[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Kopciuszku! - zawołała Patsy.- Twoja kareta czeka.Susannah schodziła ze schodów.Miała na sobieskórzany płaszcz z futrem, prezent od przyjaciółki.Byłarozpromieniona, ale też wystraszona.- Kurs jest już opłacony - kontynuowała Patsy, masz numertelefonu, gdybyś potrzebowała taksówki na powrót.Ale on napewno odwiezie cię do domu.- Wygląda na takiego - dodała Neve.- W torebce maszkomórkę.Przyda się, gdybyś wyszła do łazienki i chciała naszawiadomić, jak leci.Włożyłam ci też odświeżacz oddechu,gdyby w jakiejś potrawie był czosnek.- Zna się na rzeczy - roześmiała się Patsy.- Nie podpuszczaj jej - skarciła przyjaciółkę Susannah.- Jadę -oznajmiła, biorąc głęboki oddech.Czuła się tak, jakby miaławykonać skok ze spadochronem.-Jeśli spotkanie się nie uda,przyjadę taksówką do Loli,żeby wszystko wam opowiedzieć.A jeśli będzie dobrze, towrócę do domu i zobaczymy się rano.Patsy ją uściskała, życzyła szczęścia i kazała pozdrowićAlana.Stała razem z Neve w otwartych drzwiach, patrząc, jakSusannah wsiada do srebrnego mercedesa.Kiedy samochódruszył, machały i przesyłały pocałunki.Było kilka minut po wpół do dziewiątej, kiedy Susannahweszła do włoskiej restauracji przy Northcote Road.Na stolikachpaliły się świece, rozbrzmiewał śpiew tenora, wyczuwało sięzapach czosnku i ziół.Prawie wszystkie miejsca były zajęte,słychać było ożywione wesołe głosy, panowała przyjaznaatmosfera.Natychmiast pojawił się ktoś, kto odebrał od niejpłaszcz.Rozejrzała się i serce jej nagle zabiło, oblała się rumieńcem.Zobaczyła mężczyznę, który przeciskał się między stolikami, niespuszczając z niej wzroku.Zabrakło jej tchu, kolana się pod niąuginały, potem ogarnęło ją uczucie takiego szczęścia, że głośnosię roześmiała.Mężczyzna wyglądał starzej i był bardziejdystyngowany niż Alan, którego niegdyś znała, ale jego jasnaczupryna i szelmowski błysk piwnych oczu się nie zmieniły.- Susannah - odezwał się ciepłym, wesołym głosem.-Jesteśjeszcze piękniejsza niż dawniej.A byłem przekonany, że toniemożliwe.- W takim razie miejmy nadzieję, że nie zapalą świateł -powiedziała Susannah, tylko na poły żartując.- Ty też świetniewyglądasz.Alan uniósł brwi, wziął ją za rękę, lekko pocałował w policzeki poprowadził do stolika.- Napijesz się szampana? - spytał, kiedy zajęli miejsca.- Czyodpowiada ci Kir Royale?- To świetny wybór, dziękuję.- Susannah położyła torebkę nastoliku.Miała uczucie, jakby już była lekko wstawiona.Alan złożył zamówienie, po czym odwrócił się do niej.W jegooczach tańczyły wesołe iskierki.- Mam ochotę się uszczypnąć, by sprawdzić, czy to nie sen.- Mnie ta sytuacja też wydaje się dziwna - przyznałaSusannah.- Niby cię znam, ale właściwie nie znam, nie wiem,kim teraz jesteś.Wydajesz się taki.taki.- Stary? - podpowiedział jej Alan.- Siwy? Dorosły?- Tak, dorosły - przyznała Susannah ze śmiechem.- A takżepewny siebie i chyba odprężony.- Gdybyś widziała mnie godzinę temu, inaczej byś to oceniła -odparł.Susannah uśmiechnęła się i postanowiła wycofać z rozmowy,która stawała się zwykłym flirtem.- Najpierw muszę coś ci wyznać - powiedziała.-Mamnadzieję, że nie będziesz o to zły, ale to nie ja wchodziłam nastronę Spotkania Przyjaciół, żeby cię odnalezć.Zrobiła to mojacórka Neve, która często wtrąca się do życia własnej matki.-Patrzyła mu prosto w oczy.- Jednak teraz jestem zadowolona, żeto zrobiła - dodała nieśmiało.- W takim razie powinienem chyba powiedzieć, że też jestemzadowolony.- Alan zmarszczył brwi.-Wyjaśnijmy to.Onaudawała ciebie? Czy to oznacza, że pisała wszystkie twoje mejle?- Obawiam się, że tak - szepnęła Susannah.- A Patsy.- Powinienem był się domyślić, że Patsy Lovell maczała wtym palce.- Alan był rozbawiony.- Nadal się przyjaznicie? Toniesamowite.Co u niej słychać? Zresztą opowiesz mi o niejpózniej, teraz pomówmy o Neve.Wiem z mejli, jak sądziłemwysyłanych przez ciebie, że ma już prawie czternaście lat.Jesttylko trochę młodsza niż ty, kiedy cię poznałem.Czy jest dociebie podobna?Susannah skinęła głową i sięgnęła po torebkę.- Tak.- Podała mu zdjęcie.- To mogłabyś być ty - stwierdził, patrząc na nie z czułością.-Jest piękna.Susannah zarumieniła się z dumy, wzięła fotografię i włożyłają do torebki
[ Pobierz całość w formacie PDF ]