[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie możemy tam wejść i pytać o ducha, bo wyrzucą nas od razu.Trzeba dyplomatycznie. Niby jak dyplomatycznie? Nie wiem.Wejdziemy i spytają, po co przyszliśmy.I co, powiemy, że tak sobie? No nie, musimy wykombinować jakiś powód& Co tu kombinować? skrzywił się Januszek. Znacie przecież tego milicjanta, co sięz wami kotłował w zeszłym roku.%7ływy, prawdziwy i wiecie, jak się nazywa.Powiemy, żeszukamy jego kumpla, który podobno tu pracuje.I już, początek jest.Tereska i Okrętka wymieniły szybkie spojrzenia.Okrętka jakby nieco wypogodniała. Dobra, początek jest, co dalej? skrytykował Zygmunt. Powiedzą, że takiego tu niema, nikt go nie zna i cześć.I co?Januszek był w natchnieniu. Zaczniemy się cholernie martwić.Spytamy, czy nie pracował w zeszłym roku albo bylekiedy.Poględzimy o pozdrowieniach, powiemy, że im tu nudno, bo spokojnie, alboodwrotnie, że niespokojnie, bo podobno, cieć nam mówił, duch paskudzi atmosferę.I jużsiedzimy na duchu.Co, zle? Całkiem dobrze pochwaliła Tereska i zwróciła się do Okrętki ale ty będzieszpytać, ty z nim rozmawiałaś ostatnia, wyjdzie bardziej prawdopodobnie.Powiesz, że byłogadanie o feriach, bardzo chwalił te okolice i odniosłaś wrażenie, że tu pracuje jego kumpel.Albo nawet sam mówił.Możesz się jąkać, żeby nie powiedzieć niczego zbyt wyraznie. Jąkanie zapewne wyjdzie mi najlepiej mruknęła Okrętka, niejasno czując, że udziałKrzysztofa Cegny w tej mistyfikacji czyni ją w jakiś niesprecyzowany sposób znośniejszą&Przed posterunkiem MO stał akurat radiowóz.Nie wydało im się to niczym niezwykłym,weszli zatem do środka.W środku było trzech milicjantów, rozmawiali ze sobą za barierką,przedzielającą pomieszczenie w połowie.Dwóch było w kurtkach, jeden w samym mundurze.Na widok gości zamilkli, ten w mundurze podszedł do barierki. Słucham? spytał trochę niecierpliwie.Tereska huknęła Okrętkę w żebra. Przepraszam bardzo powiedziała Okrętka nieśmiało my& To jest ja& Toznaczy& Myśmy tu przyjechali&Milicjant patrzył pytająco, bez słowa. No& ! wyrwało się Januszkowi. Chciałam zapytać ciągnęła Okrętka z widocznym wysiłkiem zdawało mi się& Toznaczy& Chciałam się dowiedzieć& Czy tu pracuje znajomy pana Krzysztofa Cegny& Proszę? zdziwił się milicjant, nieco zaskoczony. Znajomy Krzysztofa Cegny powtórzyła Okrętka prawie rozpaczliwie. Czy tu jestten pan, który go zna& To znaczy& No.znajomy Krzysztofa Cegny&Jeden z tych dwóch w kurtkach podszedł nagle do barierki. Ja jestem znajomym Krzysztofa Cegny powiedział dość ostro. Co się stało?Okrętka spłoszyła się niebotycznie.Możliwość, że istotnie spotkają tu znajomegoKrzysztofa Cegny, jakoś nie przyszła im do głowy i nie opracowali zeznań na tę okoliczność.Pamiętała tylko, że mieli się zmartwić, ale mgliście wydawało się jej, że nie będzie towłaściwa reakcja.Reszta gapiła się na faceta z naszywkami starszego sierżanta jak wół namalowane wrota i nie służyła żadną pomocą.Zbieg okoliczności wszystkich na chwilęogłuszył, zapomnieli bowiem zupełnie, że przecież gdzieś tu właśnie pracował ów kumpelKrzysztofa, który zrobił z siebie pośmiewisko.Milicja wykazała przytomność umysłu. Dowód proszę powiedział zimno starszy sierżant w kurtce.Dla Okrętki konkretnepolecenie, co ma teraz zrobić, było nieomal szczęściem.Pośpiesznie wygrzebała z torby ipodała mu legitymację szkolną.Starszy sierżant obejrzał ją dokładnie. Dlaczego pani tu przyszła i jak pani tu trafiła? spytał. Pani jest z Warszawy? Z Warszawy przyznała Okrętka. I niedawno, w grudniu, właśnie widziałam się zKrzysz& z panem Cegną& I tego& Przyjechaliśmy tu na ferie, bo podobno ładnie&W tym momencie przypomniała sobie o owym wyśmiewanym kumplu Krzysztofa izrobiło jej się straszliwie gorąco.To mógł być właśnie ten& Rozmiar zbliżającego sięnatrętnie nietaktu ogłuszył ją do reszty.Starszy sierżant przyjrzał się jej z uwagą, a potem zwrócił się do pozostałych. Państwa również poproszę o dowody.Tereska, Zygmunt i Januszek zdążyli oprzytomnieć i właśnie byli w trakcie sięgania podokumenty.Co do konieczności pokazania ich, nie mieli wątpliwości, sytuacja zrobiła siędziwna i w atmosferze zalągł się czarny cień tajemniczego podejrzenia.Coś im nie wyszło. To się nazywa ślepe szczęście mruknął Januszek, podając sfatygowany kartonik.Starszy sierżant obejrzał wszystkie dowody tożsamości i ponownie zwrócił się do Okrętki. Ciekawe rzekł uprzejmie. To w Warszawie widziała się pani z KrzysztofemCegną? W Warszawie. I w grudniu? W grudniu& Ciekawa rzecz.Bo widzi pani, Krzysztof Cegna jest w Szczytnie.I to już drugi rok.I copani na to?Okrętka zdenerwowała się nagle. Nic ja na to.Wiem, że jest w Szczytnie, sama się starałam, żeby był.Przyjechał doWarszawy na dwa dni, bo jego matka była chora.I co pan na to? Przyjechał na dwa dni, matka chora i zdążył się widzieć z panią? Spotkał mnie przypadkiem& O Boże, znów to samo!!! Nie ma siły, musimy powiedzieć prawdę wtrąciła się nagle Tereska.Rzeczywiście, głupio wyszło, ale nie spodziewaliśmy się, że naprawdę spotkamy tuznajomego Krzysztofa Cegny.Bo widzi pan, myśmy to sobie wymyślili.Starszy sierżant popatrzył teraz na nią. Dobra, mówcie prawdę. Rany, wszystko na nic! westchnął Januszek. Cicho bądz! zgromiła go Tereska. Widzi pan, myśmy tu rzeczywiście przyjechalina ferie i chcieliśmy przyjść do milicji, żeby prywatnie i przyjacielsko pogadać.Niewiedzieliśmy jak zacząć i wykombinowaliśmy, że będziemy pytać o znajomego KrzysztofaCegny, bo to jest jedyny milicjant, jakiego znamy osobiście.I bardzo lubimy.Do głowy namnie przyszło, że trafimy tak idiotycznie& To znaczy, chciałam powiedzieć, że trafimy takszczęśliwie& A o czym chcieliście pogadać? No, teraz już musimy się przyznać, przepadło.O tym kretyńskim zamkowym duchu.Słyszeliśmy o nim i ciekawi nas, co panowie o tym myślą, nie urzędowo, tylko prywatnie. A Krzysztofa Cegnę skąd znacie? Zakuwał je w kajdanki i prowadził do pudła wymamrotał pod nosem Januszek.Zaprzyjaznili się po drodze& Pomogłyśmy rozwikłać wielką aferę przemytniczą wtrąciła godnie Okrętka. Wzeszłym roku.I składano nam oficjalne podziękowanie.Starszemu sierżantowi nagle błysnęło w oku, z zainteresowaniem obejrzał jej wypływającespod czapki włosy i twarz mu się rozjaśniła. Aaaa! rzekł zupełnie innym tonem. To wy& To ja o pani słyszałem.W porządku,wszystko rozumiem, cholernie się cieszę, że mogę was poznać.Ależ traf! Za pół godziny jużby mnie tu nie było, bo ja pracuję w Gryfowie i właśnie mieliśmy odjeżdżać.Pogadamysobie, dlaczego nie& Chwałaż Bogu westchnęła z ujgą Tereska
[ Pobierz całość w formacie PDF ]