[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.%7łył daleką przyszłością i cudownymi mirażami, na co dzień nieposiadając nawet własnych narzędzi pracy, bo mu się to, w związku z wyjazdem, nieopłacało.W ową cudowną podróż zamierzał zabrać uwielbianą córkę, którą zatrzymał przysobie, rozwiódłszy się z żoną. Zawracanie głowy powiedziałam z gniewem. Tadeusz mu przeszkadzałwyjechać czy co? Niech się przestanie wygłupiać, bo zrobi tylko jeszcze większezamieszanie. Niech się przestanie zgodziła się Alicja i ciągnęła relację.W czasie nieobecności kapitana, już we własnym zakresie, tak samo jak my,stwierdzili, że każdy z nich wychodził z pokoju na dłużej lub krócej.Najgorzej wypadłaAnka, która swoją nieobecność tłumaczyła poprawianiem garderoby w damskim WC-cie.Sądząc z ilości czasu, jaki na to zużyła, musiałaby się kilkakrotnie przebierać w balowesuknie i gorsety.Bardzo mnie to zdziwiło. Co ty powiesz, Anka? A myśmy ją uznali za niewinną? My też.A kogo podejrzewacie? Pół pracowni.Razem z Anka będzie czternaście osób.A najgorsze jest to, że tocałe morderstwo w ogóle nam się wydaje niemożliwe.Z różnych stron podeszły równocześnie Anka i Monika, przerywając nam rozważania.Monika asystowała przed chwilą rozmowie kapitana z Matyldą i była pełna ponurychprzeczuć. Słuchajcie, Matylda goni w piętkę.Trzyma kurczowo książkę wychodków izamiast odpowiadać na pytania, co chwilę podtyka mu ją pod nos.Upiera się, że tam jestnapisana sama prawda. No to w ten sposób ich wykończy.Jarka nie było, a w książce się nie zapisał i teraznie wie, do czego ma się przyznać. Co ją napadło? Przecież narobi dodatkowo bałaganu. Zdaje się, że dla niej najgorszym ciosem jest zużytkowanie sali konferencyjnejniezgodnie z przeznaczeniem.Zbrodnia jest indywidualna. Gdyby była masowa, toby się z tym łatwiej pogodziła? Piętnastu nieboszczyków? Zbiorowa śmierć uczestników konferencji? Jasne, miejsce po temu stosowne. Jedna rzecz mnie ciekawi. powiedziała Alicja, ale nie dokończyła zdania, bozza drzwi wyjrzał bardzo zdenerwowany Kazio. Alicja, pozwól na chwilę.Wróciła Jadwiga, więc opuściłyśmy jej stół i przeniosłyśmy się pod drzwi mojegopokoju, przyglądając się poczynaniom milicjantów, których ilość dziwnie wzrosła.Myślę, żemusieliśmy im chyba wszyscy nieco przeszkadzać, bo patrzyli na nas z wyraznym wstrętem.Jadwiga miała nowe wiadomości. Przyjechał prokurator powiedziała tajemniczo. Jest w gabinecie i maglujeWitka.Młody i cholernie przystojny.O, to ten!.Wszystkie trzy spojrzałyśmy z zainteresowaniem na wchodzących do przedpokojufacetów, bo słowo prokurator zawsze brzmi gromko w uszach każdego, nawet najbardziejniewinnego obywatela.Spojrzałyśmy i oko nam zbielało!Razem z porucznikiem w mundurze i znanym nam już kapitanem wszedł jeszczejeden, wysoki, szczupły, czarny, z niebieskimi oczami, w czarnych spodniach i czarnejkoszuli.Pomimo intensywności kolorów nie miał w sobie nic agresywnego, był łagodniepiękny.Nieznaczna asymetria twarzy dodawała mu wdzięku i sprawiała, że ta zbytniałagodność była jednak męska.A przy tym miał niebieski ślad po goleniu.Stałyśmy akurat pod przeciwległymi drzwiami, wprost na widoku, wszystkie trzyjakoś wyjątkowo porządnie uczesane, wszystkie niewątpliwie interesujące i co najważniejsze,każda inna.Czarna, ognista, dysponująca pełnią kształtów Monika, szczupła, jasnowłosa,zielonooka Anka, no i ja, coś pośredniego między nimi, ale też nie taka ostatnia.Prokurator spojrzał i chociaż oblicze jego wyrazu nie zmieniło, to jednak w oczachzapłonął mu blask, dobrze mi znany.Nie było wątpliwości, stuprocentowy mężczyzna! O, cholera. szepnęła Monika z głębokim uznaniem.Trzej panowie zajrzeli na chwilę do sali konferencyjnej, a potem skierowali się doostatniego pokoju, aktualnie pustego, bo Monika stała z nami, a Olgierd siedział u Witka wgabinecie.Patrzyłyśmy za nimi w milczeniu, wstrząśnięte nieprzeciętną urodą prokuratora. No? powiedziała Jadwiga z triumfem. Nie mówiłam? Ho, ho powiedziała Anka, co można było rozmaicie zrozumieć.I po chwilidodała z powątpiewaniem: On jest chyba nietypowy?Trwałam wraz z nimi w kontemplacji, aż nagle tknęła mnie wspaniała, odkrywczamyśl.Zostawiłam je i na palcach weszłam do damskiego WC-tu.Każde biuro ma swoje tajemnice.W damskim WC-cie było takie miejsce kołoumywalni, w którym można było usłyszeć każdy szmer w pokoju głównego księgowego, podwarunkiem zajęcia pozycji w kucki albo na czworakach.Przypadkowo wiedziałyśmy o tymtylko we dwie z Alicją, odkrywszy ten sekret, kiedy Alicji rozerwały się korale.Zastygłamteraz w tym mało reprezentacyjnym miejscu i równie mało reprezentacyjnej pozycji isłuchałam.Kapitan, którego poznałam po głosie, kończył właśnie opisywać szczegóły zbrodni itopografię biura, przy czym udało mi się usłyszeć wyjaśnienie najbardziej niezrozumiałegodrobiazgu.Dowiedziałam się, że Tadeusz został ogłuszony od tylu twardym przedmiotem,ostrożnie opuszczony na podłogę, a następnie doduszony owym nieszczęsnym paskiem.Twardym przedmiotem okazał się nasz służbowy dziurkacz, jedyny przedmiot w salikonferencyjnej, na którym nie znaleziono żadnych odcisków palców. Niech pan wezmie pod uwagę mówił kapitan że został uderzony dość lekko,tak, że uległ prawdopodobnie tylko chwilowemu zamroczeniu.Skóra na głowie jestwprawdzie przecięta, ale kość nienaruszona.Ta zbrodnia została zainscenizowana wokreślony sposób.Z jakichś powodów mordercy zależało na tym, żeby to wyglądałodokładnie tak, jak było pierwotnie przewidywane.Zamarłam na czworakach pod tą umywalnią i zimny dreszcz przeleciał mi po krzyżu
[ Pobierz całość w formacie PDF ]