[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- To ile macie państwo latorośli? - zagadnęła gospodynię pewna starszadama.- Mamy synka, Sama - odpowiedziała Lucie.- Więc jest w domu tylko jedno dzieciątko, tak?- Tak.- I nie planujecie państwo więcej?- Nnno.- Zakłopotana Lucie nie bardzo wiedziała, jak powinnazareagować.- Trzeba zaplanować więcej, kochanie, koniecznie trzeba! - Dama nie byław stanie się powstrzymać przed udzieleniem światłej rady.- Bez rodzeństwadzieciątko czuje się w domu takie samotne!- Seton jest jedynakiem, ja jedynaczką i jakoś.- 62 -SR- Naprawdę? - w połowie zdania przerwała Lucie jej rozmówczyni.- Cóżza niezwykły zbieg okoliczności! Ale, ale, kochanie, najczęściej tak bywa, żejedynacy i jedynaczki pragną mieć jak najliczniejsze potomstwo.No, to ileściesobie z mężulkiem wymarzyli dzieciątek? - spytała konfidencjonalnie.- My chyba.My wcale nie zastanawialiśmy się nad tym, proszę pani -wykrztusiła Lucie.- Nie? Kochanie, trzeba się zastanowić, jak najszybciej! Ja zawszepowtarzam moim dzieciom, moim dorosłym dzieciom, ma się rozumieć, że wdzisiejszych czasach nie można żyć chaotycznie, że wszystko trzeba sobie zgóry zaplanować, jak najdokładniej.Planować, kochanie, trzeba planować! Niemożna żyć bez planu.- Naprawdę? - rzuciła Lucie i nie czekając na dalsze pytania czypouczenia swojej rozmówczyni, przeprosiła ją i wybiegła do kuchni.Czuła się taka zdegustowana!Taka zmęczona!I taka wściekła!Na kogo? Na rozbawionych gości, tak swobodnie, tak bezceremonialniekorzystających z uroków towarzyskiego życia, podczas gdy ona, prześladowanaprzez cynicznego i mściwego kryminalistę, trawiona lękiem o przyszłość własnąi całej swojej rodziny, przeżywa - w głębi duszy - istne piekło na ziemi.Boże, niech oni już sobie pójdą! - myślała, wstawiając wodę na kawę.Niech oni już się wszyscy stąd wyniosą, niech już zostawią nas samych.Było dobrze po północy, kiedy życzeniu gospodyni wreszcie stało sięzadość.Lucie czuła się już wówczas tak rozdrażniona, że gdyby goście sami niezaczęli się żegnać, to dla zachęty zaczęłaby chyba ciskać w nich czym popadnie.Ledwie odjechał sprzed domu ostatni samochód, Lucie zamknęła się włazience.Schroniła się tam, czując, że do oczu napływają jej łzy.Musiała sięwypłakać, chciała się wypłakać.Z bezsilnej złości.I z żalu.- 63 -SRNie chcąc, żeby mąż spostrzegł, co się z nią działo, zaraz potem umyłatwarz i wzięła prysznic.W szlafroku przeszła do sypialni.Seton już tam na niączekał, ale ona, zamiast ku małżeńskiemu łożu, skierowała się w stronę szafy.Wyjęła z niej bieliznę, dżinsy i sweter.- Lucie, po co ci teraz te ciuchy? - spytał Seton.- Muszę się ubrać - odpowiedziała.- Po co?- %7łeby pozmywać i z grubsza posprzątać po gościach.W szlafroku będziemi niewygodnie.- Wcale nie musisz sprzątać, kochanie - oznajmił Seton z figlarną miną.-Już wszystko posprzątane.I pozmywane.- Naprawdę? Sam wszystko zrobiłeś? Jakim cudem zdążyłeś? - nie mogłasię nadziwić.Seton roześmiał się.- Tak długo okupowałaś łazienkę - mruknął tonem dobrodusznejwymówki.- Przepraszam.- Nie ma za co, kochanie.Chodz do łóżka.Lucie zgasiła światło, zrzuciła szlafrok, włożyła nocną koszulkę iwśliznęła się pod kołdrę.Nim zdążyła się wygodnie ułożyć, Seton wziął ją wramiona i zaczął obsypywać pocałunkami.Ku swemu własnemu zdziwieniu Lucie poczuła, że nie ma na nie ochoty,że nie ma chęci kochać się z mężem, że chce tylko jak najprędzej usnąć ichociaż na kilka godzin zapomnieć o wszystkim, co ją dręczy na jawie.Zapomnieć o swoim prześladowcy, Ricku Ravenie.I zapomnieć o Setonie, któryswoją zabawą w politykę uczynił jej niełatwą sytuację jeszcze trudniejszą, owiele trudniejszą.- Nie, nie dzisiaj - szepnęła, uwalniając się z objęć męża i odwracając sięna drugi bok.- 64 -SR- Kochanie, dlaczego? - zdziwił się Seton.Ten ton zdziwienia w jego głosie jeszcze bardziej rozzłościł i tak jużrozdrażnioną Lucie.- Bo nie mam chęci! Nie chcę! Rozumiesz? Nie mam ochoty -wybuchnęła.I zaraz potem gwałtownie, histerycznie się rozpłakała.- Kochanie, co z tobą? Co się stało? - Seton zaczął ją wypytywaćłagodnym, zatroskanym tonem.Znowu wziął ją w objęcia, a ona przytuliła się tym razem mocno do niegoi wyszeptała;- Przepraszam.- Kochanie, nie przepraszaj, przecież nie musisz, nie masz za co! Tylkomi powiedz, czy coś ci przypadkiem nie dolega? Naprawdę bardzo się o ciebieniepokoję.- Nie, nie, nic mi nie jest! - zapewniła męża Lucie.- To tylko.To tylkozwykłe zmęczenie! - stwierdziła, opanowując ogromnym wysiłkiem wolinieprzepartą chęć zwierzenia się Setonowi ze wszystkiego, co do tej pory przednim ukrywała i co w związku z tym tak ogromnie jej ciążyło.- 65 -SRROZDZIAA CZWARTYW poniedziałek rano, po odwiezieniu Adama i Sama na przedpołudniowezajęcia do przedszkola, Anna, stałym zwyczajem, wstąpiła do Lucie na kawę.- Och, kochanie, czy coś się stało? - zapytała, zlustrowawszy ją dokładnie.- Bo jakoś tak.mhm.nie najlepiej dziś wyglądasz
[ Pobierz całość w formacie PDF ]