[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Nie! - Nerwowo zaczęła rozpinać guziki jegorozporka.- Nie, kochajmy się tutaj, w naszym do-mu.W naszym domu.To jednak nie był sen.Byłaz nim tutaj - przyrzekła być jego na zawsze.Roz-wiązał tasiemki jej bluzki, potem zsunął materiałz ramion, odsłaniając jej piersi.Między pocałunkami, pieszczotami i czułymisłówkami rozbierali się dłużej, niżby tego chciał, alenie przeszkadzało mu to, skoro patrzyła na niegopromienna i taka chętna, by oddać mu swoje ciało.Kiedy już byli nadzy, stanęli przy posłaniu, któreprzyniósł z ładowni.Ale wtedy Gideon zatrzymał się, hamując swojepożądanie.- Co się stało? - wyszeptała, kiedy odsunął ją odsiebie.- Nie chcę, żebyśmy się kochali jak zwierzętaw rui.- Klęknąwszy na cienkim materacu, wziął jąza rękę i przyciągnął do siebie, aż znalazła się kilkacentymetrów od niego.- Chcę, żebyś zapamiętała tona zawsze.- To znaczy? - Otworzyła szeroko oczy, kiedyjego palce rozchyliły gęste, wilgotne loczki międzyjej nogami.Drżąc, wbiła palce w jego ramionai spojrzała na niego czujnie.Pocałował jej intymnemiejsce.Westchnęła przeciągle.Najpierw pieścił ją powoli i głęboko, zgłębiającjęzykiem wszystkie zakamarki jej kobiecości.Byłagorąca i wilgotna, a jej smak doprowadzał go doszaleństwa.Coraz mocniej zaciskał dłonie na jejudach.Bardzo pragnął znalezć się w niej, ale czegośpragnął bardziej.przywiązać ją do siebie, sprawić,żeby nigdy nie żałowała swojego wyboru.Nieprzestawał więc jej pieścić, dopóki nie poczuł, żezadrżała pod jego ustami.Dopiero wtedy położył ją na posłaniu i wszedłw nią.Chciał dotrzeć do jej duszy, żeby nigdyprzenigdy go nie opuściła.Będzie jego na zawsze.Uniosła się ku niemu, odrzucając głowę do tyłui chwytając go za ramiona, żeby przyciągnąć go kusobie.Boże, była taka ciasna i ciepła, i taka cudow-na, myślał, gdy pogrążyli się w dzikim, zmysłowymrytmie.Krew uderzyła mu do głowy.Niemal eks-plodował, ale wstrzymywał się jeszcze na chwilę, poczym wytrysnął w niej z jękiem czystej rozkoszy.Jak długo tak leżał? Pewnie tylko kilka sekund,ale wydawało mu się, że minęły godziny, zanim po-woli wrócił na ziemię, czując pod sobą jej ciało wil-gotne od potu, słysząc jej szybki, płytki oddech.Zsunął się z niej i położył na boku.Wtuliła sięw niego, jak zwinięty żagiel po sztormie, z ramio-nami skrzyżowanymi na jego piersi i nogamisplecionymi z jego nogami.Podkładając sobie jednąrękę pod głowę, drugą wodziła po włosach na jegotorsie.Spojrzał na srebrny medalion, który zawsze miała naszyi, i nagle ogarnęło go nieodparte pragnienie, żebywszystko o niej wiedzieć.Dotknął medalionu.- Piękny.Kto ci go dał?- Moja matka.- Na jej ustach pojawił się nieśmiałyuśmiech.- W środku jest kosmyk jej włosów.Topewnie głupie nosić coś takiego, ale.- Ani trochę.Musiałaś być blisko ze swoją matką -Zazdrościł jej tego.- Bardzo za nią tęsknię.Mama zawsze mniewysłuchała i umiała mądrze doradzić.Popatrzył poza nią na niewykończoną sypialnię, wktórej się znajdowali, i nagle zapragnął, żeby byławiększa, wspanialsza.- Co twoja matka pomyślałaby o takim losie dlaciebie?- Możesz wierzyć albo nie, ale sądzę, żeby tozaaprobowała.Mama miała bardzo otwarte sercei znała się na ludziach.Kiedy byłam zadurzonaw pułkowniku Taylorze, od razu mi powiedziała, że tonie jest mężczyzna dla mnie.Ale myślę, że ciebie bypolubiła.Było mu przyjemnie, że tak powiedziała, alejednocześnie poczuł się zazdrosny.Sara kogoś kiedyśkochała?- Kim był pułkownik Taylor?Pochyliła głowę, zmieszana.- Mężczyzną, z którym omal nie uciekłam.Mojarodzina go nie akceptowała.- Pewnie dlatego, że nie był księciem.- Nie.Ponieważ wiedzieli, że był łowcą posagów.Jordan dowiedział się co nieco o jego pochodzeniui okazało się, że pułkownik nie miał grosza.KiedyJordan powiedział o tym mojemu ojczymowi, tenzagroził, że zabierze mi pensję, jeśli nie zerwę z tymmężczyzną.Gideon zesztywniał, rozmyślając o własnym ojcu
[ Pobierz całość w formacie PDF ]