[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Starych to poczęstować eutanazją i kwita!- Maćka pan o takie poglądy posądza?- Nie chciałem pani urazić.Każda matka, nawet najgorsza, będzie ob-stawać za synem.Od tego jest matką! A zresztą, ja nic złego nie mówię.Dzisiaj na wszystko trzeba mieć dowody, wiem.Ten spod siódemki, to całelata donosił do UB.No ale ja nie mam dowodu, to co mu zrobią? A Maciektyle razy mi pomógł.No, w warsztacie! Zna się na mechanice.Może ja-kichś lekcji nie miał? Dzisiaj, proszę pani, to szkoła nie ta, co kiedyś.Każ-dy z nauczyciel to tylko by pensję większą chciał mieć i do tego spokój! Aprzecież to było zawsze powołanie! A.i jeszcze jedno.Ale to naprawdę,251w wielkiej tajemnicy mówię! Piwo od niego wyczułem.Natalia stawia na ziemi siatki z zakupami.Wzdycha, szuka w torebcekluczy.Jest jej przykro.Nie wie, co powiedzieć.Sąsiad uznaje, że rozmo-wa dobiegła końca.Gwiżdże na psa i wychodzą pomału z bramy na chod-nik przed domem.***Natalia łączy się przez Internet z synem, na video rozmowę.- Pani mi znowu zabrała dzienniczek.- Sebastian ma przerazliwiesmutny, nosowy głos.- Rozrabiałeś?- Właściwie to nie.Adam nam przeszkadzał, stale robił głupie miny isię na nas gapił.To mu dałem kopniaka i poleciał z jęzorem do pani.Panimu uwierzyła i zabrała nam dzienniczki.- Komu jeszcze?- Michałowi i Antkowi.To moi koledzy.Pożyczamy sobie zabawki.Mówią, że mam najlepsze.Ale wiesz? Zepsuli mi tę grę w samochody.- Co tam się mogło zepsuć? - Natalia nie bardzo kojarzy.Wysłała mukilka zabawek, część kupował Wiliam.- Tata powiedział, że.- zawiesza głos, mijają cenne sekundy, a onmilczy.- Co powiedział tata?- Powinienem się dzielić z innymi dziećmi, bo nikt nie będzie mnielubił.- Tata ma rację - Natalia oddycha z ulgą.Już myślała, że Mateuszskrytykował tę falę prezentów.Okazał się bardziej rozsądny niż ona.Zaw-sze jej ustępuje.Nawet gdy nie ma powodów.Wówczas daje jej wyraznieodczuć, jaki jest wspaniałomyślny!- Wiesz, inne dzieci nie mają takich zabawek jak ty.- No, wiem.Ale.Adaś powiedział, że ja nie mam mamy.Natalia czuje bolesne ukłucie.252- A wiesz, że Maciek pali papierosy? I nazywa mnie cholernym skar-żypytą! Nie mogłabyś już wrócić?Natalia intensywnie myśli nad sensowną i prostą odpowiedzią.Czas niestanął w miejscu, nie czeka łaskawie, aż ona wymyśli jakieś wytłumacze-nie.Sebastian sam znajduje odpowiedz.- Ja bym wolał ciebie od tych zabawek.To dlaczego nie wracasz? Szy-kujemy przedstawienie w przedszkolu.- Wspaniale! - Natalia z przesadnym entuzjazmem rzuca się na tę dy-gresję, wdzięczna, że pojawiła się w dobrym momencie.- Gram jeża.Mam takie kolce z gąbki na plecach.One wcale nie kłują,bo są na niby.Babcia mi je uszyła.Chodzę po trawie, takiej specjalnej, poddrzewem, co je pani z nami robiła.Z gałązek i bibuły.Spotykam kreta iłasicę.- Znasz dobrze rolę?- Mówię tylko: Co za piękny dzień! , a oni mi odpowiadają: Toprawda.Wtedy idę do mojej jeżowej mamy i znajduję ją przy poziom-kach.Jemy razem, pani pozwala nam mlaskać, a potem wracamy do norki.I śpiewam z nimi piosenkę.O mamie.Wiliam zagląda do pokoju, ale widzi, że Natalia rozmawia, więc się wy-cofuje.Po chwili jednak wraca, bierze ostrożnie plik wydruków ze stołuobok laptopa, a potem naciska jakiś klawisz i znacznie poprawia odbiór.Teraz Sebek wydaje się mówić tak, jakby był obok.Głos jest czysty i bli-ski.Natalia łapie go za rękę, gdy chce wyjść.Wiliam pochyla się.Całująsię.Ona, w podzięce, że ułatwił jej kontakt z synem, a on dlatego, że niezaniedbuje żadnej okazji, by jej dotykać.Jest w tym zżyciu, scaleniu z niąbardziej zaborczy niż sześciolatek, obecny na ekranie.Chłopczyk się jesz-cze nie poddał, ale jego szanse na rywalizację z Wiliamem wydają się ma-leć.- Mamo? - głos Sebastiana dochodzi z daleka, ale jest wyrazny.Terazbrzmi jak wyrzut.Upomnienie, że Natalia woli wymianę pieszczot z ko-chankiem nizli rozmowę z dzieckiem.253- Słucham cię cały czas - usprawiedliwia się Natalia, obejrzawszy sięostatni raz za sylwetką w czerni.To nie do wiary, jak on na nią działa!Wszedł na chwilę i kompletnie straciła głowę.Chciałaby go zatrzymać,nawet teraz.Nadal czuje jego zapach i mrówki, które w rozkosznym letar-gu wędrują jej po plecach.- Przyjedziesz na nasz teatrzyk? - Synek na szczęście nie ma pojęcia orzeczywistej przyczynie jej rozmarzenia, bo dzieje się poza zasięgiem ka-mery internetowej.- Jest z okazji Dnia Mamy.Będą ciasteczka, które sami upiekliśmy itruskawki z bitą śmietaną.Natalii robi się przykro.- Wszystkie mamy są zaproszone.Ja też mam dla ciebie zaproszenie.Sam zrobiłem.Jest zielone i ma biedronkę, która rozkłada skrzydełka zkropkami.To jest takie migami.Pani powiedziała, że to się nazywa miga-mi.Julka mi pokazywała jeszcze inne migami.- Origami - poprawia przytomnie Natalia, czując, jak zasycha jej wgardle.- Co?- To jest orgiami.- A jak ja powiedziałem?- Trochę przekręciłeś.- To przyjdziesz? Mam laurkę i prezent.Wazonik z masy solnej.Samgo lepiłem na butelce.Można do niego nalać wody.Jest czerwony, wkwiatki, ma namalowane.- Kochanie.- Natalia czuje, że się za chwilę udławi tym sztucznym,żałosnym słowem.- Dzień Mamy jest za parę dni, całkiem niedługo.- Przecież samolot leci kilka godzin.Na pewno zdążysz! Jak zarazwykupisz bilet.- Wątpię, czy.- żałośnie tłumaczy się, myśląc o sobie jak o najpo-dlejszej zdzirze.To nic nie pomaga.Samobiczowanie nie boli.A powinno!254- Julka mówiła, że znasz jednego pilota, to on cię zabierze.do swoje-go samolotu.- Tak.?- Po prostu wsiądziesz i przylecisz.- Nic prostszego nie można sobiewymarzyć.- Sebastian - Staje jej nagle przed oczami obraz świętego, przebitegolicznymi strzałami, cierpiącego, wciąż jeszcze żywego.Dlaczego dali mutakie straszne imię? Naznaczone niewyobrażalnym cierpieniem.- Ty u niego nie musisz nawet mieć biletu.Wystarczy, jak się z nim prześpisz i ładnie poprosisz Natalia słyszy wgłowie szydzący głos.Może.spróbować?- Bo ja powiedziałem, że ty będziesz na pewno.Natalia tchórzy.Udaje, że go nie słyszy, zwala winę na złe połączenie.- Nie słyszę, co mówisz.Halo? Halo!- Ale ja ciebie bardzo dobrze słyszę - oznajmia nadąsany Sebek.- Sebastian? Halo? - krzyczy Natalia, udając dalej
[ Pobierz całość w formacie PDF ]