[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Król królów, o co tu chodzi?Po długim czasie uchwycił się oparcia sofy i podniósł.Podszedł znowu do okna.Poprzednio szarpnął tak gwałtownie zasłoną, że prawie całą zerwał, i teraz nie można jej byłodalej przesunąć.Próbował kilka razy, wściekły i rozdrażniony, ale wszystkie wysiłki spełzłyna niczym.Langton Street nadal była oświetlona na pomarańczowo i opustoszała. - Co się z tobą dzieje? - zapytał Stanley tym razem na głos, jak gdyby był kimśinnym. Czy jestem naprawdę chory czy też jest to tylko opózniony szok? Doktor Pateltłumaczył, że ludzie w szoku mogą cierpieć z powodu dziwnych zmian w osobowości, mogąwydawać się sobie obcy, tak jak i innym.Dokończył drinka.Odbiło mu się głośno wódką zmieszaną z na wpół strawionymlunchem z Bull's Head.Najdziwniejsze, że mu to smakowało.Kwaśne i tłuste, zupa zalkoholu i ziemniaków z kawałkami baraniny, którą Gordon nazwał siekanką.Przełknął topowoli, rozkoszując się. Już lepiej.Kto by się przejmował tym, co mówi doktor? Może miposkakać.Madeleine Springer także.Ten cały pieprzony świat może mi poskakać.Wrócił do barku, by dolać sobie wódki, językiem ciągle smakując pozostałe w ustachkawałki kwaśnej siekanki.Kiedy odkręcał butelkę wyborowej, spojrzał w dół i dostrzegł listod Fredericka Orme.Nalewając jedną ręką wódkę, rozerwał kopertę zębami i drugą rękąwytrząsnął list. Drogi Stanleyu!Organizujemy ósmego marca wspaniały koncert dobroczynny w Albert Hall.Wprogramie przewidujemy sześć kwintetów smyczkowych Mozarta.Koncert będzie na rzeczNarodowego Towarzystwa Ochrony Dzieci.Spodziewamy się, że będzie na nim obecny jedenz członków rodziny królewskiej.Koncert ten byłby wspaniałą okazją pańskiego powrotu doorkiestry.Mam nadzieję, że.Stanley powoli zmiął list i rzucił go przez salon.Co, do cholery, ten Frederick sobiewyobraża, że kim jest? Kiedy Stanley był chory i poniżony, Frederick Orme nic mu niezaoferował.Dał mu tylko bukiet pięciu narcyzów i kretyńską książkę z nowelami.Ale teraz toco innego.Teraz, kiedy prasa zapomniała o jego zgwałceniu, Frederick chciał go z powrotem. Wspaniała okazja do powrotu.Gówno!Pociągnął potężny łyk wódki, przepłukując usta, zanim połknął.Cały świat byłwypełniony kłamcami, idiotami i pochlebcami.Nie ma żadnej przyszłości, każdy o tym wie.Wszyscy nurzamy się we własnym gównie i poczuciu własnej przyzwoitości.Jak ktokolwiekmoże śpiewać Alleluja , kiedy siedzimy po uszy w odchodach i nawet powietrze, którenabieramy w płuca, by chwalić tego tak zwanego Pana Stworzenia, jest zatrute?Zwiat jest żartem, śmiesznym żartem maniaka.I jeśli nawet Kaptur zaraził go, a on tąchorobą zarazi jeszcze kogoś, a tamten następne dwie osoby, a te dwie osoby kolejne osiem, itak dalej, aż cały ten cholerny świat będzie zarażony i przeklęty - to co z tego?Z wściekłością wrócił znowu do okna, zerwał do reszty zasłonę i rzucił przez pokójjak ciężki, brązowy płaszcz.Kiedy jednak znowu wrócił do okna, stanął całkowicie uspokojony.Zimne uczuciemrowienia w karku ustało.Przyspieszony oddech nagle tak bardzo się uspokoił, że aż wpłucach zabrakło mu tlenu i zaczął z trudem chwytać powietrze.Langton Street nadal była oświetlona na pomarańczowo i zastawiona zaparkowanymisamochodami.Ale środkiem ulicy bardzo powoli, z ogromną determinacją i wielkimrozgoryczeniem szła dziewczyna, niepocieszona w swym smutku, pchając swój wózekzaładowany po brzegi wypadającymi ciałami.Korpusy były tak srebrzystobiałe, że prawiefluoryzowały jak skóra rozkładających się makreli.Ich oczy były ciemne i pełne lęku przedśmiercią.Głowa mężczyzny ze zmierzwioną brodą zwisała, kiwając się z boku na bok nakażdym wyboju, w cichym, ale bez końca powtarzanym sprzeciwie wobec własnej zagłady.Młoda dziewczyna nie więcej niż czternastoletnia ze skrzyżowanymi na piersiach rękami jakpatyczki, o włosach dzikich i ciemnych, zmatowionych brudem
[ Pobierz całość w formacie PDF ]