[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nadymają się do tego stopnia, aż się im wyda, że są równego stanu co my,szlachta, ale to wyłącznie służba, nic lepszego.- Z tego, co słyszałem, intendent księcia prowadzi niezwykle przykładne życie, dniepoświęca służbie, a noc modlitwie.Dziwnie na mnie spojrzał.- Tak słyszałeś, hmm? No cóż, niech odprawia swoje modły, ja będę odprawiał swoje.Ale jestem gotów służyć chłopcu, jeśli zezwolą mu rządzić.- Chodził po pokoju, przestępującprzez porozkładane graty i nawet nie patrząc pod nogi.Nagle rzekł: - Wszyscy myślą, żerobię to dla złota.W przekonaniu ludzi Kamień Filozoficzny służy trans-mutacji taniej rudy wnieogarnione bogactwo.Dlatego ten, kto pragnie się wzbogacić, nigdy go nie znajdzie.Pozostanie poza jego zasięgiem jak woda poza zasięgiem Syzyfa.- Tantala - poprawiłem go.- Syzyf to ten, który toczył głaz pod górę.Ale metafora itak jest trafna.- Tantala, oczywiście.W każdym razie nie chodzi o złoto, a o czystość,nieśmiertelność, doskonałość.Złoto to jedynie pospolity, przyziemny symbol.Gdy tylkobędziemy w stanie stworzyć złoto z śmieci, wtedy to samo będzie dotyczyło również nas.ABóg wie, że jeśli gdzieś jest ludzki śmieć, to ja nim jestem.- Zacny panie Andrzeju.- napomniałem go.- Nie, nie.Jestem boleśnie świadom moich braków.Wystarczająco długo z nimi żyję.Mam dość długie uszy, co znaczy, że słyszę, co ludzie o mnie powiadają, i całkiem słusznie.Tak więc podróż mojego życia była i jest poszukiwaniem doskonałości.Szukałem jej poprzeznaukę i szukałem jej poprzez męstwo na bitewnym polu.W tym ostatnim wypadku żałośniezawiodłem.Sam Orsyno musiał mnie ratować z najnędzniejszej niewoli.- Wyjrzał przez oknow kierunku górskiego grzbietu na wschodzie i zadygotał.- Zawdzięczam mu życie - dodałcicho.- I teraz, gdy nie żyje, nie mam jak spłacić mu długu.Ale mogę się przysłużyć jegosynowi i zrobię to.No cóż, muszę powrócić do mych poszukiwań.Jakieś dobre plotki zmiasta, zanim wyjdę?- Słyszałeś o nowym błaznie? Westchnął.- Boże drogi, to ci grymas losu.Czasem mam wrażenie, że jedynym celem mojegożycia jest dostarczać pokarm błaznom.Ciekawe, ile czasu mi zostało, zanim się do mniedobierze.Ogarnęło mnie niejakie poczucie winy, gdy sobie przypomniałem, jak Feste kosztemchudeusza wyżywał się w złośliwościach.Klepnąłem go po ramieniu, przyginając do podłogi,i pożegnałem się.Wróciłem do Słonia, szukając czegoś, co zmyłoby kwaśny smak w ustach.Kropelkapiwa wdzięcznie dokonała tej sztuki i poszedłem do mej izdebki, oddać się chwili rozważań.Ostrze na gardle, gdy przestąpiłem próg, przekonało mnie, by nieco odłożyć realizację tegozamysłu.- No i kto teraz jest nieostrożny? - zachichotał Bobo, z powrotem wsuwając sztylet dorękawa.- Nie ja jestem celem - słabo zaprotestowałem, podczas gdy serce tańczyło mi wpiersiach.- Zabawne, że o tym wspominasz - rzekł, nagle poważniejąc.- Dziś miałem wrażenie,że ktoś mnie śledzi.- Widziałeś go?- Nie całkiem.Tylko zarys głowy w kapturze, wystającej zza rogu.Kiedy próbowałemsię mu przyjrzeć, zniknął, ale oceniając po tym, jak wysoko trzymał głowę, to musiał byćpostawny mężczyzna.- Uśmiechnął się szeroko.- Wiesz, to mógł być każdy.Perunsprawdzający, co robię, albo któryś z jego podwładnych.Albo w ogóle byle kto.- Czy ktoś cię tu śledził?- Nie, tego jestem pewien.Ale plan ojca Geralda może odnosić jakiś skutek.I jest cośjeszcze.Rozglądałem się po stoczni, ciągnąłem za język miejscowych i wiem, że wpazdzierniku pojawił się w mieście obcy.Zajął pokój w zamtuzie.Trzymał się samotnie, alemówią, że był wysoki z czarną, siwiejącą brodą.- W domu raj fury?- Tak, i co najbardziej podejrzane, nie okazywał żadnego zainteresowania dostępnymitam uciechami.Wyjechał w połowie listopada.- Co się zbiega ze śmiercią Orsyna.- Właśnie.- Mogliśmy przepłoszyć naszą zwierzynę.Powinienem zacząć za tobą chodzić.Możeudałoby mi się go wypatrzyć.Energicznie potrząsnął głową.- Nasza główna przewaga polega na tym, że nie wie o tobie - argumentował.- Jeślizobaczy, że mnie osłaniasz, zacznie coś podejrzewać.Potrafię o siebie zadbać.Prędzej goodkryję, jak nie będziesz się szwendał po scenie wydarzeń.- Słuchaj, naprawdę.- zacząłem protestować, ale uniósł rękę.- Ojciec Gerald wybrał mnie do tej misji, bo jestem dobry.Jeśli mamy pracowaćrazem, musisz zacząć na mnie polegać.Znam twoje dawne osiągnięcia i szanuję je, ale musiszmi pozwolić wykonać robotę po swojemu.Byłem wściekły, po części z powodu oceny ojca Geralda, który nie mając do mniezaufania, zesłał mi na kark takiego żółtodzioba, ale głównie dlatego że miał rację.- Doskonale - powiedziałem, siląc się na spokój.- Przynajmniej zrobię ci tę przysługęi pozwolę ci się tu zdrzemnąć, kiedy będę strzegł drzwi.Nawet młodsi muszą od czasu doczasu przymknąć oko.Zgodził się.- Są jeszcze inne wieści - dorzucił.- Ten Fabian mnie zaangażował i mam zabawiaćdwór Oliwii.Poza tym chciałby, żebym mu pomógł przy widowisku i innych rozrywkach.- Z pewnością ktoś by się mu przydał.Widziałem próbę.Dobrze
[ Pobierz całość w formacie PDF ]