[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ani idący za nią jejtowarzysz, ani nikt z obecnych nie dostrzegł krótkiego, porozumiewawczego spojrzenia, które imrzuciła.Przyspieszyła kroku i z uśmiechem osunęła się na krzesełko przy stoliku, znajdującym się za fi-larkiem w samym rogu sali.Dyrektor usiadł naprzeciw niej.Dziewczyna, jak gdyby zupełnie odruc-howo, położyła swoją małą rączkę na jego wielkiej, ciężkiej dłoni.- Boże, jak mi tu dobrze! - powiedziała szczerze.- Aż się sama sobie nadziwić nie mogę! Nigdynie przepadałam za zabawami i nawet mama zawsze mówiła, że jestem za poważna.A z panem tobym chyba mogła tak do rana przetańczyć& Coś już w panu takiego chyba jest, że się tak dobrzeprzy panu czuję.I spojrzała na niego promiennie, uśmiechając się.Gdyby dyrektor garbarni znał prawdziwy po-wód jej uśmiechu, byłby pewno zerwał się i w panice rzucił się ku drzwiom.Ale najprawdopodob-niej, nawet gdyby ktoś przyszedł teraz i powiedział mu prawdę, nie uwierzyłby.A Hela śmiała siędla tej prostej przyczyny, że znowu sprawdzała się teoria, którą wymyśliła sobie już dawno: męż-czyznom, których chce się naprawdę zainteresować, trzeba mówić najgłupsze rzeczy W najgłupszysposób.- Może to dlatego, że pan jest taki dobry, taki silny i taki naprawdę męski! - dodała z przekonani-em.- Ja bym się przy panu niczego nie bała!- A tak to się pani czegoś boi? - roześmiał się.- Taka śliczna dziewczynka nie powinna się nicze-go bać.Nikt takiemu uroczemu stworzonku nie zrobiłby przecież żadnej krzywdy!- Oho, a czy to ja nie znam mężczyzn! - spoważniała.- Tylko czekają, żeby nas namówić na na-jgorsze.' Nie można żadnemu wierzyć!& - Znowu się rozpogodziła.- Ale panu wierzę! Od pierws-zej chwili panu ufam.Pan jest taki& solidny!- O, na pewno można mi zaufać! - powiedział z absolutnym przekonaniem, zastanawiając się nadtym, ile dziewczyna musi jeszcze wypić, żeby nie wiedziała dobrze, co się z nią dzieje i żeby dałasię odprowadzić tam, gdzie on będzie chciał ją odprowadzić.Rozejrzał się.Kelner, który stał nieda-leko, jak gdyby czekając na ten moment, zbliżył się natychmiast.- Co pan dyrektor teraz każe? - zapytał przyciszonym głosem, w którym szacunek mieszał się zpoufałością.- No, chyba czas na szampana& Tylko nie sowieckiego, panie Janie!- Ma się rozumieć! - Kelner uśmiechnął się i skłonił głowę.- Już przynoszę!Odszedł, przemykając się zręcznie pomiędzy stolikami.- Ojej! - powiedziała dziewczyna z komicznym przerażeniem.- Szampan! Nigdy nie piłam.;.Tym się przecież można upić.A jak ja się upiję, to co wtedy będzie?& - Przecież powiedziała pani, że można mi zaufać! - Ujął jej dłoń i ścisnął ją lekko, pochylając sięku niej.- Zresztą to nikomu jeszcze nie zaszkodziło& mam na myśli szampana!- No dobrze& dobrze& - powiedziała dziewczyna z wahaniem.Potem rozpogodziła się natych-miast.- Wypijemy, a potem, zaraz, zaraz znowu zatańczymy, dobrze? Boże, jak ja lubię tańczyć!W pokoju był półmrok, rozjaśniony tylko światełkiem małej, nocnej lampki na stoliku pod ok-nem.Dziewczyna leżała pod wielką kołdrą, przykrywającą łóżko w hotelowym apartamencie.Oczymiała szeroko otwarte i patrzyła w sufit.- Już nie jestem pijana& - powiedziała niskim, tragicznym głosem.- Coś ty mi zrobił, powiedz?Nie wiedziałam, co się ze mną dzieje, a ty&Gwałtownie zamknęła oczy i odwróciła się twarzą ku poduszce, nakrywając się kołdrą.Nie przejmując się zbytnio tym dramatycznym gestem, usiadł na łóżku i sięgnął po stojącą napodłodze butelkę koniaku i kieliszki.Nalał, potem odstawił kieliszki i delikatnie odchylił kołdrę,odsłaniając piękne, nagie plecy dziewczyny.- Napijmy się - powiedział - za pomyślność tego naszego urlopu&Powoli odwróciła się ku niemu, ciągle jeszcze poważna, trochę jak gdyby zdumiona.Nieprzy-tomnie rozejrzała się po pokoju, próbując zrozumieć, gdzie jest i co się stało.- Coś ty ze mną zrobił?& - powtórzyła
[ Pobierz całość w formacie PDF ]