[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Ale modlił się w duchu: Daj nam siłę, byśmywrócili.Nie dokonamy tego bez Twojej pomocy.I proszę, trzymaj tę czarownicę zdala od nas.Pomyślał, że teraz uda mu się odnalezć ścieżkę wśród wrzosów:ciemniejszy pas błotnistej ziemi i skał.To tędy latem bez przerwy chodzili turyściod drogowskazu do kamienia na wzgórzu.Nie był pewien, co sprawiło, że się obejrzał.Jakiś instynkt, o którym niewiedział, dał o sobie znać z taką siłą, że Giles, jeszcze zanim się odwrócił, jużpodniósł latarkę.W ułamku sekundy ujrzał Brid tak blisko za nimi, że powinien byłją słyszeć.Usłyszałby na pewno, gdyby wydała jakiś dzwięk.Wytrącił jej nóż z ręki.Brid zatrzymała się, Giles zobaczył, że się chwieje, i na jego oczach zaczęłaznikać; po chwili już jej nie było.- Giles! - krzyknęła Beth.- Nic ci nie jest?- W imię Jezusa! - Moira szła, ślizgając się na pokrytych błotem skałach.-Tak powiedz, jeśli ona znów się pokaże.W imię Jezusa.- Zatoczyła kołopromieniem światła swojej latarki.- Gdzie jest ta latarka? Co się z nią stało? - Jejgłos brzmiał histerycznie.- Upuściłem ją.- Giles oddychał ciężko.- Pewnozgasła.- Ręce mu drżały.- O Boże, mam nadzieję, że się nie stłukła.Brid pojawiła się wystarczająco blisko niego, by mógł dostrzec poszarpanąranę na czole i dziwne, błędne spojrzenie oczu, utkwionych nie w nim, tylko widącej za nim Beth.Zdjął z ramion plecak Kena i starając się opanować lęk,Anula & ponaousladanscgorączkowo przeszukiwał zmarzniętymi palcami szorstkie brezentowe wnętrze,szukając drugiej latarki.Przy okazji znalazł gdzieś na dnie stary szwajcarski nóżwojskowy.Wsunął go do kieszeni i nadal szukał latarki.Nagle jego palce natrafiłyna jakiś ciężki, kanciasty przedmiot.Wyciągnął go i przyjrzał mu się.Rakietnica!Dlaczego, na Boga, Ken nie przypomniał sobie o niej, kiedy myśleli, że Beth nieudało się dodzwonić na policję?- Giles!Zdławiony krzyk Moiry poderwał go na nogi.Serce waliło mu z przerażenia.Brid była tu znowu, oddalona od nich tylko o kilka stóp.Beth krzyknęła, ale zagłuszył ją głos Moiry.Niezwykła była ufność i wiara tejkobiety!- W imię Jezusa, odejdz, kobieto.Zostaw nas w spokoju.Idz stąd.- Moirapostąpiła kilka kroków i wyciągnęła rękę do Brid.- Moira, uważaj!Okrzyk Gilesa nie odniósł żadnego skutku.Moira szła dalej.Brid całą uwagę skupiła teraz na niej.Zmrużyła oczy.Nie tknęła pastora.Rozporządzał mocą zapewne równie potężną jak moc Broichana, chociaż ona tegonie czuła.Ale tu była jego kobieta.Nic nie znaczyła, nie posiadała mocy.Ale stałajej na drodze.W ręku Brid znów znalazł się srebrny nóż.Z lekkim uśmiechempodniosła go do góry i uderzyła.Rozdzierający krzyk Moiry ucichł nagle, gdy krew trysnęła jej z gardła.Brid poczuła przypływ mocy; trzymając ociekający krwią nóż, znów skupiłauwagę na Beth.Sparaliżowany widokiem tego, co się stało, Giles stał między ciałem Moiry aBeth.Wciąż trzymał w ręku rakietnicę.Znów uwolnił ramię z temblaka.Ledwieporuszał palcami, ale złamał lufę i wsunął do niej nabój, ani na chwilę nie odrywającwzroku od twarzy Brid.A ona postąpiła jeszcze krok do przodu i Giles dostrzegł jejdzikie, triumfalne spojrzenie.Wymierzył w nią rakietnicę i zaczął odciągać kurek.- Giles, pomóż mi! - Beth wzięła z ziemi płaski kamień i trzymała go przedsobą.Była śmiertelnie przerażona.Brid uśmiechnęła się, podniosła rękę i obojeAnula & ponaousladansczobaczyli błysk ostrza jeszcze splamionego krwią Moiry.Zaczęła się zbliżać doBeth.Sprężyna była zbyt twarda.Zrozpaczony Giles mocował się z kurkiem, ręcemiał śliskie i słabe.Ale to była ich jedyna szansa.Wycelował rakietnicę prosto wBrid, ostatnim wysiłkiem odciągnął kurek i strzelił.Kula rozpalonego magnezu trafiła Brid prosto w pierś
[ Pobierz całość w formacie PDF ]