[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.*Szpital europejski imienia Marie CurieNabrzeże Sekwany, Paryż19:15 Corinne, wyniki panny Donelly! krzyknął Jean-BaptisteClouseau, otwierając drzwi swego gabinetu.Zauważył, że zdziwionym wzrokiem spojrzałem na telefon we-wnętrzny stojący na biurku. Nigdy nie zrozumiałem, jak działa ta maszyna! Za dużo tuklawiszy! wymamrotał profesor, drapiąc się w głowę.Najwyrazniej to samo niezrozumienie łączyło go z jego najnowo-cześniejszym blackberry, który co chwila bezskutecznie błyskał302i drżał, a profesor nie zwracał na niego najmniejszej uwagi.Był po całym dniu operacji i wyglądał teraz na jeszcze bardziejzmęczonego niż rano.Pod oczami pojawiły mu się cienie, a jegogęsty zarost wydłużył się co najmniej o pół centymetra.Nad Paryżem zapadła noc, pogrążając pokój w mroku.Clouseaunie pofatygował się nawet, żeby zapalić światło.Nacisnął tylkogłówny guzik jakiegoś pilota, którym włączył wiszący na ścianiewielki płaski ekran.Na wzór pokazu slajdów zaczęły się na nim wy-świetlać wyniki badań Billie.Profesor zaczął je po kolei objaśniać. Analiza krwi potwierdziła zmniejszenie ilości płytek krwi, cojest powodem pani anemii powiedział, spoglądając na młodą ko-bietę przez swoje dziwaczne okulary.Przycisnął kolejny przycisk. Co do echa serca, wykazało ono obecność wielu zgrubień typumyxoma w sercu. Myxoma? Co to znaczy? zaniepokoiła się Billie. To są guzy umiejscowione w sercu sprecyzował krótko Clo-useau.Podszedł bliżej ekranu i wskazał pilotem na ciemniejszy punkcikw kształcie kulki. Pierwszy guzek znajduje się w prawym przedsionku.Ma kla-syczną budowę, zakończony jest szypułką i ma konsystencję galare-towatą.Na pierwszy rzut oka wygląda raczej niegroznie.Milczał przez chwilę, zanim przeszedł do następnego zdjęcia. Drugi guz jest bardziej niepokojący. stwierdził. Wyjąt-kowo duży, ma około dziesięciu centymetrów i budowę włóknistą,303twardą i rozgałęzioną.Znajduje się na poziomie zastawki mitralnej iprzeszkadza wpływowi utlenowanej krwi do lewej komory serca.Organizm nie jest wystarczająco dotleniony i to jest powodem panizadyszki, bladości i częstych omdleń.Teraz ja podszedłem do zdjęcia.Guz wyglądał jak winogronouczepione ścianki serca na cienkich włóknach.Nie mogłem oprzećsię porównaniu go z drzewem, z jego korzeniami i włóknami przeno-szącymi soki, to wyglądało, jakby w środku Billie rosło drzewo. Ja.umieram, prawda? spytała drżącym głosem. Biorąc pod uwagę wielkość tego guza, jeśli się go nie usuniejak najszybciej, faktycznie istnieje duże ryzyko powstania zatoru wtętnicy i śmierci zgodził się Clouseau.Wyłączył ekran, zapalił światło i podszedł do fotela. Jest to operacja na otwartym sercu.Oczywiście ryzykowna,ale w obecnym stanie rzeczy konieczna. Kiedy może mnie pan operować? spytała.Stentorowym głosem profesor wezwał swoją sekretarkę, Corinne,i poprosił o swój bardzo już wypełniony terminarz.Operacje i zabie-gi zaplanowane miał na miesiące naprzód.Bałem się, żeby nas nieprzekazał koledze, ale w imię przyjazni z Aurore zgodził się na jakąśzmianę i wyznaczył termin operacji Billie za dwa tygodnie.Doprawdy, fantastyczny facet!*Od: bonnie.delamico@berkeley.eduTemat: Trylogia anielska Tom 2Data: 13 września 2009, 22:57Do: milo.lombardo@gmail.com304Drogi Panie,odebrałam Pana wiadomości, zostawione na mojej komórce.Chce Pan odkupić ode mnie egzemplarz książki Toma Boyda,którego podobno jest Pan agentem literackim i przyjacielem.Po pierwsze, ta książka nie jest na sprzedaż, a po drugie, mu-szę Pana poinformować, że niestety zaginęła podczas mojejpodróży z San Francisco do Rzymu i obecnie czekam, aż ktoś jąznajdzie i odniesie do biura rzeczy znalezionych na lotnisku Fiu-micino.Z poważaniemBonnie Del Amico*RzymLotnisko FiumicinoKawiarnia Da VinciW terminalu przylotów pojawili się pierwsi pasażerowie lotu Fly-Italia z Berlina.Między nimi z krótkiego pobytu w stolicy Niemiecwracał słynny malarz i designer Luca Bartoletti.Przez trzy dni udzie-lał wywiadów z okazji zorganizowanej przez hamburskie muzeumsztuki nowoczesnej Hamburger Bahnhof retrospektywy jego dzieł.Była to dla niego swoista konsekracja, wyraz społecznego uznaniadla pracy całego życia, gdy ujrzał swoje płótna na ścianie obok obra-zów Andy'ego Warhola i Richarda Longa.Nie cierpiał podróżować obciążony walizkami, toteż jezdziłwszędzie z torbą podręczną i nie musiał potem wystawać przed ru-chomą taśmą bagażową.W samolocie prawie nie tknął posiłku, złożo-nego z gumowej sałaty, okropnego omletu z makaronem przykrytego305celofanem i kawałka tarty z gruszkami o konsystencji gipsu.Zanim dotarł do swego samochodu, wpadł zjeść coś do kawiarniDa Vinci.Już zamykali, ale szef zgodził się przyjąć ostatnie zamó-wienie.Luca poprosił o cappuccino i ciepły sandwicz z mozzarellą,pomidorem i włoską szynką.Usiadł przy barze, żeby skończyć lektu-rę artykułu w La Repubblica , który zaczął czytać jeszcze w samo-locie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]