[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wiedziałam, że to, co mówię, jest złe, ale musiałamwiedzieć.Musiałam zobaczyć, jak zareaguje, gdy uderzę w tenszczególnie czuły punkt.Wcześniej nawet się do niego nie zbliżałam, niesądziłam, że będę musiała.Teraz miał mi posłużyć za wykrywaczkłamstw.Widziałam, jak zrobiło się jej niedobrze, jak aura wokół niej sięrozjaśniała: poczucie winy.Czyste, skoncentrowane poczucie winy.Wiedziałam wszystko o poczuciu winy i wiedziałam, że je widzę.Zasłoniła ręką usta i pobiegła do ubikacji.Wstałam, poszłam dokuchni, włożyłam dwa kawałki chleba testowego do tostera, włączyłamczajnik, wyjęłam z szafki biały kubek i wrzuciłam do niegocytrynowo-imbirową herbatę w torebce.Czekając, aż tosty się zarumienią i woda zagotuje, żebym mogłazrobić herbatę łagodzącą mdłości, skrzyżowałam ręcei zastanawiałam się, ile razy Nova całowała mojego męża.Ile razypieściła go i głaskała? Kiedy zamierzała się z nim kochać? Na ilesposobów powiedziała mu, że go kocha? Ile razy słyszała, jak on mówijej, że ją kocha?Zalewając herbatę wrzątkiem i wyjmując zbrązowiałe tosty z tostera,zastanawiałam się, co zrobię, żeby mi za to zapłaciła.* **Nienawidziłam siebie za to, ale uważałam przeszukiwanie jego rzeczyza konieczne.Przeszukiwałam kieszenie, samochód, jego biurko w domu.Zaczęłampojawiać się niespodziewanie w jej mieszkaniu, kiedy wiedziałam, że ontam będzie, jak i wtedy, gdy nie powinno go tam być.Nic.Przez trzytygodnie nic.Kiedy pojawiałam się u niej, gdy on miał tam być, niewyglądali na zaskoczonych.Nie wyglądali, jakby dopiero co zdołali sięubrać ani jakby zamierzali zdejmować ubranie.Zawsze kładła moją rękęna swoim brzuchu, tak jak jego.Gdy przychodziłam, ponieważzapowiadał, że będzie pracował do pózna, nigdy go u niej nie było zawsze pracował do pózna.Wiedziałam jednak, że coś się dzieje.Nadal popadał w zamyślenie,kochając się ze mną, oddalał się w jej ramiona.Gdy byłam z Novą sam nasam, emanowała poczuciem winy.Mają romans.Lub ta myśl chodziła mi po głowie od jakiegoś czasui każdego dnia stawała się coraz bardziej realna chcą zatrzymaćdziecko dla siebie.Czekają na stosowny moment, czekają, aż dziecko sięurodzi, i mają zamiar razem uciec.Albo wprowadzić się do mojegodomu.On, ona, moje dziecko, mój dom.Dwadzieścia sześć dni po tym, jak zorientowałam się, że knują coś zamoimi plecami, Mai zapomniał komórki.Zadzwonił do mnie do pracy ipoprosił, żebym po powrocie z butiku sprawdziła, czy telefon jest wdomu, bo jeśli nie, będzie musiał kupić nowy.Elegancki, czarny ibłyszczący telefon leżał na nocnym stoliku.Posiadacz jego tajemnic.Usiadłam na łóżku i zadzwoniłam do Mała, trzymając go w ręku, żebyzawiadomić, że telefon jest bezpieczny. Dzięki Bogu odetchnął z ulgą. Nie, dzięki mnie sprostowałam. To ja go znalazłam. Dobrze, dzięki Bogu i w szczególności dzięki tobie, Stephanie,miłości mojego życia, właścicielce mojego serca. Tak już lepiej odpowiedziałam, zastanawiając się, ile razynazwał tak ją.Odłożyłam telefon i poszłam do łazienki umyć zęby.To właśnierobiłam w decydujących momentach, takich jak ten.Przestępowałam znogi na nogę, przesuwając szczoteczkę po zębach i dziąsłach, uważając,by nie spojrzeć na swoje odbicie w lustrze.Można by uznać, że wszystkieinne miejsca przeszukałam w dobrej intencji: przy okazji robienia prania,sortując rzeczy do pralni, czyszcząc jego samochód.Lecz przeszukiwaniejego telefonu komórkowego, który zazwyczaj nosił przy sobie? To byłonie do zaakceptowania.Tym samym przyznałabym się przed sobą, żemyślę, iż mnie zdradza.Czułam to, wiedziałam o tym na wielupoziomach, ale jeśli przeszukałabym jego telefon i znalazła coś.to byoznaczało, że szukałam.A to oznaczało, że dowie się, iż mu nie ufałam.Może powinnaś zostawić to tak, jak jest, powiedziałam sobie.Zostaniesz sama, jeśli on znowu się w niej zakochał, odpowiedziałam.Zaufaj mu, rzekłam.W mojej głowie rozbłysnął wyraz jego twarzy, nieobecny wzrok idusza spleciona z inną, gdy kochał się ze mną tej nocy, kiedy to wszystkosię zaczęło.Użył mnie, by kochać się z nią, wykorzystał moje ciało, bypołączyć się z jej sercem.Chwilę pózniej trzymałam telefon w ręku i naciskałam guziki.Połączenia nieodebrane prawie wszystkie ode mnie.To samo zpołączeniami przychodzącymi.Otworzyłam zakładkę z małymikopertami, które nazywał SMS-ami, były podobne do e-maili, tylko wtelefonie.Ja nie miałam komórki.Chciałam uniknąć takiego uwiązaniatak długo, jak tylko mogę
[ Pobierz całość w formacie PDF ]