[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.No, na razie.Bo dotknął listów, które wciąż spoczywały w wewnętrznej kieszeni kurtki, i skierował się w stronęsklepu Swensenów.Powoli wyparowała z niego całazłość.Ten dzień zaczął się znacznie lepiej, niż się spodziewał.Jeśli szeryf zdoła odnalezć przestępców, będzie można nawet powiedzieć, że ma wyjątkoweszczęście.Nagle usłyszał za sobą czyjś głos.- Beauregard Chandler?Odwrócił się szybko i zobaczył trzech mężczyznstojących na środku piaszczystej drogi.Wszyscy mierzyli do niego z broni.Widział ich już wcześniej tegodnia przy sklepie Swensenów i nawet zwrócił na nichuwagę, ale nikogo mu nie przypominali.Jeden byłstarszy i miał pooraną twarz.Dwaj młodsi też nie budzili zaufania.- Nie pamiętasz nas, ale myśmy cię już widzieli,kiedy Eustace do ciebie strzelał - odezwał się najstarszy z nich.Wskazał jednego z towarzyszy.- Szkoda,że nie dokończył wtedy tego, co zaczął.Bo spojrzał na młodszego mężczyznę.- Eustace Dudley - powiedział zimnym głosem.Mężczyzna wcale się nie przestraszył.Wyglądałwręcz na zadowolonego.- Ho, ho, stałem się sławny - zaśmiał się i potrząsnął koltem.- Dostałeś dziś pocztę od tej sklepowej - dodał.- Jest tam coś, czego potrzebujemy.- Chodzi wam o potwierdzenie mojej tożsamości? - Bo potrząsnął głową.- Nikomu tego nie dam.- Nie musisz dawać.- Mężczyzna zmrużył oczyi podszedł bliżej.- Po prostu cię zastrzelę i wezmęto, o co mi chodzi.Nikt nie będzie wiedział, kimjesteś.Bo starał się realnie ocenić swoje szanse.Było ichtrzech.Wszyscy byli uzbrojeni i z pewnością potrafilistrzelać.Popełnili tylko jeden błąd, podeszli tak, żemusieli na niego patrzeć pod słońce.- Szeryf i jego brat wiedzą już o całej sprawie -rzekł.- A poza tym zna mnie całe miasteczko.- Nie szkodzi.W obu Dakotach jest mnóstwomiast.Zanim szeryf zdoła poinformować innycho tym, co się stało, my zdążymy już wyczyścić twojekonto.I będziemy żyć jak ci milionerzy w San Francisco.- Eustace Dudley wycelował broń wprostw pierś Bo.- No, dawaj!Bo włożył dłoń do wewnętrznej kieszeni kurtkii wyczuł swój drugi pistolet.Dobrze zrobił, że mimogniewu, zdecydował się go tam schować.Nie podobało mu się tylko to, że jest sam przeciwko trzembandytom, ale postanowił wykorzystać słońce i zaskoczenie.- Z przyjemnością - mruknął i uśmiechnął sięzimno.Kitty nigdy w życiu jeszcze się tak nie bała.Oczywiście zdarzały jej się chwile strachu, jak choćby wtedy, kiedy zaatakował ją mustang, ale to, co działo sięz nią teraz, było zupełnie wyjątkowe.Wiedziała, że Aaron nie chciał, by mieszała sięw sprawy Bo.Rozumiała też, że mężczyzni nie sąszczęśliwi, kiedy kobieta walczy w ich imieniu.Jednak ta sprawa była zupełnie wyjątkowa.Kittydoskonale wiedziała, jak się obchodzić z bronią,i od lat miała do czynienia z kowbojami z Badlandów.Bo Chandler różnił się od tutejszych ludzi.Nie sądziła, żeby kiedykolwiek musiał walczyć o życie.Czuł się pewnie, ponieważ nauczył się strzelaći dobrze sobie radził ze strzelaniem do tarczy lubrzutków.To jednak w niczym nie przypominało strzelania do ludzi.Być może Bo nawet nie wiedział, co toznaczy zajrzeć śmierci w oczy.Przecież kiedygo poprzednio zaatakowali, nawet nie zaczął siębronić.Kitty wiedziała, że naraża się na jego gniew.Niemogła jednak trzymać się z daleka od Misery, kiedyBo groziło niebezpieczeństwo.Musiała pospieszyćmu z pomocą.Zobaczyła go zaraz po tym, jak wjechała na główną ulicę Misery.Bo stał naprzeciwko trzech mężczyzn.Serce nagle zabiło jej mocniej, gdy zrozumiała, że ci ludzie nie pochodzą z miasteczka.Kiedy zbliżyła się do nich jeszcze bardziej, zauważyła kolty w ich dłoniach.Wszystkie były wymierzone w Bo.Niewiele myśląc, dzgnęła ostrogami konia i pogalopowała w ich stronę.Zanim Bo zdołał wyciągnąć broń, zobaczył, jakCody i Seth wybiegają ze swego domu
[ Pobierz całość w formacie PDF ]