[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Z tej tęsknoty bolało ją serce.Serce, którego wedle Jacka nie posiadała.Przy nowym pomoście stała lśniąca biała łódz motorowa z kabiną.Więc wkońcu zreperowano pomost i wypożyczono łódz.Miała nią popłynąć z Jackiem na inną wyspę.- Bardzo ładna - powiedziała Olivia.SR- Nie to.Pani patrzy na mnie.- Elias zaczął puszczać kaczki jak prawdziwyzawodowiec.- Wspaniale - pochwaliła go.- Widzę, że ćwiczyłeś.- Pan Jack mi pokazał.- Tak, pamiętam.- Nie, codziennie.- Jack przychodzi tutaj z tobą codziennie?- Miły pan.Pan Jack jest pani mąż?- Tak, to znaczy nie.Niezupełnie.Chłopiec zrobił zakłopotaną minę.Nie miała mu za złe, ona też była skonfun-dowana.Rzucił kolejny kamyk, który tym razem poszedł na dno.Olivia zdjęła buty i skarpetki i weszła do wody, chłodnej i kojącej.Stwierdzi-ła, że musi częściej odwiedzać to miejsce.Byle tylko nie wpadła na Jacka.WięcJack już nie chce mieć dzieci.Uważa, że stanowią przeszkodę.A jednak by zre-kompensować sobie brak własnego potomstwa, w wolnych chwilach uczy cudzegosyna puszczać kaczki.Znowu poczuła łzy pod powiekami.Elias machał do kogoś stojącego na klifie.- Pan Jack! - zawołał.Zasłoniła oczy przed słońcem, ale nikogo tam nie zobaczyła.- Chłopcu pew-nie się wydawało.Jack siedzi w tunelu i kopie jak opętany.Olivia ruszyła z powrotem ścieżką.Obejrzała się tęsknie na łódkę.Nie będziemiała okazji nią popłynąć.Może Jack odnajdzie zaginiony grób.Pojedzie na swój uniwersytet, zrobi pre-zentację, napisze artykuł i zyska jeszcze większą sławę niż do tej pory.Olivii byłoto obojętne.Niech się zaharowuje, jeśli ma ochotę.Nie powstrzyma go, jeżeli niągardzi.Kilka dni pózniej burmistrz wydał przyjęcie na cześć archeologów.Mającświeżo w pamięci festyn, Olivia nie zamierzała w tym uczestniczyć.Chciała sięSRtylko upewnić, że Jack pojedzie do miasta, by się nie okazało, że znów zostaną sa-mi.- Na pewno się nie wybierzesz? - spytała Marilyn, kiedy zapadał zmierzch.- Na pewno.Jestem bardzo zmęczona.Baw się dobrze.Wyglądasz fanta-stycznie - odparła Olivia, podziwiając jasną kloszową spódnicę, którą Marilyn ku-piła w mieście.- A co z Jackiem?Olivia rozejrzała się.Nigdzie go nie widziała.Może w ogóle nie słyszał o tymprzyjęciu.- Martwię się o niego - dodała Marilyn.- Za dużo pracuje.I kopie w niewła-ściwym miejscu.Mogłabyś z nim porozmawiać?- Spróbuję - odrzekła Olivia.- Jeśli go spotkam.Porozmawia z Jackiem, ale on i tak jej nie posłucha.Wolałaby jednak go niezobaczyć, w każdym razie tego wieczoru.Wezmie swój dziennik, usiądzie poddrzewem i popisze, dopóki nie zrobi się całkiem ciemno.Potem poszuka czegoś dojedzenia i pójdzie do namiotu spać.%7ładnych tańców, żadnej muzyki, żadnego seksu.Jack wyszedł po drabinie na powierzchnię i ogarnął wzrokiem okolicę.Wy-prostował plecy i aż jęknął.Mięśnie go bolały, ręce miał uwalane ziemią, oddychałciężko.Nie było jeszcze pózno, ale z wolna zapadała ciemność i panowała wyjąt-kowa cisza.Nie dojrzał nikogo prócz Stavrosa.- Widziałeś Olivię? - spytał strażnika.- Wszyscy pojechali do miasta, będzie duże przyjęcie.Pan nie jedzie, szefie?- Nie.- Kucharz zostawił panu trochę jedzenia.- Dobrze, dziękuję.- Mogę już wyłączyć generator?- Nie - rzucił Jack.- Potrzebne mi światło tam na dole.Chcesz już iść? To idz.SRSam go wyłączę.Stavros zmarszczył czoło.- Idz - powtórzył Jack.- Wszystko w porządku.Stavros niechętnie oddalił się w stronę swojego starego pickupa i pomachałjeszcze przez otwarte okno.Jack ruszył do namiotu Olivii.Na wszelki wypadek.Jeśli jej nie zastanie, po-jedzie po nią do miasta.Stanął przed wejściem do namiotu.Nie miał jak zapukać.- Olivia!Wystawiła głowę na zewnątrz i podniosła na niego wzrok.Dzięki Bogu, jest.Nie wyglądała na zadowoloną, ale już zaczął do tego przywykać.Ucieszy się za to,kiedy usłyszy, co znalazł.- Muszę ci coś pokazać.To fascynujące.- Czy to nie może poczekać do jutra? Wtedy pokażesz to wszystkim.- Nie chcę tego pokazywać wszystkim.Nie wcześniej niż będę absolutnie pe-wien.A co, jesteś zajęta?Nie ukrywał sarkazmu.Powiedział przecież, że to fascynujące.Co się z niądzieje? Unikała go od tamtej nocy w hotelu.Szanował to.Ale teraz chodzi o pracę.- Jest dopiero siódma.Co robisz? - zapytał.- Czy to ważne?- Musisz ze mną pójść.- Dobrze, ale na chwilę.- Sięgnęła po latarkę i wyszła z namiotu.- Mam na-dzieję, że to coś ciekawego.Szli przez pole bez słowa.Jackowi w głowie się kręciło na myśl o swoim zna-lezisku.Nie wierzył własnym oczom.Pragnął poznać opinię Olivii, zanim zacznieświętować.Zeszła za nim po drabinie ma pierwszy poziom.Potem Jack odsunął pomalo-waną na czerwono sklejkę, na której po grecku napisane było: Wstęp wzbronio-ny".SRWziął ją za rękę i poprowadził wąskim tunelem.- To tutaj kopałeś cały czas? - zapytała.- Nie sam.Zespół mi pomagał.Nie wszyscy pracują na drugim końcu tunelu.Prawdę mówiąc, jeszcze parę dni i byśmy się spotkali.To dlatego.- Dlatego musiałeś dotrzeć tutaj pierwszy?- Uważasz, że zawsze chcę wygrywać?- Znam cię.Ja też lubię wygrywać, ale ty bardziej.Chcesz być tym, który od-kryje zaginiony grób.Rezygnujesz z wakacji i nie prowadzisz sesji w lecie, chociażmógłbyś zarobić.Więc co, znalazłeś ten grób? - Jej głos odbił się echem od ściantunelu.Znajdowali się w innym świecie, jego świecie, gdzie nie docierały głosy zpowierzchni ziemi, a powietrze było zimne i suche.- Uważaj na głowę - powiedział, ignorując jej pytanie.- Latarka chyba nie będzie mi potrzebna - zauważyła Olivia, widząc przewódi gołe żarówki wiszące w tunelu w odległości co jakieś sześć metrów.- Jeśli generator pracuje, żarówki świecą.Olivia zadrżała.Cienki przewód i żarówki są ich jedynymi łącznikami z po-wierzchnią ziemi.Całe życie walczyła z klaustrofobią
[ Pobierz całość w formacie PDF ]