[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Te oczy przesunęły się ku niej.Nie bała się.Terroryzował ją tak bardzo i odtak dawna, \e zwykły strach nie miał \adnego znaczenia.Zwierzę znikło i pojawił sięmę\czyzna.Rozpoznała go.- To ty - szepnęła.Podał jej rękę i pomógł usiąść.- Jakie to wygodne, \e mo\esz zmieniać postać.- Mówiła cichym, ledwosłyszalnym głosem.- Jakim zwierzęciem jesteś?- Wilkiem - powiedział, pomagając wstać jej z łó\ka.Wyśliznęli się zpokoju, trzymając za ręce.- Wyobra\am sobie, \e to ratuje cię ze wszelkiego rodzaju niewygodnychsytuacji - dodała.- Tak.- Wło\ył znalezioną tunikę.- Tak, ale kiedy zmienię się nie w porę,powstają ró\ne nieprzyjemne sytuacje.- Nie mogę powiedzieć, \ebym była zaskoczona.Po prawdzie, ostatniejnocy wyczułam w tobie coś dziwnego.Przecie\ wszedłeś do mojego ogrodu zdziecinną łatwością.Przed nimi pojawiły się ró\e.Ruszyli między nie, nadal ręka w rękę.Dopiero co świtało.Zwiatło - ró\owe, barwy fuksji, fiołków i ametystów - byłoniewyobra\alnie piękne.Maeniel ledwo widział Kalpurnię i świat, w który weszli.- To inne miejsce - rzekł.- 414 -Borchardt Alice - Noc Wilka - http://chomikuj.pl/tigrisek- Wiem.- Przytuliła się do niego.Jak poprzedniej nocy miała na sobiejedwabną koszulkę, tyle \e tej nocy materiał był prawie przezroczysty.-Przychodziłam tu ju\ przedtem.Muszę się z kimś zobaczyć.- Teraz?- Nie, dopóki słońce nie wzejdzie wysoko na niebie.Kochaj się ze mną.- Dobrze - powiedział i zło\ył pocałunek na jej ustach, chłodnych iświe\ych niczym woda w lodowatym strumieniu.Jej ciało było gładkie jak płatki ró\ irównie pachnące.Stali w pobli\u kamiennej balustrady.Kilka kroków dalej trzymarmurowe stopnie wiodły na kamienny taras osłonięty srebrnymi liśćmi i zarosłyniebieskimi kwiatami.Za tarasem nie było domu, tylko kępa młodych sosen.W słabym świetle gęste igliwie miało zielonoczarną barwę.Pod sosnamipanował mrok.Spoczęli na grubym kobiercu z brązowych igieł.Wokół unosił sięgęsty zapach \ywicy.- Czy ktoś zamieszkuje w tym ogrodzie? - spytał.- Jeśli tak, nigdy go nie spotkałam.Wcześniej zdjął tunikę i teraz przebiegła z wolna dłonią po jego barku, torsie,brzuchu, budząc rozkoszne oczekiwanie.Kiedy dotarła do celu, uśmiechnęli się izagubili w pocałunkach, pieszczotach i poszukiwaniach boskiej, chocia\ cielesnejrozkoszy, podczas gdy wokół nich po raz wtóry budził się pierwszy poranek świata.Zasnęli na jakiś czas, a kiedy się ocknęli, słońce ciskało długie włócznieblasku przez młode sosny.Gęsta koronka igieł tworzyła złote wzory na skórzekochanków i leśnym podło\u.Patrzyli na rozległe łąki zdobione małymi kępami drzew i kwiatami owszystkich barwach tęczy.Aąki opadały płytkimi tarasami ku zamglonemuhoryzontowi, a wilcze ucho Maeniela wychwytywało z oddali dzwięki morza.To byłomorze w okresie lata, rozkołysane, ślące długie ciepłe fale, opadające na piasekwybrze\a z lekkością dziecięcej stopy.Ruszyli na łąkę.Kwiaty płonęły złotem na tle brązowiejącej letniej trawy,tworzyły plamy błękitu w zielonym, mrocznym cieniu długich gałęzi wierzby płaczącej.Te gałęzie spoczywały na gigantycznej popękanej urnie, zanurzonej w ziemi.Za urnąszkarłatna kaskada winorośli opadała ku niebieskiemu stawowi okrytemu gęstymiłodygami wierzbiny.- 415 -Borchardt Alice - Noc Wilka - http://chomikuj.pl/tigrisekJakieś stworzenie piło ze stawu, coś, czego wilk nie mógł dokładniezobaczyć.Uniosło głowę i zar\ało na widok towarzyszki Maeniela, która pobiegła kuniemu z okrzykiem radości.Spotkali się i śmiali, i tańczyli razem na trawie wśród kwiatów.Wilk dostrzegł delikatne, niemal czarne nozdrza, a potem oko, lśniące iciemne, za firaną długich rzęs.Ciemny bark o szarej nakrapianej sierści lśniłmetalicznie.Maeniel przez chwilę widział róg na środku czoła.Stworzenie, splot materii i cienia, stanęło dęba, a potem rozwinęły sięskrzydła, które na moment zasłoniły słońce.Były tak wielkie, \e pewnie dorównałydługością torowi wyścigowemu, miały z milę rozpiętości.Zwierzę nie nosiło ich nasobie, ale wezwało stamtąd, gdzie zamieszkiwało na stałe, tak jak przywołało róg ikopyta umiejące tańczyć w powietrzu.Maeniel dojrzał wielkiego, nakrapianego siwka, którego sierść błyszczała jakczyste kute srebro, a grzywa i ogon były kędzierzawe i miękkie niczym włosyblondynki, puszyste niczym najlepsza wełna.Ukląkł, zapraszając ją, aby go dosiadła.Odmówiła ze śmiechem, alepocałowała go w chrapy i uściskała potę\ny kark
[ Pobierz całość w formacie PDF ]