[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Trzeba przyznać, że wydawali się bardzo oddani pracy.I Greysonowi Dantemu.Kto to właściwie jest?Była ciągle pogrążona w myślach, gdy wrócili.- Czyściutko, pani - zapewnił Malleus i posłał jej, jak się domyślała,uśmiech pełen otuchy.W jego wykonaniu był to złośliwy grymas.- Możesz iść,pani.Poczekamy, aż.Westchnęła.- Zwietnie.Aazienka, podobnie jak reszta domu, nie nosiła żadnych oznak nocnychwydarzeń, nie licząc zabitego deskami okna.Woda płynęła nierównym strumieniem ze zniekształconej główkiprysznica.Musi kupić nową.Myła się pospiesznie.Znajome ściany zdawały się na nią napierać.Nie płacz.Uspokój się.Odpuść sobie.Oparła się o ścianę nad kranem i czuła, jak strumień wody spływa jej poplecach.Nogi się pod nią ugięły.Zaraz przejdzie.Zaraz.Znowu miała szesnaście lat, stała pod prysznicem.Przez szum wodyprzebijał się głos.- Megan.Megan.zapomniałaś.Obiecałaś, pamiętaj, co obiecałaś,pamiętaj, co obiecałaś.Stłumiła krzyk.Nie chciała pamiętać ani tego, ani niczego, co wydarzyłosię tamtej zimy.Cholerny Brian i jego anonimowy informator, cholerny artykułciągle czyhający w archiwum.Niech ich wszystkich szlag trafi.Gorące wilgotne powietrze niosło ulgę jej płucom.Zaczerpnęła kilkagłębokich oczyszczających wdechów i zakręciła kran.Będzie musiała zmierzyćsię z tym wspomnieniem.Wiedziała, że kiedyś do tego dojdzie, podobnie jakwiedziała, że ma to coś wspólnego z obecnymi wydarzeniami.I że jest jakiśpowód, dla którego nie wpadła w histerię na wieść, że istnieją demony.Bogdzieś w głębi duszy od początku zdawała sobie z tego sprawę.Odsunęła zasłonę prysznicową i wrzasnęła.Odskoczyła w tył, osłaniającsię zasłoną.Była mokra i oślizgła.- Co wy tu robicie?- Nie patrzymy, pani - zapewnił Malleus.Rzeczywiście, wszyscy trzejstali do niej plecami.Nie, żeby to cokolwiek zmieniało.- Mieliście czekać na zewnątrz.- I tak było.Poczekaliśmy, aż weszłaś, pani, pod prysznic.Niepatrzyliśmy, jak się myjesz, ale byliśmy tutaj.Przez tę zasłonę niczego niewidać, pani.Dajemy słowo.Staliśmy tyłem.Tak, jak nam kazał pan Dante- Wiem, co wam kazał.- Jej serce nadal nie odzyskało zwykłego rytmu.Musi o tym porozmawiać z Dantem.-Teraz poczekacie na zewnątrz.Chcę sięubrać.- Stoimy tyłem.- Nic mnie to nie obchodzi - Głęboko zaczerpnęła tchu. Wyjdzcie.I tojużPo upływie czterdziestu minut była ubrana w czarny kostium i rajstopy.Uczesała się, umyła zęby.Nie malowała się, ale Brian prosił, żeby tego nierobiła, gdy do niego dzwoniła, żeby wszystko ustalić- Cieszę się, że jednak zdecydowałaś się na sesję - powiedział.- Możepózniej wyskoczymy na kolację?- Chętnie.- Pożegnali się.Odłożyła słuchawkę.Bracia czekali podsypialnią.Prawie na nich wpadła, gdy otworzyła drzwi- Panowie - zaczęła.- Nie wydaje mi się, żeby Dante chciał, żebyściepilnowali mnie aż tak uważnie.- Ależ owszem, pani - zapewnił Malleus.- Niech nam pani wierzy.Powiedział, że jesteś bardzo ważna i musimy cię chronić.A z nikim niebędziesz bezpieczniejsza niż z nami.- Dajemy słowo - dodał Maleficarum.- Ano.W bladych zieleniach i brązach jej saloniku przypominali gawrony napolu.Wielkie, czarne i grozne.Mogła sobie tylko wyobrazić, co to za uczucie,mieć ich u boku przez cały dzień.Dzień w dzień, na razie.Nigdy nawet jej dogłowy nie przyszło, że będą jej towarzyszyć trzy mówiące cockneyem demonyubrane w czarny kaszmir.- Posłuchajcie Nie musicie się tak do mnie zwracać.- Usiadła na kanapie.Samochód przysłany przez Hot Spot' miał przyjechać mniej więcej zakwadrans.- Jak?- Pani To trochę& no cóż, innym może się to wydać dziwne- Jak się mamy do ciebie zwracać, pani? Po imieniu? - Malleuszachichotał.Pozostali mu zawtórowali, jakby pomysł, by zwracali się do niej poimieniu, był zbyt absurdalny żeby traktować go poważnie.- Moglibyście powiedziała.- Byłoby super.Przestali się śmiać.Na ich twarzach malowały się różne emocje, odzgorszenia po oburzenie- Nie moglibyśmy.To się nie godzi! - Malleus skrzyżował muskularneręce na piersi.Czapka zsunęła mu się na bok, przez co wyglądał zawadiacko jakpirat.- To tak, jakbyśmy cię, pani, dotykali tam, gdzie me wolno - dodałMaleticarum.- Nie możemy, pani Panu Dante się to nie spodoba
[ Pobierz całość w formacie PDF ]