewisko.Niech inni czynią, co chcą, ja oświadczam wbrew miłości waszej, że nietylko jaknajwiększy poczet postawię, ale go wystroję jak najkosztowniej, choćby mi moje srebrazastawić przyszło.Nie dam arcybiskupa-prymasa na urągowisko.Kmita sobie postąpiwedle myśli swej, chociaż sądzę, że i on się tu zatrzeć nie dopuści
[ Pobierz całość w formacie PDF ]