[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Czyżby naprawdę nie handlował już dziewczętami? Słuchaj, Perła, byłoby mi przykro, ale nie zawahałbym się poinformować twego męża, azwłaszcza twoją córkę, jaki fach uprawiałaś w młodości& wyskandował podniesionymgłosem.Wiedziałam, że nie mówi tego na wiatr, że w razie odmowy spełni grozbę co do joty,więc nie zdobyłam się nawet na to, aby zabluffować, że mój mąż wszystko o mnie wie, boprzecież nawet jeśli w to uwierzy, to zawsze jeszcze zostanie Dorota, a w to, że i ona wie w tojuz na pewno nie uwierzy. Nie krzycz! także podniosłam głos, bo pod wpływem bezsilnej nienawiści, jakąpoczułam do tego człowieka, wróciło mi panowanie nad sobą. Przepraszam, niepotrzebnie się uniosłem jego wściekłość zgasła w mgnieniu oka;wiedział, że wygrał. To szantaż& Po co ten dramatyczny ton. Cicho! usłyszałam w przedpokoju gwizdanie Doroty, zaraz też wpadła do biblioteki.Nic innego nie mogłam zrobić, jak tylko przedstawić ich sobie.Kiedy podawał jej rękę, chciałamkrzyczeć: nie dotykaj jej! Nie dotykaj mego dziecka! Lecz milczałam. To szantaż powtórzyłam, gdy Dorota wyszła. Tak, szantaż zniżył głos do szeptu. Zrobisz, czego żądam, bo przecież nie wymagamnic wielkiego, nic, co by cię kompromitowało lub zagrażało twej egzystencji, i wszyscy będązadowoleni. Daj mi czas do namysłu. Jutro czekam cię w Homarze tak nazywał sit ten jegolokal powiedzmy o drugiej i& ostrzegam! Bez nierozważnych kroków, bo się pogrążysz&Zabezpieczyłem się przed wszelkimi ewentualnościami, zapamiętaj to sobieNareszcie sobie poszedł; poczułam śmiertelne znużenie, powlokłam się do siebie i upadłam natapczan.Myśl o samobójstwie przyszła nagle: chciałam wziąć środek uspokajający i w tym momencieu przytomniałam sobie, że mam całe nie tknięte opakowanie tych pastylek Wyjęłam szklanyflakonik, odkorkowałam; w pokoju miałam termos z herbatą, w drugim była kawa.Te termosywymyśliła Aniela i stawiała każdemu w pokoju, aby, jak mawiała, gorące picie było zawsze podręką.Wysypałam do filiżanki wszystkie drażetki, zalałam je parującą kawą.Mieszałam łyżeczką,pastylki rozpuszczając się grzechotały coraz słabiej, ciecz mętniała.Byłam w środku jak wydrążona, a tę pustkę wypełniało tylko jedno zdziwione pytanie: Tojuż? ktoś inny jakaś cudza ręka mieszała w filiżance przygotowując cykutę.A jeszcze ktośinny, obliczając ile wypada pastylek na wagę ciała, zastanawiał się, czy jest to dawkawystarczająca. Ucieknę w śmierć! usłyszałam swój głos; zabrzmiało to melodramatycznie, poczułamniesmak.Czyżbym sama przed sobą odgrywała przedstawienie? Nie! Naprawdę, nie.Rzeczywiście pragnęłam, nie wiem przez ile chwil, umrzeć.Gdy usłyszałam swój głos, kryzysminął.Zawartość filiżanki wylałam do muszli w ubikacji; skradałam się na palcach, jak złodziej, abyAniela nie usłyszała moich kroków Tak samo po cichu zakradłam się do biblioteki, nie chciałamnatknąć się na Dorotę i jeden po drugim wypiłam dwa duże koniaki.Ja mam się zabijać, a taka kanalia będzie bezkarnie chodziła po świecie? Nie! Już raz przecieżwyzwoliłam się spod wpływu tego gada, wprawdzie byłam wówczas młodsza i miałam mniej dostracenia, lecz teraz nie jestem już Perłą.I nie dam sił zniszczyć, a jeśli już nie będę miała innegowyjścia i będę musiała zginąć, to jak Bóg na niebie, on zginie przede mną!Co się kryje za tymi rzekomo niewinnymi przysługami, które wymusił na mnie pod grozbąszantażu? Jaki interes ma Lameta, aby właśnie w moim domu tkwiła jego wtyka? Ani na momentnie wierzyłam w bezinteresowność tego sutenera w stanie spoczynku.Muszę znalezć odpowiedz na to pytanie, bo tylko wówczas będę mogła chwycić go za gardło.Pojechałam do Homara.Prawdę mówiąc nie wierzyłam w istnienie lego lokalu, zanim gonie zobaczyłam.Był; przyjemne, nawet czyste i przytulne wnętrze dwie małe salki.W drugiej przysłużbowym stoliku czekał na mnie Banaszczak: barmanka, niebrzydka kobieta pod czterdziestkę,mówiła do mego Władziu. Zgadzam się powiedziałam bez wstępów zresztą nie mam wyboru. Nie bierz tego tak dramatycznie.Naprawdę nie pakuję cię w nic kompromitującego.Niejestem tępy i wiele się w życiu nauczyłem.Nie wymagam od ludzi czegoś, co może przerastaćich możliwości. Zatem wez pod uwagę, że ja nie mogę wynajmować pokoju& zrobił zniecierpliwionygest zaraz, nie przelewaj! natomiast mogę pomóc znajomemu czy kuzynowi znajomego,uzgodnimy to pózniej.Ale w tej konwencji, zresztą jedynej, jaką mogę przyjąć, człowiekprzygarnięty do domu na zasadzie przyjazni musi być towarzysko uznawany.Takie pozorymuszę stworzyć, bo w przeciwnym wypadku rzecz cała zarówno wobec moich znajomych, jakteż i domowników wyglądałaby nienaturalnie.Więc jakby ci tu delikatnie powiedzieć& Nie martw się, facet jest dobrze wychowany, bez obawy będziesz go mogła prezentowaćrodzinie i nawet najwytworniejszym znajomym, o to ci chodziło? O to przyznałam: ma mnie za małą mieszczkę, która trzęsie się, że ktoś, kogowprowadzę do domu, może okazać się osobą nieobytą. Więc uprzedz go, że od czasu doczasu, nie za często, będzie musiał odbębnić jakąś kolacje lub coś takiego.Z drugiej strony mamnadzieję, że nie będzie natrętny, ja oddaję mu do dyspozycji pokój, a nie cały dom! Bądz spokojna, to taktowny człowiek.Nie, nie przejrzał mego zamiaru, bo i skąd? Moje warunki były zupełnie naturalne, nawetniepokoiło mnie, ale jemu taki układ także bardzo odpowiadał.Właśnie, dlaczego to mu takodpowiadało, ta towarzyska platforma dla jego protegowanego?Formalności dotyczące samochodu załatwiłam od ręki, natomiast zainstalowanie kuzynadobrego znajomego odłożyłam na po wakacjach.Banaszczak był bardzo rozczarowany, zależałomu na pośpiechu, nalegał. We wrześniu mój mąż wyjedzie na dłużej powiedziałam więc automatycznie odpadaargument, że nowy człowiek w domu może mu przeszkadzać to go przekonało.Przecież niezna Adama i nie orientuje się, że tego rodzaju zastrzeżeń nigdy by nie wysunął.Ja po prostu chcęmieć trochę czasu na zasięgnięcie opinii o tym a r t y ś c i e.Banaszczak dochował umowy, nie pojawił się więcej u nas ani nie zadzwonił; oswajałam sięze swoja nową sytuacją, gdy zaczęły się kłopoty z Dorotą.Zupełnie nie rozumiałam, a i nie rozumiem, co się z nią działo.Opuściła się w nauce, byłarozkojarzona, przygnębiona, to znów niezdrowo podniecona.Chwilami wydawało mi się, że moje dziecko ma do nas jakiś straszny żal, ale brałampoprawkę na swój stan nerwów; po tym pakcie z Banaszczakiem zmieniłam się bardzo.Czynadejdzie jeszcze jaki czas, że odzyskam spokój?A teraz ta głupia koperta z PZU zupełnie wytrąciła mnie z równowagi; gdy opanowałamstrach, ogarnęła mnie wściekłość.Porwałam za telefon, aby zrobić Banaszczakowi awanturę, leczzaraz odłożyłam słuchawkę.Nasz telefon, ze względu na rozległość mieszkania, ma jeszcze dwaprzełącznikowe aparaty; wszyscy są w domu, ktoś z nich, nawet niechcący, może usłyszeć mojąrozmowę.Muszę się ukrywać we własnym domu, ale na przyszłość muszę zapobiec takimnieostrożnościom.Wpakowałam polisę do torebki i pojechałam do Homara.Na szczęściezastałam Banaszczaka. Co się stało? dostrzegł moje wzburzenie. Aamiesz umowę rzuciłam mu kopertę
[ Pobierz całość w formacie PDF ]