[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Jest jeszcze coś, o czym chciałbyś dzisiaj porozmawiać?- Wracając z Charliem ze szkoły, wstąpiłem do bankui otworzyłem konto na twoje i swoje nazwisko.Wymieniłemteż trochę gotówki na drobne, żebyśmy jutro mieli czym wy-Anula & Irenascandalousdawać resztę.Jest tutaj.- Tripp postukał palcem w wiekometalowej kasetki.- Moim zdaniem powinno wystarczyć napierwsze transakcje.Może życzysz sobie.- Nie, z pewnością wszystko się zgadza.Nie chciała przeliczać monet ani oglądać imponującorówniutkich kolumn liczb wpisanych do księgi ręką Trippa.Wolałaby też nie stać tuż obok niego, w pustym sklepie iw łagodnym świetle lampy.Tripp zamknął księgi i odłożył je na półkę pod ladą, a nawierzchu umieścił bloczek z rzędami wydrukowanych rubryk.Wszystkie te drobne czynności wykonał ze swoją zwyczajową, pedantyczną starannością.Jak to możliwe, że on zachowuje się tak obojętnie, podczasgdy ona ledwie się trzyma? Znów poczuła pod powiekami łzyi wbiła paznokcie w dłoń, aby się nie rozpłakać.Chyba jeszczenigdy nie była taka roztrzęsiona.Jak miała przetrwać jutrzejszydzień - to wymarzone, uroczyste otwarcie - skoro dręczyło jątyle wątpliwości, a jej serce przepełniała taka boleść? Skoro nieznała odpowiedzi na zasadnicze pytania?A może po prostu należy je zadać? Oczywiście, że tak.Trzeba odważnie zmierzyć się z problemem.Zażądać odTrippa wyjaśnień.Przecież ją pocałował.Wziął ją w ramiona, tulił i pieścił.Co więcej, chwycił ją na ręce i niósł do swojego łóżka.Towszystko chyba dawało jej prawo do odpowiedzi na kłębiącesię w głowie pytania? Niewątpliwie.Wzięła głęboki oddech.W myśli już formułowała kolejnesłowa, lecz wraz z nimi pojawiły się wątpliwości.Owszem, Tripp ją pocałował, dotykał i chciał się z nią kochać; Ale czy zrobił coś innego? Czy powiedział, że ją kocha?Anula & IrenascandalousCzy w jakikolwiek sposób dawał jej do zrozumienia, że muna niej zależy? Czy sugerował, że pragnie czegoś więcej niżtylko przelotnej intymności?Skądże.Uczciwie musiała przyznać, że nigdy jej nie zwodził.Niczego nie obiecywał, niczego nie proponował.Wczoraj chciał się tylko zabawić, a ona nie zaprotestowała.W tejsytuacji nie miała więc prawa go indagować.A gdyby nawet zdobyła się na odwagę i zapytała Trippao żonę? Jak zniosłaby odpowiedz, że on wciąż kocha tę kobietę, należy tylko do niej i zawsze będzie, aż do swegoostatniego tchnienia?Kaitlin wiedziała, że nie powinna się łudzić.Miała swoje marzenie.Tripp także.Oboje chcieli je spełnić i to sprawiło, że ich drogi się skrzyżowały.I równie łatwo się rozejdą, gdy każde z nich osiągnie cel.To przecież normalnakolej rzeczy.Tripp zdmuchnął płomień lampy i ciemność rozjaśniałotylko wpadające z kuchni słabe światło świecy.- Jutro wielki dzień - powiedział.Jego głos zabrzmiał w mroku tak aksamitnie miękko,wręcz kusząco.Kaitlin wyprostowała się, usiłując zebrać siły, uodpornić się na obezwładniający urok tego mężczyzny.I do końca zachować dumę.- Jutro się przekonamy, czy nasza spółka okaże się sukcesem i spełni nasze oczekiwania - odparła.Była zadowolona,że nie widać jej twarzy, poczuła bowiem ogarniający ją żar,gdy Tripp przesuwał się za jej plecami.Na moment się zatrzymał, po czym ruszył w stronę kuchennych drzwi.- Cóż, dobranoc, wspólniczko.Zniknął za zasłoną, zanim Kaitlin zdążyła odpowiedzieć.Anula & IrenascandalousZostała sama w przestronnym, cichym sklepie i głęboko sięzamyśliła.Mimo przeciwności losu stopniowo szła w życiudo przodu.Jeszcze nie tak dawno z dnia na dzień została bezgrosza przy duszy.Potem stała się współwłaścicielką zrujnowanego sklepu.A dziś jego lśniące półki uginały się od wspaniałych towarów, nad wejściem wisiał piękny, nowy szyld,a w gazecie ukazało się zachęcające ogłoszenie.Klienci niecierpliwie czekali na otwarcie.Jutro Kaitlin Jeffers zacznie zarabiać i oszczędzać.Wkroczy na drogę prowadzącą prosto do celu.Już wkrótce wyjedzie do Nowego Jorku.Tam, gdzie wreszcie spełni się jejwielkie marzenie.Teraz było ono niemal w zasięgu ręki.Gdyby jeszcze można zapomnieć o mężczyznie, którywłaśnie stąd wyszedł.Kaitlin odwróciła się i wpatrzonaw lekko falującą zasłonę, słuchała jego cichnących na schodach kroków.Anula & IrenascandalousROZDZIAA PITNASTYNadszedł oczekiwany dzień otwarcia.Kaitlin wstała wcześniej niż zwykle i krzątała się po kuchni, pomagając Trippowi zrobić śniadanie i wyprawić Char-liego do szkoły.- Będę dzisiaj mógł pobyć w sklepie, panno Kaitlin? -spytał chłopiec, gdy Tripp ubierał synka.- Oczywiście, Charlie.- Uklękła przy nim, a dzieciakzarzucił jej rączki na szyję i mocno cmoknął w policzek.Tencałus należał do porannego rytuału, który nieodmiennie podnosił Kaitlin na duchu.- Postaram się szybko odrobić lekcje, żebym mógłwcześniej wrócić do domu.Mogę, papo? - Charlie posłał ojcu błagalne spojrzenie.- Dobrze, ale bądz grzeczny i słuchaj panny Bailey.-Tripp przygładził niesforne loki synka.- Będę, papo.Obiecuję.- Do widzenia, Charlie.- Kaitlin podała mu czytankę orazzapakowany przez Trippa lunch.Wyszli wreszcie, ona zaś pośpiesznie sprzątnęła ze stołu, zmyła naczynia i pobiegła do swojej sypialni.Tam powoli obróciła się przed dużym, owalnymlustrem.O tej porze roku jeszcze w zasadzie nie nosiło się bardzoAnula & Irenascandalousjasnych strojów, lecz Kaitlin celowo włożyła dzisiaj suknięz żółtej organdyny.Uznała bowiem, że w tym kolorze będziesprawiać wrażenie osoby pogodnej, wręcz radosnej.Właściwie taka była - nawet mimo cierpienia.Doczekała przecieżswojego wytęsknionego, galowego otwarcia i miała ochotętańczyć z radości!Poprawiła elegancko upięte włosy, poćwiczyła uroczy,powitalny uśmiech właścicielki i pomknęła do sklepu.Wszystko wyglądało cudownie.Pełne półki przyciągaływzrok i kusiły różnorodnością towarów - nowiutkich, kolorowych i zupełnie innych niż u konkurencji.Mimo przepełniającego serce żalu do Trippa Kaitlinmusiała przyznać, że jako wspólnicy stworzyli wyjątkowoudaną spółkę.Nie zawsze się ze sobą zgadzali, lecz razem przerobili zapuszczone, częściowo zrujnowane pomieszczenie w imponująco piękną placówkę handlową.Już samo to było wystarczającym powodem do szczęścia.- Na zewnątrz czeka mnóstwo ludzi - powiedział Tripp,gdy kilka minut pózniej wszedł tylnymi drzwiami.- Czyż to nie wspaniałe! - Kaitlin nigdy w życiu nie byłaaż taka podekscytowana.Z przyjemnością wsłuchiwała sięw dochodzący z ulicy szmer rozmów i odgłos kroków nadrewnianym chodniku.- A więc dokonaliśmy tego, co? - Tripp przystanął obokniej.- Niewątpliwie - odparła rozradowana.- Prawdę mówiąc, nie sądziłem, że nam się uda.Na początku wszystko wydawało się beznadziejne.- Ale daliśmy sobie radę.Anula & Irenascandalous- To chyba oznacza.- Tripp lekko się pochylił i zajrzałjej w oczy -.że już niemal jesteś w drodze do NowegoJorku.- A ty w drodze powrotnej na swoją ukochaną farmę.- Prawdopodobnie.- Tripp odetchnął głęboko
[ Pobierz całość w formacie PDF ]