[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Podczas naszej rozmowy w oknie domu cioci wychodzącym natył kiosku zauważyłam mamę, ale Mary stwierdziła, że coś mi sięprzywidziało.Ja jednak byłam pewna, że nie.W końcu wróciliśmy do domu.Nieco pózniej zjawiła się ciocia,żeby porozmawiać z tatą.Jak zwykle usiadłam na szczycieschodów, żeby podsłuchać rozmowę.- Twoja żona przyszła do mnie bardzo zdenerwowana.Mówi,że twoja niewdzięczna córka rozpowiada jakieś okropneplotki, że jest zaniedbywana i niekochana i nie chce już z wamimieszkać.Poczułam się strasznie.Nigdy nie zwierzyłam się nikomu zeswoich uczuć.Napisałam tylko opowiadanie, a teraz bardzo tegożałowałam.Zbiegłam po schodach i stanęłam przed ciocią.- Proszę, powiedz mamie, że nie chciałam.Przekaż jej, że jąkocham, i poproś, żeby wróciła do domu.Mama przetrzymała nas jeszcze kilka godzin, zanim zdecy-dowała się wrócić.Gdy tylko usłyszałam na dole odgłos otwie-ranych drzwi, podbiegłam, żeby ją przeprosić i powiedzieć, że niechciałam sprawić jej przykrości.- Nie zbliżaj się do mnie! - krzyknęła.- Precz, ty podłe dziecko!Bardzo mnie zraniłaś swoimi kłamstwami i sugestiami.Jestemdobrą matką, a ty powinnaś być wdzięczna.Tyle dla ciebie robię,a ty tak się odpłacasz - dodała, po czym opadła na fotel i zaczęłapłakać.Otoczyło ją moje rodzeństwo i zaczęło pocieszać.Tata nic niepowiedział.Wyszedł z pokoju i schował się w swojej szopie.Jastałam z boku, jak zwykle.Niekochana i niechciana.Po tym zdarzeniu było jeszcze gorzej.Mama chciała dać minauczkę i zadecydowała, że wujek Bill znowu może się pojawićw naszym domu.Przyjechał z naręczem kwiatów dla niej iprezentami dla nas.- Czy mogę zabrać Cassie na przejażdżkę, Karh? - zapytał Ztym samym wyrazem twarzy, jaki miał, gdy robił mi krzywdę.-Niedługo wrócimy.Stęskniłem się bardzo za tymi naszymiwycieczkami.Ja wcale za nimi nie tęskniłam.Chciałam krzyknąć: Nie, niemożesz mnie zabrać!", ale milczałam.To i tak by niczego niezmieniło.- Oczywiście - odparła mama.- I tak tutaj jest bezużyteczna,więc wez ją na tak długo, jak chcesz.Poszliśmy do samochodu.Dobrnęłam tam na trzęsących sięnogach i usiadłam na przednim siedzeniu.Byłam bardzo zde-nerwowana.Pojechaliśmy jedną z bocznych, zacisznych uliczek.Wujek zatrzymał samochód na poboczu. Nic się nie dzieje, nicsię nie dzieje" - pocieszałam się w myślach.Bez słowa wsadził mi rękę pod spódniczkę, a potem w majtki, izaczął pocierać moje intymne miejsca, głośno jęcząc.Byłam przerażona.Zastanawiałam się, co mogę zrobić i jak gopowstrzymać.Nie ma sensu krzyczeć, bo i tak nikt mnie nieusłyszy.Nie mogłam też wyskoczyć z samochodu i uciec, bo niewiedziałam, gdzie jesteśmy.- Proszę, nie rób tego - szeptałam.- Proszę, przestań.- Tak naprawdę nie chcesz, żebym przestał.Wymyśliłem nowązabawę.Spodoba ci się.Spojrzałam na niego.W jego twarzy zobaczyłam coś, co spra-wiło, że od razu zdałam sobie sprawę, że wymyślona przez niego zabawa" na pewno nie będzie mi się podobała.- Zabawa polega na znalezieniu miłosnej zabawki.Schowałemją w spodniach, a ty musisz ją znalezć.No dalej!Złapał mnie za rękę, wsadził ją w spodnie i potarł to, co tambyło, w górę i w dół.Bałam się i chciałam, żeby przestał.Nie podobała mi się ta zabawa".To, co kazał mi robić, było przerażające i obrzydliwe.- No dalej, Cassie! Wiesz, jak bardzo cię kocham - powiedział ipocałował mnie w buzię, coraz mocniej ugniatając moją dłoń wswoich spodniach.Jeśli to była miłość, to jej nie chciałam.Zawsze uważałam, żemiłość jest delikatna i dobra, a jak się kogoś kocha, to nie robi musię krzywdy, a wujek Bill nie był ani delikatny, ani dobry.Teraz już rozpiął spodnie i wcisnął moją dłoń jeszcze głębiej.Zaczął nią przesuwać w górę i w dół po czymś okropnym, a japoczułam, jak to coś robi się coraz większe.Jednymszarpnięciem próbowałam zabrać rękę i gdzieś ją schować, naprzykład pod sweter, ale znowu ją przyciągnął.Cały czas jęczał idrżał, zmuszając mnie do trzymania dłoni w rozporku.A potempoczułam i zobaczyłam, jak na palce wylewa mi się jakaś ohydna,biaława, lepiąca się substancja.Zrobiło mi się niedobrze.Wpierwszej chwili pomyślałam, że się zsiusiał na moją rękę, ale niewiedziałam, dlaczego to zrobił.Byłam śmiertelnie przerażona, ajego to w ogóle nie obchodziło.Z kieszeni wyciągnął chusteczkę do nosa, wytarł się nią, apotem rzucił na moje kolana.- Wytrzyj ręce i jedziemy do domu - powiedział zimnymtonem.Nie marzyłam o niczym innym, jak tylko o znalezieniu się wmoim pokoju, więc szybko wyczyściłam ręce.Siedziałam nie-ruchomo i w milczeniu przez całą drogę do domu.Wysadził mniepod drzwiami i po prostu odjechał.Co sił w nogach popędziłam na górę do łazienki i włożyłam podwodę trzęsące się dłonie.Nie rozumiałam tego, co się stało
[ Pobierz całość w formacie PDF ]