[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Przystanęła w miejscu i powiedziała:- Ludzie pustyni nazywali to Przekleństwem Starego Mężczyzny.Leczyli się, robiącsobie okłady na genitalia z wielbłądziego łajna.-1 to im pomagało? - zapytałem, gdy podjęliśmy przechadzkę.- Oczywiście, że nie - prychnęła.- Ale wyglądało na to, że jakoś łagodzi objawy.Gdy doszliśmy do jej domu, spytałem, z jakiego okresu pochodzi.- Georgiańskiego - odparła i spytała, czy mam ochotę wpaść do niej na kawę.Byłem ciekaw, jak dom wygląda w środku, więc odpowiedziałem, że z przyjemnością.Gdy weszliśmy do holu, ujrzałem grubą kobietę w fartuchu, która na klęczkach pastowałapodłogę.Pani Lewis--Masters powiedziała:- Panie Mole, to jest pani Golightly, moja gospodyni.Pani Golightly poderwała się na nogi i oświadczyła:-Ach tak, widywałam pana Mole'a Pod-Niedzwiedziem.Zgłosiłam się do występu wnaszym przedstawieniu parafialnym.Czy ukończył pan już pisanie, panie Mole?Skłamałem, mówiąc, że muszę jeszcze wprowadzić parę poprawek, ale w zasadzie sztukajest gotowa.Pani Golightly zachichotała i powiedziała:- Mam nadzieję, że napisał mi pan jakąś dobrą rolę.Zaśmiałem się wymuszenie, a ona wyszła zrobić kawę.Pani Lewis-Masters zaprowadziła mnie do saloniku mieszczącego się we frontowej częścidomu.Czułem się, jakbym wszedł do muzeum antropologicznego.Na ścianach wisiały głowyzwierząt, a wszędzie wokół stały prymitywne rzezby afrykańskie.Przed marmurowymkominkiem, w którym tliły się polana, leżała rozciągnięta wielka skóra tygrysia wraz z głową.PaniLewis--Masters wskazała mi miejsce na kanapie okrytej skórą zebry, a potem poruszyłapogrzebaczem polana, wzniecając iskry lecące do komina.Kiedy pani Golightly przyniosła na tacydzbanek kawy wraz z filiżankami, spodeczkami i talerzem kruchych ciasteczek, postawiła towszystko na stoliczku wykonanym z nogi słonia i spytała:- A o czym właściwie jest ta sztuka, panie Mole?Odparłem, że nosi tytuł Zaraza! i opowiada o czarnej śmierci oraz o tym, jak odbiła się onana mieszkańcach Mangold Parva.Twarz gospodyni spochmurniała.- Szkoda - mruknęła.- Porównywano mnie do Hathie Jacques.A mój mąż uważa, żejestem nawet od niej śmieszniej sza.- Dziękuję, pani Golightly, może pani odejść - powiedziała pani Lewis-Masters.Pani Golightly wyszła z pokoju, trzaskając drzwiami.- Jak wszyscy grubi ludzie, pani Golightly jest przesadnie drażliwa - zauważyła paniLewis-Masters.- Twierdzi, że jest otyła z powodu swoich gruczołów, aleja przypisuję to temu, żeżywi się prawie wyłącznie słodką roladą.Gdy wraz z mężem byliśmy repatriowani do Anglii,chciałam zabrać ze sobą swoich afrykańskich służących, ale władze nie zezwoliły na ich wjazd dokraju.Pani Golightly jest więc tylko ich nędzną namiastką.Wyraziłem podziw dla głów wiszących na ścianach i zwierzęcych skór, a starsza panipowiedziała, że wszystkie te zwierzęta zostały zabite przez nią albo przez jej męża.- Mam nadzieję, że nie jest pan jedną z tych okropnych politycznie poprawnych osób,które uważają, że zabijanie dzikich zwierząt jest niewłaściwe - dodała.Odpowiedziałem neutralnym chrząknięciem.- W moim przekonaniu człowiek spożywający ciała zwierząt nie może twierdzić, żestoi wyżej pod względem moralnym od ludzi, którzy zabijają zwierzęta dla sportu - wyjaśniła.Zapytałem ją, czy nadal zabija zwierzęta.Odparła, że nie może już posługiwać się strzelbą ze względu na zaćmę i drżenie palcanaciskającego spust.Spytałem, co robiła w Afryce Północnej.- Wraz z nieżyjącym już mężem importowaliśmy ozdoby dla wielbłądów.Sudańczycy bardzo cenią swoje wielbłądy i lubią stroić je przy różnych świątecznych okazjach.Oczami wyobrazni ujrzałem wielbłądy w butach i z torebkami do kompletu.Starsza paniwyjęła ze skórzanej walizki album i pokazała mi zdjęcia, na których była ona i biały mężczyzna odystyngowanym wyglądzie, a otaczali ich ciemnoskórzy Afrykanie w galabijach i bardzoatrakcyjne wielbłądy przystrojone girlandami, dzwoneczkami i frędzelkami.Pani Lewis-Masters wskazała drżącym palcem szczególnie pięknego wielbłąda ipowiedziała:- To był mój ulubieniec.Nosił mnie na grzbiecie, przejechaliśmy razem po pustynikilkaset kilometrów.Miał na imię Duncan.Kiedy pani Golightly odprowadzała mnie do drzwi wejściowych, wyszeptała:- Dziękuję, że pomęczył się pan trochę za mnie.Ja w kółko muszę słuchać tychhistorii o wielbłądach.Wróci pan tu jeszcze?Dlaczego wciąż mi się to przytrafia? Dlaczego emeryci tak łakną mojego towarzystwa? Niemogę zaangażować się w znajomość z kolejną starszą osobą.soboła 22 wrześniaWczoraj, gdy powiedziałem Daisy, że skierowano mnie na konsultację urologiczną,wybuchła płaczem i powiedziała:- Czytałam o prostacie w sieci.Jestem pewna, że wyzdrowiejesz, Aidy.Jesteś młodyi silny, a jeśli to jest to najgorsze.no cóż, jestem pewna, że szybko dojdziesz do siebie.Chciałem kochać się z żoną zeszłej nocy, lecz moja prostata, niby zazdrosna kochanka,stanęła mi na przeszkodzie.Daisy powiedziała, że nic nie szkodzi, ale szkodzi.niedziela 23 wrześniaNie mówiłem o swoich dolegliwościach rodzicom, obawiając się histerii ze strony matki iobojętności ojca, którego absorbuje jego własne wątłe zdrowie.Wpadłem dziś rano, by przekazaćim te wieści, ale słuchali powtórki Archerów z całego tygodnia, więc powiedziałem, że przyjdępózniej.Zajmowałem się czyszczeniem donic stojących na patio na tyłach domu i zrywałem ostatniepomidory.Daisy przyniosła mi filiżankę kawy i posiedzieliśmy chwilę w anemicznychpromieniach słońca.- Powinniśmy coś zrobić z całą tą ziemią - powiedziałem.Zaśmiała się i spytała:- A niby co, Bobie Flowerdew*?Poczułem przypływ weny, poszedłem do domu po ołówek i papier i zrobiłem pobieżnyszkic swojego idealnego ogrodu."Odwróciłem bieg strumienia i zaprojektowałem ozdobę wodną zwodospadzikiem.Posadziłem aleję kasztanowców (żeby móc bawić się w conkers, rozbijaniekasztanów, wyjaśniłem Daisy).Zbudowałem domek letni na obrotowej platformie iskonstruowałem pergolę, po czym pokryłem ją staroświeckimi, słodko pachnącymi różami ikapryfolium.Dołączyła do nas Gracie w barwach swojej drużyny futbolowej z Leicesteru.Gdy zzadowoleniem kopała piłkę, waląc nią w boczną ścianę domu, przez kilka krótkich chwil czułemsię szczęśliwy, że żyję.Po południu powiedziałem rodzicom o czekającej mnie konsultacji urologicznej.Matka zaszlochała:* Bob Flowerdew - znany brytyjski ogrodnik, prezenter telewizyjny i radiowy.- Jeszcze tego mi brakowało!Ojciec rzekł:-Przynajmniej nie jesteś na wózku jak ja, synu.poniedziałek 24 wrześniaNic specjalnego się nie wydarzyło.Boję się tej środy.włorek 25 wrześniaGdy poszedłem odebrać garnitur z pralni, kobieta z obsługi zrobiła mi obciach przy całejkolejce, mówiąc:- Zepsuł pan jedną z naszych pralek, bo zostawił pan w kieszeni marynarki paczkęcukierków Starburst.Zwróciłem jej uwagę, że do obowiązków personelu pralni chemicznej należy sprawdzanieubrań przed włożeniem ich do pralek
[ Pobierz całość w formacie PDF ]