[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Po tej atomowej purchawce już nikt nie wezmie nas za niezdarnych cymbałów.Staliśmysię dla nich groznymi szaleńcami.Obcy wygonią nas stąd na kopach - stwierdza, upychającSzmatę w plecaku.Wleczemy się dalej, zmiażdżeni ciężarem wydarzeń.Do chłopaków dociera w końcu, żecały bałagan zawdzięczamy ich niewyparzonym pyskom.Kay w oddali zatrzymuje się.Czeka nanas ze splecionymi na piersiach ramionami.Choć zwalniamy coraz bardziej kroku, w końcuzrównujemy się z nim.Stoimy, patrząc na czubki swoich butów.Kay zaczyna bez żadnych wstępów:- Kiedy wpadłem do kabiny, mieliście zakrwawione pyski.Kto zaczął bójkę w czasiezwiadu?- To ja - przyznaje się Patryk.- I ja - wtóruje mu Peter.Kay ciśnie dalej.- Chcę jeszcze wiedzieć, kto wcisnął przycisk natychmiastowego przyspieszenia idlaczego ten przycisk był odbezpieczony.- Kiedy się biłem, widocznie przez przypadek odbezpieczyłem starter - melduje Peter.Postanawiam się odezwać.- Następnie, kiedy chciałem zamknąć ekrany ochronne, ktoś potrącił mi dłoń i wcisnąłemnie ten przycisk.- Także ja przycisnąłem odbezpieczony starter - przypomina sobie Patryk.- W głośniku słychać przyspieszony oddech dowódcy, który trzyma się ostatkiem sił, żebynie rzucić się na nas.- Trzech muszkieterów ze spalonego burdelu! - Eksploduje, nie mogąc się dłużejopanować.- Na pierwszym patrolu skasowaliście nasz jedyny transporter.Drugi, jak wiecie,orbituje w czterystu kawałkach na statku!- Mogliśmy naprawić - przerywa mu Peter.Kay aż podskakuje w górę.- Co chciałeś naprawić?! Rozpieprzony w drobny mak blok napędowy? Nie jesteśmy tutajpo to, żeby tygodniami reperować jakieś wraki! Musiałem uruchomić zegar samozniszczenia.Niewolno nam zostawiać sprzętu tam, gdzie może istnieć nieznana cywilizacja.Tylko mogłem wasprzy nim zostawić.Jestem złym dowódcą, przyznaję.Ale przysięgam na kosmos! Jak jeszcze razktoś wykroi taki numer, poślę głąba na orbitę z rakietą w dupie! Macie zakaz picia przez tydzień itrzy dodatkowe godziny służby aż do odwołania.Pierwszy oficer przygotuje raport z zajścia -milknie na chwilę.- Kiedyś mieliśmy grozną awarię.Na orbicie w trakcie wymiany spalonychprzewodów, metr obok mnie przeleciał stary zbiornik z jakiegoś satelity.Gość przy radarzeżegnał się właśnie ze swoją laską na Ziemi i nie ostrzegł nas.Ten zbiornik trafił mojego kumpla,rozwalił mu hełm i poniósł w przestrzeń.A mi nawet nie wypadł z ręki zacisk.Nie to, że się niebałem.Tylko wiedziałem, że jak nie doczepię tej rury, to wszyscy zginą.Zawiedliście mnie i, cogorsza, zawiedliście samych siebie.Do Hasty mamy jeszcze godzinę, marsz!*Po powrocie unikamy siebie nawzajem.Zbywam półsłówkami pytania chłopaków.Wkońcu Peter, opuszczając niektóre szczegóły zajścia, opowiada, jak straciliśmy Goliata.Czarnekule określa jako prawdopodobnie atmosferyczne anomalie, co i tak budzi spory niepokójsłuchaczy.Wieczorem Kay wzywa nas na odprawę.W saloniku wszyscy raczą się bimbrem ipapierosami.Ja, Peter i Patryk nie dostajemy kieliszków.- Pierwsza Matka własnoręcznie oberwie wam, panowie, jaja i przysmaży lutlampą włosyna tyłku.Mieliśmy przyjechać tu z kwiatkami, a pierwszego dnia pokazaliśmy atomowyfajerwerk - Czapiński tokuje jak najęty, patrząc z politowaniem na naszą trójkę.- Nie martw się, Ceszek, o czyjeś jaja.To ja odpaliłem ładunek, bo takie są zasady.Zrobiłbym to nawet, gdyby przy okazji miało wyparować kilku tutejszych Einsteinów.PierwszejMatce nic do tego - usadza go Kay.- Mówcie, co każdy sądzi o tym zjawisku.Na ekranie widać lecące czarne kule zarejestrowane przez kamery Goliata.Przelotowitowarzyszy przenikliwy świst.Pociski znikają w skalnej ścianie jeden po drugim, nie strącając zniej nawet jednego kamyka.Zabieram głos jako pierwszy.- Jeżeli zetknęliśmy się z obcą inteligencją, a nie jakimś zjawiskiem atmosferycznym, toobcy wyraznie nie mieli złych zamiarów.Jeżeli potrafią zrobić coś takiego, to mogli również bezproblemu nas tym trafić.- Bez problemu i efektów.Te piłki są niematerialne, wystarczy spojrzeć na skałę.Myślę,że mieliśmy do czynienia z demonstracją.Z ostrzeżeniem, że jesteśmy na cudzym podwórku -dodaje Peter.- Czapiński wyciąga do mnie paczkę papierosów.- Nie zgadzam się.Wydają dzwięk przy locie przez atmosferę.Nie taki trzeszczący,spowodowany temperaturą plazmy jak piorun kulisty, ale taki, jaki wydają ciała fizyczne.Teobiekty są jak najbardziej materialne.Nie wiemy tylko, dlaczego przelatują przez skałę.Chyba żeto nie jest skała, tylko dekoracja, za którą ukrywają swoje Eldorado.Kay wstaje z fotela.Zaczyna zgodnie ze swoim zwyczajem chodzić wzdłuż ściany zekranem.- Nie możemy wycofać się przy pierwszym spotkaniu z nieznanym zjawiskiem.Bezwzględu na sytuację na Ziemi.Jesteśmy tu, by zbadać przydatność tej planety do ewentualnejkolonizacji.Po odprawie Spiss i Melberg pod dowództwem Huberta przystąpią do montażusamolotu zwiadowczego.Peter rano pojedzie na motorze zmierzyć poziom promieniowania,kilometr od epicentrum wybuchu.Mamy na po kładzie jeden karabin szturmowy i trzy pistolety.Udało mi się je znalezć na Księżycu w tajnych schowkach moich kumpli.Od teraz jedenczłowiek z automatem, w skafandrze i hełmie, ma siedzieć koło śluzy wejściowej.W każdejchwili gotowy do akcji na zewnątrz.Peter z Kakką rozłożą wokół statku czujniki ruchu orazładunki sygnałowe.Nie za blisko kadłuba i macie je dobrze zamaskować.Tylko nie zapomnijcieo bramie dla nas.Wachtę obejmują O Neil i Czapiński.Wykonać.Skończył się czas niepewności, czujemy ulgę.Wszyscy zrywają się do wykonaniapowierzonych zadań.Zapominam o kolacji.Zamykamy się w ładowni, gdzie spoczywa wkontenerach nasz kompozytowy samolocik.Części są poukładane w odpowiedniej kolejności, wszystko do siebie pasuje.Powoli zbezkształtnej sterty elementów wyłania się smukły kształt maleńkiego płatowca.Sworznie łączeńwykonane są z inteligentnego metalu.Wystarczy rozgrzać je do odpowiedniej temperatury, aprzypomną sobie o swoich zaczepach i kryzach.Konstrukcji nie zagrażają więc niepewne nityczy rozłażące się od wibracji nakrętki, przy demontażu wystarczy napylić na nie specjalny kwasoraz schłodzić ciekłym azotem, a rozsypią się, jakby były wykonane z kredy.Pierwszą przerwęrobimy dopiero, gdy odwiedza nas Szmata Petera.Ma w swoim plecaczku kanapki i termos zkawą oraz gorącą historyjkę o gimnazjalistkach w saunie.Jemy kanapki z tuńczykiem, słuchająco erotycznych eksperymentach uroczych dziewczyn, którym w przejściu od teorii do praktykipomaga oddany sprawie szkolny hydraulik.Rozbawiony Bruno chce zrobić małej frajdę, psikajej więc na krocze ciekłym gazem
[ Pobierz całość w formacie PDF ]