[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jak-by to wszystko była moja wina.Albo jakby było zarazliwe.Próbowałam to roz-ładować, uśmiechając się do nich, ale wtedy szybko odwracały wzrok, trochęprzerażone.Na szczęście, ponieważ to jest Nowy Jork, nikogo to naprawdę nie obchodzi-ło.Przez chwilę będę obiektem ciekawości, a potem stracą zainteresowanie.RLW południe Franklin zabrał mnie do sanktuarium Arielli, żebym mogła jejpodziękować za to, że tak długo trzymała dla mnie posadę.Cała ściana zapełnio-na była jej zdjęciami w towarzystwie sławnych ludzi.Ubrana w swój markowy" jasnoniebieski kostium, przyjęła moją wdzięcz-ność powolnym skinieniem głowy z na wpół zamkniętymi oczami.Nie było nicbardziej niepokojącego niż Ariella z jej stylem capo di tutti capi.- Może kiedyś ty będziesz mogła zrobić coś dla mnie.- Albo miała chro-niczną chrypkę, albo rozmyślnie przybrała sposób mówienia Don Corleone ( Po-trzebuję pewnej przysługi, czy mogę na ciebie liczyć?").Bardzo ciężko dla ciebie pracuję, chciałam odpowiedzieć.Zanim to wszystkosię stało, miałam lepsze wyniki niż którakolwiek z twoich pracownic, i zamie-rzam osiągać je znowu.Nie płaciłaś mi za ani jedną sekundę mojej nieobecności,a jej powodem nie był mój kaprys.- Oczywiście, Ariello - odpowiedziałam.- I zrób coś z włosami.Skinęła na Franklina, odzianego w nieskazitelny garnitur, dając w ten sposóbsygnał, żeby mnie wyprowadził.Na korytarzu Franklin postukał się wypielęgnowanym palcem w czoło mię-dzy brwiami, gdzie znajdowałaby się głęboka zmarszczka, gdyby co sześć tygo-dni nie wstrzykiwano mu tam botoksu.- O Boże! - westchnął.- Czy tylko mnie, czy również tobie Ariella wydaje sięlekko.psychiczna?- Nie bardziej niż zwykle, ale ja chyba nie jestem dziś najlepszym sędzią w tejkwestii.Zrobił współczującą minę.- Wiem, dziecinko.Jak się czujesz, koleżanko?- W porządku.RLNie było sensu mówić nic więcej.Franklina ani trochę nie interesują proble-my innych ludzi.Jest w tym jednak całkowicie szczery, a ja nie mam nic prze-ciwko temu.- A co u ciebie? Co porabia Henk?- Doprowadza mnie do ruiny i łamie mi serce.Mam dla ciebie dowcip: jakajest różnica między fiutem a premią?- Henk obciągnie ci premię?- No właśnie.- To ty dostajesz premię?- Ech.- Poklepał mnie po ramieniu i przybrał zwyczajną minę.- Dojdzieszdo siebie, dziecinko.Będę musiała.Fakt, że Franklin jest przezabawny i chętny do rozmowy o swoim życiu oso-bistym, nie czyni go moim przyjacielem.Jest moim szefem.W istocie zaś jestszefem mojej szefowej.(Lauryn mu donosi).-.i słyszałaś, co powiedziała Ariella: zrób coś z włosami.Umów się z któ-rymś z fryzjerów u Perry'ego K.Właśnie tego było mi trzeba: niedorzecznie skomplikowanej fryzury, gdy tyl-ko jedną rękę miałam sprawną.W przerwie na lunch próbowałam zrobić coś" z paznokciami, ale gdy zdję-łam bandaże, manicurzystka zzieleniała i stwierdziła, że są o wiele za krótkie,aby mogła przykleić do nich akrylowe tipsy.Kiedy wróciłam z tą złą wiadomo-ścią, Lauryn zachowała się tak, jakbym kłamała.- Ta dziewczyna powiedziała, żebym wróciła za miesiąc -protestowałam sła-bo.- Wtedy mi je przyklei.- Zrób cokolwiek.Aha, nowa kampania.ciekawa jestem twoich weekendo-wych sugestii.RLGdy Lauryn powiedziała, że ciekawa jest moich weekendowych sugestii, wistocie miała na myśli to, że oczekuje w pełni zrealizowanej kampanii, wraz z in-formacjami prasowymi, ulotkami, kosztorysem i umową podpisaną przez ScarlettJohansson, która zapewnia, że jest tak wzruszona, mogąc być nową twarzą Can-dy Girrl, iż zgadza się na to za darmo.- Zobaczę, co mogę zrobić.- Ruszyłam do swego biurka i zaczęłam przeglą-dać wszystkie dane.Dopiero póznym popołudniem mogłam przejrzeć moją pocztę elektroniczną.W przeciwieństwie do domowej, poczta biurowa została otwarta i udzielono nanią odpowiedzi.Przejrzałam wszystkie e-maile.Najwięcej przyszło od redak-torek czasopism poświęconych urodzie, z prośbami o produkty, którym te za-chłanne krowy prawdopodobnie nigdy nie poświęciłyby miejsca na łamach, albood ludzi, z którymi wspólnie robiłam różne kampanie, wreszcie od George'a (Pa-na Candy Girrl), z jego własnymi, głupimi pomysłami.I wtedy nagle serce omalnie wyskoczyło mi przez gardło: oto e-mail, na który czekałam! Wytłuszczonaczarna czcionka.a więc nowa i jeszcze nieprzeczytana wiadomość.wiadomośćod Aidana.Do: AnnaW@CandyGirrl.comOd: Aidan_maddox@yahoo.comTemat: dziś wieczoremPróbowałem zadzwonić, ale twój telefon był zajęty.Chciałem cię złapać, za-nim wyjdę.Do zobaczenia wieczorem.Nic ważnego; po prostu chciałem ci po-wiedzieć, że cię kocham i że będę cię kochać zawsze, i zawsze, i zawsze, bezwzględu na to, co się dzieje.Aidan xxxixRLPrzeczytałam tę wiadomość ponownie.Co to znaczy? Chciał się ze mną spo-tkać dziś wieczorem? Wtedy spostrzegłam datę: 16 lutego, a dzisiaj był 20kwietnia.Ta wiadomość nie była nowa: cała adrenalina przebiegająca przez mojenieszczęsne, pełne nadziei ciało natychmiast opadła.Byłam idiotką i mogłam wi-nić jedynie lekarstwa.Ta wiadomość musiała nadejść po tym, jak wyszłam, żebysię z nim spotkać tamtego wieczoru, przed dziewięcioma tygodniami, a ponieważbyła wyraznie osobista, personel jej nie otworzył i pozostawił, abym sama jąprzeczytała.Rozdział 19PIERWSZE SPOTKANIE Z MADDOKSAMI- Jak spędzasz Zwięto Dziękczynienia? - zapytał Aidan.- Nijak.- Nie zastanawiałam się nad tym.- Chcesz pojechać do Bostonu i spędzić je z moją rodziną?- Hm, w porządku, dzięki.Jeśli jesteś pewien? Odpowiedziałam powściągli-wie, ale wiedziałam, że to wielka sprawa.Chociaż nie tak wielka, jak sądziłam.Kiedy opowiedziałam o tym w pracy, wszyscy byli zdumieni.- Od jak dawna jesteście ze sobą?- Od piątku.- Od zeszłego piątku? Masz na myśli ten piątek, który był pięć dni temu?! Tostanowczo za wcześnie!W świetle niepisanych reguł nowojorskiego randkowania robiłam falstart, je-śli nie minęło przynajmniej siedem tygodni.Bezpośrednie przejście od deklaracjiwyłączności do spotkania z jego rodziną było zakazane.W istocie dotychczasuważano to za wręcz niemożliwe.Było absolutnie niezgodne z zasadami.Praw-RLdziwie niekonwencjonalne.Wysoce nieodpowiednie.Do niczego dobrego to niedoprowadzi, przewidywano, z dezaprobatą kręcąc głowami.- To dopiero za cztery tygodnie - protestowałam.- Trzy i pół.Nie potrzebowałam ich pesymizmu.Miałam własne obawy: Aidan opowie-dział mi o Janie.To powinno być tematem jakiejś póżnonocnej spowiedzi, ale okolicznościsprawiły, że było wyznaniem poranka; poranka po owej nocy, gdy pierwszy razspaliśmy ze sobą i Aidan wydał mi się dziwny.Spózniłam się przez to do pracy,ale się tym nie przejmowałam.Musiałam wiedzieć.Oto, w czym rzecz: Aidan i Janie spotykali się z sobą od stu lat.Wychowywa-li się w Bostonie, w odległości kilku mil, i razem chodzili do szkoły.Potem roz-jechali się do różnych uczelni i związek się rozpadł za obopólną zgodą, ale kiedytrzy lata pózniej wrócili do Bostonu, wszystko znów się zaczęło
[ Pobierz całość w formacie PDF ]