[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Wiem.- Wyciągnął dłoń, by dotknąć jej twarzy.-Musi być.126RSROZDZIAA 9- Mam dosyć załatwiania wszystkich spraw - powiedział Morgan.-Jesteśmy wspólnikami, więc połowa zleceń należy do ciebie.- Proszę tylko, żebyś poszedł na pocztę - odparła Stevie.- To krótkispacer - dwie przecznice stąd.Nie mamy znaczków, a trzeba dzisiajwysłać rachunki.- Więc to ty idz na pocztę.Zwieże powietrze dobrze ci zrobi.Przezcały czas nie wychodziłaś z biura.- Czekam na telefon - mruknęła Stevie.- To samo powiedziałaś w poniedziałek rano, kiedy mnie posłałaś pokanapki i kawę.Dzisiaj jest środa i nadal spodziewasz się telefonu?- Tak.- Jej oczy przybrały wyzywający wyraz.Była teraz wwojowniczym nastroju.- Zresztą zamierzam czekać nadal.Już cimówiłam, że ojciec Micka miał atak serca i bardzo się martwię.- To zadzwoń do szpitala.- Zrobiłam to - odparła sztywno.- I co?- Stan pacjenta jest dobry.Morgan przysiadł na krawędzi biurka z ciężkim westchnieniem.- Ale dalej nie ma wieści od Connovera i dopóki on się nie odezwie,ja będę zmuszony biegać ze zleceniami po mieście.- Może wcześniej wróci Marcy.- A właściwie gdzie jest, do diabła, ta nasz recepcjonistka? Za co jejpłacimy, jeżeli połowę czasu spędza poza biurem?Stevie ukryła twarz w dłoniach.Zaczynała ją boleć głowa.127RS- Wezwano ją do sądu jako ławnika.Morgan, już parę razy ci o tymmówiłam.Morgan przez chwilę się zawahał.- Nie możesz całymi dniami pozostawać wyłącznie w zasięgusłuchawki telefonu.To komplikuje życie.Próbowałaś dodzwonić się doConnovera?- Jasne, parę razy.Nie było go w domu ani wczoraj w nocy, anidzisiaj rano.W sklepie powiedziano mi, że wziął dwa tygodnie urlopu inic poza tym.- Rozumiem.Wobec tego będę gońcem do czasu, aż zadzwoni.- Nie.- Stevie wstała i wyjęła portmonetkę z szuflady.- Masz rację,to niemądre.Mam robotę i muszę ją wykonać, więc pójdę na pocztę i dobanku.Kupić ci hamburgera?- Z podwójnymi dodatkami.- Ucieszył się.- I nie martw się otelefon.Nie spuszczę go z oka.Idąc na pocztę, Stevie minęła biurowiec Connover Building".Spojrzała na wieżę z metalu i szkła, w której pracowały setki ludzi.Szczytbudynku ginął w słońcu.Znajdował się pewnie w połowie drogi do nieba -tak jak wieża Babel: w górę, gdzie nikt nie widział końca. Mick, gdzie jesteś?"Kiedy wróciła do biura, Morgan czekał na nią z zapisanąwiadomością.- Jeśli to wszystko, co miałem zrobić, to biorę hamburgera iwychodzę na spacer - oznajmił wielce z siebie zadowolony, wręczając jejkartkę.128RSWiadomość była krótka - Mick Connover telefonował o 13: 00 imiała do niego oddzwonić pod wskazany numer.Wykręciła pospiesznie numer zesztywniałymi palcami i coś musiałapomylić.Starsza pani poinformowała ją, że nigdy nie słyszała o DickuHannoverze, po czym odłożyła słuchawkę.Stevie zaczęła od początku,tym razem wybierając numery z precyzją programisty komputerowego.- Korporacja Connover.Stevie przełknęła ślinę i podała numer wewnętrzny.- Biuro pana Connovera - zabrzmiał jeszcze jeden kobiecy głos.- Chciałabym mówić z Mickiem Connoverem.- Przykro mi, ale pan Connover jest teraz zajęty i nie można muprzeszkadzać.- Sekretarka miała ton zadowolonej z siebie kierowniczkirestauracji, która informuje, że nie ma ani jednego wolnego stolika.- Czychciałaby pani rozmawiać z kimś innym?- Tylko z panem Connoverem - powiedziała Stevie ostro.Już jakodziecko straciła szacunek dla biurowej etykiety.- Proszę gopoinformować, że dzwoni Stevie Knight.- Przykro mi, ale pan Connover nie przyjmuje teraz żadnychtelefonów.Proszę mi podać swój numer, a ja przekażę, żeby do panizadzwonił.- Ależ to ja odpowiadam na jego telefon.- Stevie wzięła głębokioddech, podczas gdy sekretarka wyrzucała z siebie kolejny potokusprawiedliwień.- W porządku przerwała zirytowana.- Przerwałazirytowana.Straciła orientację - od kiedy to Mick miał gabinet w Connover Building"? -Proszę przekazać Mickowi - to znaczy panu129RSConnoverowi - że Stevie Knight próbowała się z nim skontaktować.Będęw domu lub biurze.Zna numery telefonów.- Jestem pewna, że się odezwie, kiedy tylko będzie miał czas. Kiedy tylko będzie miał czas".- Te słowa powracały wciąż do niej,gdy siedziała w mieszkaniu przed telewizorem, ale nie oglądała programu.Właśnie skończyły się wiadomości, było po dziesiątej.Czemu niedzwonił? Z każdą samotnie spędzoną minutą narastała w niej obawa.Cosię z nim działo?Wmawiała sobie, że wszystko będzie dobrze.Nie chciała martwić sięna zapas
[ Pobierz całość w formacie PDF ]