[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Hej! - wrzasnął tata ze swojego gabinetu alias pokoju Douglasa.- Słyszałem to!61Pozwoliłam im kontynuować sprzeczkę, a sama poszłam dogarażu.Kiedy otworzyłam te wielkie jak u stodoły drzwi - naszdom był kiedyś wiejskim domem i ma prawie sto lat jak większość zabudowań w sąsiedztwie - weszłam do środka i znalazłam to, czego szukałam: błękitnego harleya z 1968 roku, którego tatadla mnie kupił, tak jak obiecał, w nagrodę za zdaną maturę.Nie żebym jakoś dokładnie określała rocznik albo kolor.Każdy motor by mnie uszczęśliwił.Ale to, że kupił mi tak niesamowicie wypasiona maszynę, było prawdziwą wisienką na tym już skądinąd bardzo smacznym torcie.No ale przez to wszystko - to znaczy wojnę i późniejsządecyzję, że idę do Juilliard - udało mi się przejechać tylko paręrazy.Nie śmiałam zabierać motocykla do Nowego Jorku, gdziektoś by mi go ukradł w minutę.A był naprawdę piękny, w kolorze nieba w wielkanocną niedzielę - niezupełnie turkusowy, ale też nie szafirowy.Darzyłam ten motocykl uczuciem, któreprawdopodobnie nie było normalne.No wiecie, jak na uczuciedo przedmiotu nieożywionego.Ale maszyna była po prostu idealna z tym siodełkiem z kremowej skóry i błyszczącymi, chromowanymi wykończeniami.Tata kupił mi do kompletu kremowy kask, który teraz włożyłam,wyciągnąwszy już motocykl zza puszek z farbą używaną przezmamę do stolarki.Sekundę później dodawałam gazu.Maszyna mruczała jak idealnie wyregulowany mechanizm, którym przecież była.Cztery miesiące nieużywania w niczym nie zaszkodziły tej królowej piękności.A potem znalazłam się na ulicy, czując, że napięcie zgromadzone w mięśniach karku - gdzieś tak od momentu, kiedy otworzyłam drzwi mieszkania i zastałam za nimi Roba - wreszcie zaczyna znikać.Na stres nie ma to jak przejechać się na idealnie wyregulowanym motorze.Ale zamiast skręcić w stronę śródmieścia, gdzie mieścił sięsklep z komiksami, w którym pracował Douglas, skierowałamBłękitną Księżniczkę (Tak, no dobra, tak właśnie nazwałam swój62motocykl.Chyba już ustaliliśmy, że nie jestem normalna) w stronę nowszej części miasta i wielkiego, zbudowanego za ładnych parę milionów dolarów szpitala, oddanego do użytku kilka lattemu.Wszędzie dokoła wyrosły nowe apartamentowce dla tychkilku tysięcy ludzi zatrudnionych w szpitalu.Nie dla lekarzy, oczywiście.Ci zadomowili się w naszejdzielnicy.W tej mieszkali sanitariusze i pielęgniarki.Hannah Snyder, jak wiedziałam z mojego snu, mieszkałakątem w mieszkaniu 2T w kompleksie Fountain Bleu za sklepem Kroger Sav-On, tuż obok szpitala.Zdziwiłam się, widząc, że przy kompleksie apartamentów Fountain Bleu rzeczywiściestała fontanna.Może i kiepsko to wyglądało, ale szemrała sobieprzy osiedlu w dość uspokajający sposób.Naprawdę brakowałotylko paru łabędzi i wyglądałaby dokładnie jak ta Fountain Bleuwe Francji, czy gdzieś tam, po której odziedziczyła nazwę.Zaparkowałam motocykl i schowałam kask w schowku.A potem przeszłam przez parking i zastukałam do drzwi 2T.- Kto tam? - odezwał się jakiś dziewczęcy głos.- Ja - powiedziałam.- Otwórz, Hannah.Oczywiście, nie miała pojęcia, kim jestem.A przynajmniejjeszcze nie.Ale przekonałam się wielokrotnie, że jeśli odpowie się: „Ja",kiedy ktoś pyta, kto stoi za drzwiami, ludzie niemal zawsze otwierają, przekonani, że to im się coś pomyliło, skoro nie rozpoznają twojego głosu.Młodsza siostra Roba gapiła się na mnie przez pełne pięćsekund, zanim się zorientowała, że nie jestem tym ,ja", któregosię, spodziewała.Ale wyraźnie mnie rozpoznała.Chociaż nigdy nie miałyśmyprzyjemności zostać sobie nawzajem przedstawione.Widocznie była na czasie, jeśli chodzi o miejscową historię najnowszą.Albo Rob miał gdzieś jakieś moje zdjęcie.No dobra, pewnie widziała mnie kiedyś w telewizji.Zmełła jakieś bardzo brzydkie-słowo i ze spanikowaną minąspróbowała zatrzasnąć mi drzwi przed nosem.63Ale ciężko jest zatrzasnąć drzwi przed nosem komuś, ktowłaśnie wcisnął motocyklowy but w szczelinę między framugąa drzwiami.7Lepiej wpuść mnie do środka - powiedziałam.Hannah się skrzywiła.Ale puściła drzwi
[ Pobierz całość w formacie PDF ]