[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Tam czeka na ciebie kawałeksoczystego udzca z dziczyzny Oraz serce.Austin nie był zainteresowany.- Zjedz ty.Wciąż jesteś za chudy- Musisz to mówić.- Ale dla mnie post ma sens.Zostaw mnie tutaj, panie, jeśli jesteś tak dobry.Muszę porozmawiać z moim Bogiem.Cierpliwość Candamira się wyczerpała.- Dość tego! Robisz niepotrzebne problemy z rzeczy w ogóle bez znaczenia.Mnich uśmiechnął się żałośnie w mrok.- Nie mówiłbyś tak, gdyby to twoją dłoń miał odciąć Olaf.Wiesz przecieżdoskonale, że to jeszcze nie koniec tej historii.Candamir burknął.- Nawet gdyby.Ponieważ w najbliższym czasie będziemy tu potrzebowali każdejpary rąk, również i twoja jest bezpieczna przed zemstą Olafa.Już ja się o to postaram.Ateraz chodzmy.Jeżeli o mnie chodzi, to możesz sobie prowadzić rozmowy ze swoimpociesznym bogiem, ale rób to w pobliżu ogniska, gdzie będziesz bezpieczny.Chodz,Austinie.Zdumiony Austin podniósł głowę.Nie można jednak było zobaczyć minyCandamira i stwierdzić, czy to imię wymknęło mu się niechcący, czy nie.Harald wziął ze sobą w drogę żonę, gdyż była wytrzymała i górskie okolice ją nieprzerażały Poprosił też Candamira, aby pożyczył mu Saksona na poszukiwania rudy, odktórej zależało ich przetrwanie.- Oczywiście - chętnie zgodził się młodzieniec.- Nie wiem jednak, czy będzie zniego jakiś pożytek.Nie sądzę, żeby rozumiał się na żelazie i wydobyciu rudy- Nie szkodzi.Ma dobry wzrok, który już sam w sobie jest wiele wart.Może teżrazem z Asi stwierdzić, co w tych górach rośnie.Te informacje również mogą nam sięprzydać - uśmiechnął się i wokół oczu zrobiły mu się promyki z niezliczonych małychzmarszczek.- Poza tym czasem mądrze jest nie być tam, gdzie się kogoś uraziło, niesądzisz?Candamir zrozumiał przesłanie.Odpowiedział konspiracyjnym uśmiechem iskinął głową.- Dziękuję, Haraldzie.- Nie ma, za co, mój chłopcze.Kto wie.Jeśli łagodny Sakson o ognistymspojrzeniu i zdumiewających zdolnościach myśliwskich na kilka dni zejdzie wszystkim zoczu, to może nawet królowa Zimnych Wysp zauważy, że wśród nas jest jeszczeniejeden chłop na schwał, co?Candamir z obawą obejrzał się przez ramię, ale stali sami z Haraldem na brzegurzeki i nikt nie słyszał, o czym mówią.Opuścił wzrok.- Chodzi ci o to, że się jej spodobał? - zapytał z troską.- Co ona w nim widzi?Harald w zamyśleniu pokręcił głową.- Myślę, że wyciągasz błędne wnioski.Powiedziałbym raczej, że się jej spodobałjego bóg.- Co?- Hm.Mnie w każdym razie by to nie zdziwiło.Wyniosła królowa to tylkomaska.Pod nią kryje się coś zupełnie innego.Coś niespokojnego i zaszczutego.Możecoś poszukującego.Jeśli ty chcesz być tym, co odnajdzie, Candamirze, to będzieszmusiał stać się tym, czego szuka.Candamir, kręcąc głową, spojrzał na kowala.- Nie rozumiem, co masz na myśli.- To sobie to przemyśl.Candamir założył ręce i westchnął.- Nie wiem.Ona jest strasznie tajemnicza, nie? Wcale nie mam pewności, czy jejpragnę, poważnie.- Cóż, sądzę, że będziesz musiał się i nad tym trochę zastanowić - odrzekł Haraldz powagą, ale w oczach miał wesołe ogniki.Pięcioro młodszych zwiadowców ruszyło w drogę powrotni do zatoki, idąc bezprzerwy i bez dalszych przygód.Szli tą samą drogą, którą przyszli.Czasami trafiali nawąskie przecinki, które wcześniej sami zrobili w leśnym podroście, i Osmund stwierdził,że jeśli wszyscy osadnicy przejdą tą drogi do rzeki, powstanie tu wyrazna ścieżka, a gdybędzie się po niej chodziło więcej razy, transportując cały dobytek, powstanie trakt.Na swojego kuzyna Osmund patrzył krytycznym okiem, ale zdawało się, że Jaredprzemógł swoją dziecinną złość.Niemal swobodnie żartował z obiema kobietami.Wyszukiwał dla nich - choć z dzika zostało jeszcze więcej, niż było im trzeba - rzeczneraki i ptasie jajka, był, więc właściwie dobrym kompanem.Jedynie wobec Candamirazachowywał się chłodno i możliwie rzadko zwracał się do niego.Candamir zdawał siętego nie dostrzegać, sam był cichy i zamyślony.Umysł Candamira rzeczywiście był zajęty rozmaitymi problemami i pytaniami,które bardziej dotyczyły jednak karczowania lasu i budowy domów niż tego, co muHarald zadał na drogę do przemyślenia.Większość czasu szedł z Osmundem za obiemamłodymi kobietami i Jaredem, obserwując Siglind i delektując się grą promieni słońca najej włosach i jej naturalną gracją
[ Pobierz całość w formacie PDF ]