[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jest z ciocią, wujkiem i kuzynami, cała szczęśliwa, bo Dan obiecał imrozstawić namiot w salonie, żeby mogli się pobawić w kemping.Madison zamilkła.Wbiła wzrok w dłonie.- Co zamierzasz? - spytała.- Znikamy stąd na dwadzieścia cztery godziny.- Jak? Gdzie?- Zobaczysz.Zaufaj mi.- Nikomu już nie ufam.- Więc traktuj to jak uprowadzenie i staraj się mimo wszystkodobrze bawić.- Dokąd jedziemy w tej chwili?- Na lotnisko.- Na lotnisko?!Nie mogę.- Możesz.- To rzeczywiście jest uprowadzenie - rozzłościła się.Wzruszyłtylko ramionami.- Na lotnisku mogłabym zacząć krzyczeć i urządzić scenę, awtedy miałbyś poważne kłopoty.- Przestań mi grozić! Zabieram cię stąd, żebyś mogła spełnićswoje wielkie marzenie.-331Anulaouslaandcs- Jakie?- Popływać z delfinami.- Co takiego?- Powiedziałaś mi, że chciałabyś popływać z delfinami.- Tak, ale możemy po prostu pojechać na Florida Keys.- Dziś wieczorem to jest stanowczo za blisko - powiedziałzdecydowanie.- Musimy się stąd oddalić.Mam przyjaciela, któryprowadzi interes na jednej z wysp w pobliżu Martyniki.Będziemytam za dwie godziny.Kompletnie oszalał.Oboje wyglądali jak rozbitkowie.Niemożliwe, żeby Kyle, nie zważając na to, co się stało, po prostuchciał polecieć z nią na jakąś wyspę.A jednak tak było.Na lotnisku weszła za nim do sklepu, kupili sobie bawełnianekoszulki, szorty, kostiumy kąpielowe i tanie sandały.- To przecież ty się upierałeś, że nie wolno mi znikać, nikogo otym nie uprzedziwszy! - przypomniała mu w kolejce do kasy.- Twój ojciec wie, dokąd lecimy.Jimmy też.- Co takiego? Powiedziałeś mojemu ojcu, że lecimy na noc naKaraiby?- Tak.- Jak mogłeś?- Jak mogłem tego nie zrobić?- Ale.ojciec nic o nas nie wie.332Anulaouslaandcs- Myślę, że wie.Zresztą to nie ma znaczenia.On chce, żebyśżyła, Madison.Przebierz się teraz.Tam jest toaleta.Tylko szybko, bonasz samolot już czeka.Wyszła z toalety całkiem odmieniona.Omal się nie uśmiechnęła,ujrzawszy Kyle'a w jaskrawej koszuli z kwiecistym wzorem.- Cicho - ostrzegł ją.- Tylko się nie śmiej, nie płacz i nic niegadaj.Nie powiedziała ani słowa.-Chodzmy.Pobiegła za nim do bramki, która była tak daleko, jakby mielipiechotą przejść całą drogę na wyspę.Po kilku minutach siedziała jużw kruchym samolociku, mając przed sobą kark pilota.Kyle sięgnął po gazetę.- Nie mogę uwierzyć, że robisz mi coś takiego! - zaprotestowała.- Nie ja tobie.Robimy to razem.- Ale to nie był mój pomysł.- Zapomniałaś, że na lotnisku miałaś narobić krzyku.- Niech cię diabli wezmą, Kyle.- Wiesz co? Spróbujmy, niech to będzie noc bez strachu ikoszmarów.Harry Nore z powrotem siedzi w zakładzie.- Przecież nie wierzysz, że to on popełnił te ostatnie morderstwa.- Po napaści na ciebie wydaje się to bardziej prawdopodobne.Ale Harry jest dobrze zamknięty, więc pierwszy krok za nami.Wdodatku jesteś teraz bezpieczna, chociaż mógł cię zabić.333AnulaouslaandcsZamilkła, bo dobrze wiedziała, że Kyle ma rację.Nie mogłazapomnieć wytrzeszczonych oczu Nore'a, gdy na nią wrzeszczał, anibłysku noża wycelowanego prosto w nią.- Nie możemy wyjechać na zbyt długo.Carrie Anne.- zaczęłaniepewnie.- Nie możemy wyjechać na zbyt długo, bo wyrzucą mnie z pracy- wpadł jej w słowo.- Ale z drugiej strony może nawet byłbymzadowolony, gdyby mnie wyrzucili.- Co ty mówisz? Przecież uwielbiasz swoją pracę.- Długo tak było.Ale już się tym zmęczyłem.Czuję sięwypalony.Chciałbym otworzyć sklep ze sprzętem do nurkowania.Może tylko od czasu do czasu podejmować się jakiegoś drobnegośledztwa prywatnie.- Po latach pracy nad najpoważniejszymi sprawami chcesz tropićniewiernych mężów?- Niezupełnie.Jeszcze niezupełnie wiem, jak to będzie.Możedoradztwo albo coś w tym rodzaju.Nic jeszcze nie jest postanowionez wyjątkiem koktajlu rumowego.Piłaś kiedyś taki?- Nie.- No to się napijesz.Napiła się,Awionetką dotarli na Martynikę, stamtąd odlecieli następną doprywatnej posiadłości znajomego Kyle'a.Gene Grant okazał sięsiwowłosym, starszym mężczyzną, przypominającym niecoHemingwaya.- Stary kumpel z CIA- szepnął jej na ucho Kyle.334AnulaouslaandcsNie wiedziała, czy ma mu wierzyć, w każdym razie Geneoprowadził ich po parterze pensjonatu, pokazał wielkie ściennemalowidła przedstawiające delfiny podczas zabawy i udzieliłprzestrogi na następny dzień.- Pamiętajcie, że delfiny są silne.Nie pozwalam gościom pływaćz samcami, bo potrafią być bardzo agresywne.Wprawdzie wydają sięprzyjazne i delikatne, trzeba jednak pamiętać, że uderzenie głowydelfina może pogruchotać człowiekowi żebra.Ale oczywiście towspaniałe zwierzęta, inteligentne i chętne do zabawy.Lubią, gdy sięje głaszcze, natomiast nie wolno ich niczym dzgać.Rano treserkaopowie wam więcej.Tymczasem na pewno musicie odpocząć po dniupełnym wrażeń.Jedliście coś?- Nic od wielu godzin-odrzekł Kyle.- Na werandzie macie czynny bufet.Gra muzyka, możnapotańczyć
[ Pobierz całość w formacie PDF ]