[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Podeszła do mnie, kiedy Ryszard oddalił się po drinka.Niemogłam nawet próbować jej zmylić.- Wiedziałam, że tu cię zastanę - powiedziała prosto z mostu, po polsku.- Ty się co prawdazmieniłaś, ale twój kochaś nie.Jest nadal tak samo zabójczo przystojny.To niemiecki szpieg,prawda?Co miałam powiedzieć? Potwierdzić?- Wszystko jest o wiele bardziej skomplikowane, Krysiu - próbowałam zyskać na czasie,wymieniając równocześnie soczyste pocałunki.%7ładen sensowny wykręt nie przychodził mi namyśl.W głowie miałam pustkę.W dodatku znałam dobrze Krystynę i wiedziałam, żeutrzymywanie języka za zębami nie należało do jej specjalności.- A więc jednak to ty! Jakoś nigdy nie mogłam uwierzyć w twoją śmierć - wołałaGrzesikówna.- Tylko jak do tego doszło, że uznano cię za zmarłą?- Wszystko ci wyjaśnię, ale nie tu - powiedziałam półgłosem.- Możemy się umówić najutro, w jakimś mniej eksponowanym miejscu.Oczy jej rozbłysły.- Znakomicie.Wpadnij do mnie do atelier.- Masz własne atelier.?- Antoinette, znaczy moja aktualna przyjaciółka ma.W samym centrum.Na wyspieświętego Ludwika.Tylko że chwilowo bawi w Prowansji i jestem samiuteńka.Będziemymogły się nagadać za wszystkie czasy.Jej ręka musnęła moje biodro.Nie odtrąciłam jej.- Oczywiście, że cię odwiedzę - rzekłam.- Kiedy chcesz, żebym tam zajrzała?- Najlepiej wpadnij w południe.Wcześnie raczej nie wstaję, jeśli nie muszę.- Dobrze.Tylko proszę, nie mów na razie nikomu o naszym spotkaniu.- Oczywiście.Pst.Tajemnica! - przytknęła paluszek do ust i odeszła.Chwilę pózniej zjawił się Ryszard.Był lekko wstawiony.Co tylko pogłębiło mojezdenerwowanie.Jednak, kiedy powiedziałam mu o spotkaniu z Krystyną, w mgnieniu okawytrzezwiał.- Spotkam się z nią jutro i wymyślę jakąś bajeczkę - powiedziałam.- Nie, nie! Zostaw to mnie - jego głos zabrzmiał niezwykle zdecydowanie.- Masz może jej adres?Miałam.Podałam.Potem spędziłam ciężką, samotną noc w moim apartamencie.Niepamiętam, kiedy Richard wrócił.Ale musiało być to przed samym świtem.Następnego dnia zachowywał się dziwnie.W ogóle nie podjął kwestii Krystyny.Czarował za to perspektywą zakupów.W trakcie parogodzinnej wędrówki przez sklepy byłczuły, nadskakujący, ale nie patrzył mi w oczy.Nie chciałam się domyślać dlaczego.Wieczorne wydanie France Soir" przyniosło wiadomość o nagich zwłokach wyłowionychz Sekwany.Policji udało się ustalić, że ofiarą jest młoda rzezbiarka z Polski, dobrze znana wświatku artystycznym.Wedle wstępnej obdukcji musiała to być zbrodnia na tle seksualnym.Kobieta została uduszona, a następnie okrutnie pokiereszowana, do tego stopnia, że nie sposóbbyło stwierdzić, czy padła ofiarą gwałtu.W każdym razie śladów nasienia nie znaleziono.Niewykluczano więc, że zbrodni mogła również dokonać kobieta.Choć uznawano to za bardzomało prawdopodobne.Krystyna Grzesik miała opinię niewiasty niebywale silnej.Nieczytałam popołudniówek.O śmierci mojej przyjaciółki dowiedziałam się dopiero z porannychwydań gazet.W pociągu.Byłam sama.Richard pozostał na swojej placówce.Przepłakałamcałą drogę do Berlina, tłumacząc współpasażerom, że bardzo bolą mnie zęby.Płakałam zrozpaczy, z bezradności, a głównie dlatego, że Richard nie miał innego wyjścia.Musiałchronić naszą konspirację.Czułam się, jakbym po raz wtóry straciła dziewictwo.I tym razem wyłącznie z własnejwiny.8.Wojna zimowaTo zdjęcie, z datą 1 września, obiegło całą prasę światową.Prezydent Piłsudski i kanclerzHitler otwierają pierwszy odcinek autostrady przez korytarz pomorski.Jeżeli ktoś ma na przykład zszywkę z numerami Ilustrowanego Kuriera Codziennego" ztamtego roku, to wśród grupki oficjeli na trzecim planie z pewnością dojrzy drobną blondynkęw kapeluszu.To ja.Chyba, że miałam sobowtórkę, która w identycznym, czasie znalazła się wtym samym miejscu.Trochę pózniej, korzystając ze znakomitej pogody, obaj przywódcy odbyli długi spacer polesie.Ochrona pozostała w tyle, posuwali się więc tylko oni dwaj.I ja mówiące zwierzę"o krok za nimi.Hitler dziękował jeszcze raz za Vallbonne'a i dopytywał się o postępy w przemyślezbrojeniowym Polski.Pytał także, kiedy armia Rzeczpospolitej byłaby w stanie wziąć nasiebie ciężar połowy frontu wschodniego.Zdanie Marszałka, że potrzeba na to około dwóch -trzech lat, zbył gniewnym: Nie mamy tyle czasu!"- Uważa pan, że Rosja rozwija się szybciej niż my? - rzekł Piłsudski.- Na razie kadry jejarmii po procesach i egzekucjach potrzebują kilku lat, aby dojść do siebie.- Nie w tym rzecz - powiedział kanclerz.- Mówiłem o tym z Duce.Zgodził się ze mną.Mamy już swoje lata i musimy dokończyć konstruowanie europejskiego ładu, póki jesteśmywystarczająco młodzi.- A nie uważa pan, że nowy europejski ład to zadanie dla kilku pokoleń?- Co? - Hitler popatrzył na Marszałka jak na wariata.- Może pan, panie prezydencie,posiada odpowiedniego kandydata na swego następcę, jeśli tak - szczerze gratuluję, ja takichniestety, ani w Polsce, ani w Niemczech, nie widzę.Owszem nie brakuje mi zdolnych, nierazbardzo zdolnych wykonawców, ale skąd wziąć prawdziwego wodza.Jedni mają inteligencję,inni wolę, lecz razem zdarza się to niesłychanie rzadko.Goebbels jest błyskotliwyi inteligentny, ale nie ma dość mocy, beze mnie nie przeżyłby jednego dnia.Speer ma zadatkina genialnego organizatora, ale podejrzewam, że w głębi duszy nie jest naprawdę dobrymnarodowym socjalistą.- Ponieważ Piłsudski nie przerywał, Fuhrer ciągnął dalej swójmonolog, z podziwu godną szczerością, tak jakby rozmawiał sam ze sobą.- Hess, w sumiezagadka bez zagadki, Góring otłuszczony sybaryta, Himmler wierna miernota, Bormann -pustyśmiech.Tak, panie Marszałku, musimy zrobić to razem teraz albo nigdy.- Wojny łatwo zacząć, trudno skończyć - zauważył Piłsudski.- Znam tą złotą myśl w lepszej wersji.Można dosiąść tygrysa, nawet jechać na nim, alezsiąść.I dlatego ja wojny nie zacznę.Ale jeśli my lub ktokolwiek z moich sojusznikówzostaniemy zaatakowani, będę się bronił! Z całą bezwzględnością.Nasz stary Bismarcktwierdził, że polityka polega na osiąganiu celów możliwych, ja uważam, iż był w tymprzypadku minimalistą.Polityka to osiąganie celów niemożliwych, pod warunkiem, żewystarczy nam siły woli!Tu, zupełnie nieoczekiwanie, przeskoczył na swojego ulubionego konika, czyli %7łydów,wrzucając do jednego worka wszystkich, za którymi nie przepadał.To znaczy: amerykańskichdoradców Roosevelta, biuro polityczne WKP(b), (Dżugaszwili, ten Bluthund ma z pewnościążydowskie korzenie!), wreszcie premiera Francji Leona Bluma, który po dymisji Daladiera wmarcu tego roku po raz trzeci objął rządy w Paryżu.Daremnie Piłsudski przekonywał, że lobbyżydowskie w USA jest, nie licząc Hollywood, dość słabe, a Józef Stalin to prawdziwyantysemita, który w ramach czystek usunął większość dawnych komunistów z żydowskimrodowodem.- Można nie być %7łydem, a prowadzić żydowską politykę - ripostował Hitler.- Czymże sąte wszystkie jednolitofrontowe hasła, które podrzuca Komintern, jak nie próbą wprzęgnięciawszystkich sił w walkę przeciwko nam.Ale ich czas się kończy.Zegar tyka, a wskazówkizegara historii niestrudzenie idą naprzód.Musicie być gotowi.Wróg szykuje się do zadaniaciosu.Podnosi swoje brudne, krótkie łapy
[ Pobierz całość w formacie PDF ]