[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wśród skandalów, zbrodni, krytyki sztuk teatralnych, bez przerwy pojawiało sięnazwisko biednego proboszcza z Ars.Jedni pisali o nim z szacunkiem i czcią, nieomal jakoo wysłanniku Boga, który działa cuda i czyta w sercach.Inni, żeby zaspokoid ciekawośdszerokiej publiczności, czynili z niego postad sensacyjną.Stale słyszało się ludzi, jakmówili o nim z zapałem.Wielu, których do tej zabitej deskami wioski sprowadzała prostaciekawośd, wracało z odnalezionym w konfesjonale świętego proboszcza pokojem.Skoro tylko Franek Pertinand lub jego młodszy brat na placu Croix-Paquet wLyonie zadął w trąbkę, dając sygnał do odjazdu, klienci kawiarni Pod Trzema Delfinami zciekawością spoglądali na wielki żółty pojazd, z rzucającym się w oczy napisem: LYON-ARS.Niejeden, nie wiedząc, co robid z czasem, w ostatniej chwili decydował się udad wdrogę i zobaczyd tę ciekawą wioskę.Napływ pielgrzymów wzrastał bez przerwy.Ksiądz Vianney długie godziny spędzałcodziennie w konfesjonale.Często trudno mu było uwolnid się od pielgrzymów, by pójśddo Domu Opatrzności na lekcje religii.W czasie lekcji wielu penitentów stało pod oknamii słuchało go.Nie wszyscy jednak podróżujący do Ars nawracali się.Byli też i tacy, którzywsiadłszy na powrót do dyliżansu, jawnie naśmiewali się z biednego księdza w połatanejsutannie i dużych chłopskich butach, księdza, który przemawiał tak prosto.Inninatomiast wracali do domu rzeczywiście nawróceni.I ci z miejsca usadzali niewczesnychdowcipnisiów.Także na plebaniach i w czasie dekanalnych konferencji wiele mówiono o tymdziwnym konfratrze.Jedni wyrażali poważanie i szacunek, inni natomiast zachowywaliraczej milczenie lub nawet zle skrywane niezadowolenie. Co tam znowu takiego tenproboszcz z Ars?. mawiali niektórzy z pogardą. Znamy go z seminarium.Była tosłaba głowa i miał zawsze kłopoty z egzaminami.Zresztą jakież on odbył studia? Co onwie o świecie? Nie czyta nawet gazet. Jest aż nadto oczywiste, że poluje na oryginała.Dla czego łazi w nędznejsutannie i w buciorach sto razy naprawianych? Czy ksiądz nie powinien dbad o swojąpowierzchownośd, chodby ze względów czysto zewnętrznych? Cóż to za typy pędzą do tego Ars? Skrupulaci, osoby mające przewrócone wgłowie, ciągle szukające nowego kierownika duchowego, prości chłopi i rozleniwienimieszczanie.Zresztą ci, co przybywają do Ars, nie wszyscy się znowu nawracają! Tofanatyk, niewczesny zelant, jansenista.118Taką to brzydką litanię recytowano na niektórych plebaniach o nieszczęsnymproboszczu z Ars. Ludzie nie przychodzą do nas do spowiedzi, ale są przekonani, żemuszą swoje grzechy taskad do Ars narzekał proboszcz z sąsiedniej wioski. Jakby jego rozgrzeszenie miało większą wartośd niż nasze! Trzeba otworzydoczy biskupowi zaproponował inny ksiądz. Musi położyd kres temu obłędowi.Oczywiście, musi w to wkroczyd władza. A ja napiszę do Vianneya stwierdził JanLudwik Borjon, młody pyszałkowaty ksiądz, który świeżo został mianowany proboszczemw Amberieux. W każdym razie nie może to trwad długo. Jednakowoż wielu ludzi popielgrzymce do Ars staje się w naszych parafiach wzorami pobożności zauważyłnieśmiało ksiądz Blandon, by nieco złagodzid wypowiedzi konfratrów. Oby tylko Chrystus miał z tego chwałę, jak mówi święty Paweł dodał któryśze starszych księży. Załóżmy rzekł inny ze ten proboszcz z Ars jest rzeczywiścieświęty.Ale to wszystko.Nie jest on żadnym uczonym. Mój drogi przyjacielu wtrąciłsię profesor filozofii, który dotychczas nie zabierał głosu w dyskusji posiada on takżewiele mądrości.Widad to z jego rozmów na różne tematy.On patrzy na życie w świetleDucha Zwiętego. A jednak prawie wcale nie zna teologii wyrwał się znowu ksiądzBorjon. Gotów jest oprawid w ramki list, jaki do niego zamierzam napisad.W kilka dni pózniej wójt Mandy, wchodząc na plebanię, zastał księdza Vianneyaczytającego list i uśmiechającego się słodko. Sądząc z miny księdza, zdaje się, że ksiądzproboszcz otrzymał jakąś dobrą wiadomośd. O, tak! Wiadomośd, za którą jestemniezmiernie wdzięczny temu, kto mi ją przysłał.Niech pan posłucha, co do mnie napisałktoś, czyjego nazwiska nie mogę wyjawid: Prawie wszędzie nazywają księdza świętym, amimo to nie wszyscy, którzy odwiedzają księdza, wracają nawróceni.Zrobi ksiądz dobrze,jeśli nieco pomiarkuje swoją nierozważną gorliwośd.W przeciwnym wypadku, ku naszejwielkiej przykrości, będziemy musieli zwrócid się do biskupa.Ktoś, kto tak słabo znateologię, nie powinien zasiadad w konfesjonale. Niewątpliwie ten list pochodzi od osoby bardzo zle wychowanej stwierdziłwójt, ściągając brwi. Niech ksiądz wrzuci go w ogieo.Nie zasługuje na to, by się nadnim zastanawiad. O tak, jest się, nad czym zastanowid! Pochodzi, bowiem od człowiekawykształconego.Zresztą on ma słusznośd.To, co pisze, jest świętą prawdą. Czyż tomożliwe? jęknął, Mandy. Ależ tak.W każdej rodzinie jest dziecko mniej, zdolne.Unas w domu byłem nim ja. Księże proboszczu, wśród pielgrzymów bywali także profesorowie i ludziewykształceni, a jednak odchodzili niezwykle zbudowani.Niesłusznie.Czego pan chce?Przecież ja nie odbyłem regularnych studiów.Wprawdzie poczciwy ksiądz Balleyzajmował się mną jakieś pięd czy sześd lat, ale był to trud daremny.Nic nie wchodziło domojej zakutej głowy.Wszyscy moi współbracia w kapłaostwie są o wiele bardziej119wykształceni ode mnie.Wśród nich ja jeden jestem jak Bordin, ten półgłupek w naszejwiosce. Ksiądz jest niesprawiedliwy wobec siebie, bo przecież wie, kim jest. Nie.Ja to mówię poważnie. Mam nadzieję, że ksiądz da należną odprawętemu komuś. Widzi pan, że już przygotowałem papier i pióro.Ale co pana do mniesprowadza? To sprawa dosyd niezręczna. odpowiedział wójt po chwili wahania.Wie ksiądz, że nie mamy obecnie we wsi żadnej oberży.Od czasu do czasu jakiś przybyszpróbował otworzyd nową, ale za każdym razem musiał zwijad interes. Jestem z tego bardzo zadowolony odrzekł ksiądz Vianney z satysfakcją.Wszystko to bardzo piękne, ale teraz nie mamy gdzie przyjmowad pielgrzymów, którzycoraz liczniej przybywają do Ars.Niektórzy nie są w stanie odbyd podróży tam i zpowrotem w tym samym dniu.Musimy, więc jakoś ich za kwaterowad.Niektórzy szukajągościny u gospodarzy, ale reszta musi spędzad noc pod gołym niebem.Potrzebna, więcbyłaby jakaś oberża, albo raczej hotel. Hotel? Hotel w Ars? Tak jest.Powiem, co myślę.Otóż stary Pertinancf mógłby go otworzyd wdawnej oberży, gdyby się ksiądz na to zgodził
[ Pobierz całość w formacie PDF ]