[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Zamknij się, bo na tobie usiądę - syknęła przez zęby do grubegopsa.Basset skulił się i spojrzał na nią tak smutno, że aż ogarnęło jąwspółczucie.Zniosłaby jakoś te niewygody, gdyby nie fakt, że pan Darlingjechał przed powozem na swojej kasztanowej klaczy, nie zwracając nanią najmniejszej uwagi.Widać było, że w siodle czuje się jeszczelepiej niż podczas strzelaniny.Esmeralda, słysząc jego beztroskiepogwizdywanie, zaciskała zęby.Jej modny kapelusz okazał się zupełnie niepraktyczny.Niechronił przed promieniami pustynnego słońca.Upał był takniemiłosierny, że musiała podwinąć rękawy grubej sukienki.Choćmimo gorąca nie zdjęła rękawiczek, czuła, jak na jej skórze pojawiająsię piegi.Kiedy będzie je wybielać, w całej Nowej Anglii zabrakniemaślanki! Zasłoniła oczy i rozejrzała się w poszukiwaniu śladówcywilizacji.Na horyzoncie widać było jedynie wyschnięte trawy.Krajobraz ten wydawał się jej obcy, ale nie pozbawiony uroku.- 66 -PropozycjaPodobnie jak jej niezwykle opanowany przewodnik.KiedyDarling zaczął pogwizdywać, Esmeraldę ogarnęła jakaś dziwnatęsknota.Nagle uświadomiła sobie, jak bardzo jest samotna.Spragniona towarzystwa, popędziła muła, który ruszył kłusem,omal nie potykając się o własne kopyta.Zaskoczony basset sturlał sięz ławki na podłogę.Gdy powóz dogonił klacz, zlana potem Esmeraldaledwo zdołała opanować rozochoconego muła.Darling zwolnił.- Pięknie pan gwiżdże, sir - zagadnęła.- Może dla zabicia czasuspróbujemy w duecie?Natychmiast przestał pogwizdywać.- To nie jest najlepszy pomysł, droga pani.Nie chcemy przecieżściągnąć tu Indian.Ani sępów - dodał pod nosem.Spojrzała zniepokojem w niebo.- Znam tę piosenkę.Była popularna w Bostonie w czasie wojny.Moja mama często grywała ją na pianinie.- Czy pani ojciec był żołnierzem? - zapytał.Potrząsnęła głową.- Tatuś zawsze uważał, że lepiej przysłuży się krajowi piórem niższablą.Był zagorzałym abolicjonistą.Pisał artykuły do Gazette", wktórych potępiał właścicieli niewolników.- Widząc, że zacisnąłszczęki, pomyślała, że mogła go urazić.- Oczywiście, niektórzyprzyjaciele tatki twierdzą, że w tej wojnie nie chodziło o niewolników,tylko o pieniądze - dodała w nadziei, że w ten sposób go udobrucha.Billy ściągnął cugle kasztanki i odwrócił się do Esmeraldy.Jegozielonoszare oczy nabrały kamiennego wyrazu.Esmeralda zacisnęładłonie na cuglach.Przekorny muł akurat w tym momencie po razpierwszy zareagował na jej dotyk i gwałtownie się zatrzymał.- Mój tato był zwyczajnym farmerem - powiedział chłodno Billy.- Nie miał ani pieniędzy, ani niewolników, ale kiedy jeden z sąsiadówoskarżył go o sprzyjanie konfederatom, żołnierze Unii bez wahaniapowiesili go na drzewie na jego własnym podwórku.A moja mamamusiała na to patrzeć.Gdyby nie wojna, tato pewnie by jeszcze żył.Amama.- zamyślony, patrzył w dal.- Widzi pani, panno Fine, dlamnie i mojej rodziny ta wojna była właśnie taka.Zawstydzona Esmeralda milczała.Billy spiął klacz, okrążyłpowóz i ruszył kłusem do przodu.Myślała, że zostawi ją samą na tej- 67 -Propozycjaobcej ziemi i odjedzie, jednak po chwili zatrzymał się na wzniesieniu,by na nią zaczekać.Jak na złość, uparty muł ani drgnął.W końcuzdołała go zmusić do posłuszeństwa.Widząc, że powóz ruszył,Darling pocwałował przed siebie.Nadciągał zmierzch.Esmeralda z zapartym tchem patrzyła, jakognista kula słońca znika za horyzontem.Na lawendowym niebiepojawiły się już pierwsze gwiazdy.Monotonny stukot kół powozuuśpiłby ją, gdyby nie obawiała się, że w ten sposób może stracić zoczu milczącego towarzysza.Czujność Billy'ego Darlinga zawstydzała ją równie bardzo, jakjego milczenie.Dał jej wystarczająco dużo czasu, by zastanowiła sięnad swoim brakiem taktu.W jej mniemaniu w wojnie starły sięjedynie różne filozofie życiowe, a miast krwi polał się atrament.BillyDarling stracił ojca i niewinność.Ciekawe, co stało się z jego matką.Czy zamordowali ją żołnierze Unii? A może pękło jej serce, gdypatrzyła, jak wieszają jej męża?Wprawdzie od ostatniej rozmowy Billy nie zagwizdał nawetjednej nuty, ale mogłaby przysiąc, że na wietrze słyszy fragmentytamtej melodii.Zmęczony podróżą basset oparł łeb na jej kolanie.Nieodepchnęła go, tylko zaczęła drapać za uchem.Kiedy wjeżdżali do kanionu, było już prawie ciemno.Nagle zatęskniła za otwartą przestrzenią prerii i bezkresnymniebem.Góry, które zdawały się obserwować ich w ciemnościach,rzucały grozne cienie.Z oddali dobiegało niespokojne wycie.Poplecach przebiegły jej dreszcze.- Panie Darling?! - zawołała bliska histerii.Przez chwilę, która trwała dla niej wieki, wahał się, jednak wkońcu zawrócił klacz i podjechał do powozu.Wrogi krajobraz i nanim musiał zrobić wrażenie, bo cały czas trzymał rękę naprzytroczonym do siodła winchesterze.- Billy- powiedział uprzejmie, przejmując z jej rąk lejce
[ Pobierz całość w formacie PDF ]