[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- To przez niektóre gałęzie - przyznał się Jimmy, oświetlająclatarką miejsce, gdzie paprocie wydawały się najgęstsze.- Ja i Ryanprzywlekliśmy je tutaj, by zbudować barierę dla innych ludzi.Chodz -rzucił.- Pokażę ci, jak wygląda w środku.Obszedł roztrzaskany, spróchniały szary cedr, który dwa latatemu został powalony przez piorun.Potężny pniak drzewa leżał terazna ziemi na wpół przegniły.Przypominał Jimmy'emu wykopaliskoarcheologiczne, które zwiedził kiedyś podczas wycieczki szkolnej,gdzie w łodzi był pochowany wódz wikingów.- To tutaj się zawsze spotykaliśmy - wyjaśnił Jimmy, gdymocował się, by włożyć kluczyk do kłódki.- Ja, Ryan i Tara.- Trzęsłymu się ręce.- Jednak Ned Spencer mówi, że musimy się stąd wynieść- kontynuował.Wreszcie udało mu się włożyć klucz i przekręcić go,aż usłyszał brzęk kłódki.- W poniedziałek murarze zaczną tu pracę.Jimmy pchnął drzwi Wraku i wszedł do środka.Wsunął kłódkę iklucz do kieszeni dżinsów, po czym podszedł do starej bateriikutrowej, którą Ryan skądś zwinął, a którą Jimmy zeszłej nocynaładował na nabrzeżu.Zciany kaplicy oświetliły cztery gołe żarówki, ukazując plakatyHowarda Marksa, Britney i Che Guevary, wyglądających jakwspółcześni święci.Dziś rano po raz pierwszy od lat Jimmy zamiótł podłogę,wzbijając przy tym tumany kurzu.Jednak teraz z ulgą dostrzegł, żekurz zdążył już opaść.Milczenie Verity dodało temu pomieszczeniuspokoju, którego nigdy nie było we Wraku, gdy spędzali tu czasJimmy i Ryan.Verity zbliżyła się do niego i odwróciła niczym w zwolnionymtempie, rejestrując wszystko: stary skórzany fotel i leżący na podłodzematerac; pokryty naklejkami przenośny magnetofon, stojący napodnóżu niewielkiego, marmurowego ołtarza; plakaty; wreszcieleżący w kącie stos śmieci i innych przedmiotów, począwszy odprzebitych piłek do gry w nogę do.Verity zamarła ze wzrokiem utkwionym w jakiś przedmiot.Jimmy'ego ogarnął lęk, gdy podbiegła do kąta i przykucnęła, byprzyjrzeć się bliżej temu czemuś, co przyciągnęło jej uwagę.- To ty.- odezwała się cicho.Kiedy odwróciła się z powrotemdo Jimmy'ego, trzymała w rękach fosforyzujący zielony latawiec.-Zawsze chciałam się dowiedzieć, kto go puszcza.- Zerknęła na sufit.-- Nieraz widziałam go w nocy na tle nieba i gwiazd - rzekła, głaszcząckciukiem jedwabny materiał latawca.- To zawsze tak piękniewyglądało.Kilka tygodni temu o mało tu nie przyszłam, by poznaćwłaściciela.I gdybym to zrobiła, znalazłabym ciebie.Patrzyła na niego tak, jakby Jimmy aż do tej pory nosił maskę, aVerity dopiero teraz zaczęła się przekonywać, jaki jest naprawdę.- Usiądz tam - odezwał się, wskazując machnięciem dłoni nafotel.- Słucham?- Proszę.Wciąż trzymając w rękach latawiec, Verity przeszła obokJimmy'ego i usiadła.Jimmy zdjął z pleców swoją torbę i stanął za dziewczyną.- Nie odwracaj się - rzekł, widząc, że zaczyna przekręcać głowę -bo zepsujesz całą niespodziankę.Przykucnął, otworzył torbę i wyjął z niej kamerę, którą pożyczyłod Clive'a.Wcisnął jeden z przycisków i czekał, aż mechanizmzaskoczy, a on uzyska dostęp do znajdującej się w środku kasety.Następnie z kasetą w dłoni podszedł do stołu i zdjął czarny worekfoliowy na śmieci, którym dziś rano zakrył projektor filmowy.- OK - rzucił Jimmy.- Zamknij oczy.- Dał jej kilka sekund, poczym zapytał, by się upewnić: - Zamknięte?- Tak.Moc żarówek zaczęła słabnąć, gdy Jimmy odłączał od bateriiprzewody tak, jak mu to pokazał Scott podczas przerwy na lunch,kiedy pomagał Jimmy'emu sklecić to wszystko.Następnie włączyłprojektor, który udało mu się pożyczyć dzięki pomocy Scotta, i włożyłdo niego kasetę.Na przeciwnej ścianie kaplicy pojawił się prostokątbladego światła, o wymiarach mniej więcej metr osiemdziesiąt nametr.Jimmy regulował przez chwilę ostrość projektora, aż krawędzieprostokąta zrobiły się wyrazne.Wreszcie odłączył baterię od systemuoświetlającego Wrak, a prostokąt robił się coraz jaśniejszy, gdy mocczterech żarówek słabła, aż wreszcie zupełnie przestały świecić.Jimmy przełknął ślinę.Ogarnęły go wątpliwości.Zastanawiał się,co Verity sobie pomyśli.Zastanawiał się, czy był szalony, czy też nie.Teraz naprawdę nie miał już co do tego pewności.- Możesz otworzyć oczy - rzekł do Verity, a kiedy dziewczyna tozrobiła, wyciągnął rękę i wcisnął na projektorze przycisk Play".Verity nie odezwała się ani słowem, gdy na ścianie zadrżałymilczące, kolorowe obrazy.Pierwsza pojawiła się w zbliżeniu jejtwarz.Uśmiechała się, wyraznie powstrzymując się od głośnegośmiechu.W jej oczach igrało światło niczym promienie słoneczne natafli strumyka.Wiatr zwiał na jej czoło jeden lśniący lok, a jej usta nachwilę zadrgały, gdy walczyła ze sobą, by zachować powagę.Kolejneujęcie wyjaśniało powód rozbawienia Verity: znajdowała się tam teżEllen, trzymająca przed twarzą Verity lustro po tym, jak zrobiła jejmakijaż.Stały obok land - rovera Ellen na końcu ścieżki przyWzgórzu Straconych Dusz i Verity śmiała się teraz, zakładając nawłosy swój kostiumowy kapelusz.Nagranie urwało się nagle, a prostokąt na nowo zrobił się biały.Jimmy nie odezwał się ani słowem.Verity wstała i zwróciła się twarzą do niego.Oświetlał ją snopświatła wydostający się z projektora, a na ścianie drżał jejpowiększony cień.Osłoniła dłonią oczy.- Nie rozumiem - rzekła.Wpatrywała się w niego wyraznieskonsternowana.- W zeszłym tygodniu powiedziałaś mi, jak bardzo siędenerwujesz tym, że zobaczysz się w telewizji - odpowiedział Jimmy.- Och.- Verity odwróciła się w stronę jasnego prostokąta, jakbymogły się tam skrywać dalsze wyjaśnienia tego, co uczynił Jimmy. - A ja chciałem, żebyś się przekonała, jak bardzo jesteś piękna -dodał.- Chciałem, byś zobaczyła się w taki sposób, w jaki ja ciebiewidzę.Zapadła cisza.Jimmy czuł, jakby temperatura pomieszczeniagwałtownie się obniżyła.Poczuł się zdruzgotany.Nie zrozumiała.Sama to właśnie przyznała.Nagle wiedział z absolutną pewnością, żeto wszystko było błędem.- Ale my się nie znamy, Jimmy.- odezwała się Verity, a jejspojrzenie utkwione było w ścianie.- Nie tak naprawdę dobrze.- Wiem o tobie wystarczająco, by chcieć się dowiedzieć więcej -odparł
[ Pobierz całość w formacie PDF ]