[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Słyszysz?! - powtórzył, dodając do pytania zgrzyt-nięcie zębami.Wiedzma wzdrygnęła się lekko.Namgnienie oka zdziwiła się nawet, \e spod wąsów władykinie sypnęły iskry.- Tak, wasza ksią\ęca mość.Ktoś krzyczy - odpo-wiedziała, splatając palce przysłonięte fałdami spódnicy.Niewielki urok nie zaszkodzi, pomyślała.Maleńki, takdla bezpieczeństwa.Skoncentrowała się.Ksią\ę wstrząsnął głową raz i drugi, jakby chciał siępozbyć natrętnie brzęczącej muchy.I popatrzył na cza-rownicę nieco nieprzytomnie.Kolejny krzyk, zakończonypiskliwym jękiem, pomógł mu zebrać myśli i dobitnieprzypomniał o niewesołych okolicznościach.- Ja ci mogę nawet powiedzieć, kto krzyczy - rzekłnad wyraz spokojnie i na moment obdarzył wiedzmęczymś na kształt zmęczonego uśmiechu.Więcej en-tuzjazmu nie mógłby z niego wydusić nawet najcię\szy inajlepszy urok.- Moja córka.A ty mi powiesz, co trzebazrobić, \eby przestała.I krzyczeć, i.drapać się - dodał.- Drapać, wasza wysokość? - zdziwiła się obłudnieKigva.- Ano drapać - westchnął cię\ko.- Pierwej trzeba jejbyło ręce spętać, bo paznokciami skórę darła.- Przerwałna chwilę i gestem wygonił słu\bę z komnaty.Zapłata 55Odczekał, a\ drzwi zamkną się za ostatnim z czeladnych,i westchnąwszy raz i drugi, podjął konfesję.Nie-codzienną mocno, zwa\ywszy na to, kogo uczynił swympowiernikiem.Widać było, \e nadzieję na ratunek z innejstrony stracił bezpowrotnie.- Ani opanowania \adnego, ani pomyślunku w niejwidać nie było.Nie szło jej nawet przekonać, \e urodęjak nic popsowa.Kigva skinęła głową ze zrozumieniem.Nawet było wnim odrobinę szczerości.Ksią\ę troskał się nie całkiembez powodu.W końcu trafiały się białogłowy, co mimostanu znacznego dokonywały \ycia w panieństwie, bo takbyły nieurodne, \e nawet bogactwo i splendory nie byływ stanie zaćmić wzroku zalotników.Na nic była księciutaka córka.Ani do zawarcia sojuszu, ani do zdobyciafortuny, ani pomno\enia majątku.Tylko na sromotę ipośmiewisko.Władyka nie zwrócił uwagi na owo milczące wsparcieze strony czarownicy.Było mu ono zresztą potrzebne jakpsu na budę, bo nie pociechy oczekiwał, a rady na swojekłopoty.Mówił więc dalej.- To się zaczęła czochrać jak, nie przymierzając, su-ka, kiedy ją pchły oblezą.- Splunął z obrzydzeniem.-Trzeba ją było zamknąć.Spętać całkiem.Bo ju\ nawetczeladni w kułak parskali od tych sztuk, co wyczyniała.Myśleć by mo\na, \e dziewkę od wiłów na zamek wzią-łem!Wiedzma znów kiwnęła głową.Choć tym razem niesiliła się nawet na zrozumienie.Ksią\ęca córka nie tyle zurody słynęła, co z dumy i pychy.Na pozór miła, ludziniczym robaków marnych traktowała.Ka\demu wy\-56 Tomasz Pacyńskiszość własną umiała wykazać.A nieczęsto w sposób takdotkliwy, \e się tym pomniejszonym gałąz sucha i sznurkonopny zwidywały jako sposób na uwolnienie ziemimatki od tak paskudnego brzemienia, jakim sami się czu-li.Oj, nie kochano ksią\ęcej córki powszechnie.Właści-wie to mało kto ją darzył cieplejszym uczuciem.Nawetojciec własny, wylewając potok skarg i wyrzekań, nie-wiele miał dla niej \alu.Za to znacznie więcej złości ipretensji o despekt uczyniony jego ksią\ęcej osobie.- Od czasu, jak się skrobać nijak nie mo\e, wrzesz-czy.Nie pomogły zioła i maści.Nie pomogły mikstury.Nawet dym kadzidlany \adnej zmiany nie poczynił, choćsię sam opat starał.Znikąd się pomocy nie doczekali-śmy.Jeszcze trochę, a nie tylko ona na rozumie zaczniesłabować od tych wrzasków, ale my! - zakończył ze zło-ścią.Sapnął raz i drugi, a ochłonąwszy nieco, popatrzyłna wiedzmę spod zmarszczonych gniewnie brwi.- Pomo\esz, a wynagrodzę cię sowicie.Zawiedziesz,to obie was końmi włóczyć ka\ę.Za bratanie się z pluga-stwem piekielnym, co rozum i dusze odbiera.Za czarywszeteczne i obcowanie z piekłem.Obie was na rynekpowloką.Nie będzie odwołania ani ratunku i wierzaj mi,z rąk moich nawet na miotle nie umkniesz.***- No? Zdało się na coś twoje czarownictwo? Gadają owas, wiedzmach, mądre.Co wymądrzyłaś? - Znie-cierpliwiony ksią\ę pochylił się ku wiedzmie.- Mów! -rozkazał.Zapłata 57- To jaszczurczy świąd, panie - powiedziała Kigva,skłoniwszy się pierw nisko.- Jaszczurczy?! - Ksią\ę tak się zdziwił, \e nawet ulginie poczuł na wieść, \e czarownica okazała się tak mądra,jak to prości ludzie zazwyczaj gadają
[ Pobierz całość w formacie PDF ]