[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Ale ty nie potrzebujeszrycerza.Jesteś silna, Nikki.Jesteś cholernie wyjątkowa.Przywołuję na twarz uśmiechPokazowej Nikki. Czy mówisz tak wszystkimkobietom, z którymi sięumawiasz? Umawiam? W jegogłosie pobrzmiewa twardszyton. Poznałem wiele kobiet wtym mieście i pieprzyłem się zwiększością z nich.Ale z żadnąsię nie umawiałem. Ach, tak. Nie wiem, czyjestem zdziwiona, zła, smutna,czy ucieszona.To prawda,muszę zakończyć to, co dziejesię między nami, muszę chronićsiebie i swoje sekrety.Ale samotakie postawienie sprawyoznacza, że coś się dzieje.Teraz boję się, że od początkumiałam rację jestem tylkokolejnym podbojem.Dupą dozaliczenia po drodze.A bzdety,które wciskała mi Jamie, o tym,jak to on mnie pragnie, są, nowłaśnie, bzdetami.Damien obserwuje mojątwarz, ale nie potrafięrozszyfrować jego miny.Wycofuję się, chwytamwyschniętą miskę i wycieram jąściereczką, której wciąż nieodłożyłam. Czyli tak to robisz?Pieprzysz się z nimi i potem jezostawiasz? To brutalnesformułowanie. Zostawianiesugeruje, że one chcą czegoświęcej, a jestem zupełniepewny, że fotografia z głową namoim ramieniu i odrobina frajdyw łóżku w zupełności jezadowala. Wszystkie? Nadal stojęodwrócona do niego plecami.Tarozmowa stała się zupełniesurrealistyczna. Nieliczne spośród nichchciały czegoś więcej.Wyplątałem się z tychznajomości.I nie, z tymi akuratnie spałem. Ach. Talerz jest suchyjak pieprz, ale i tak omiatam gościerką. Czyli nie bawisz sięw związki? Nie z nimi. Dlaczego?Delikatnie chwyta mnie zaramię i czuję znajomy przypływgorąca. Bo żadna z nich nie byłakobietą, której pragnę szepcze, po czym odwracamnie, więc nie mam już wyboru:muszę spojrzeć mu w twarz.Mamroczne, przenikliwespojrzenie, jego głos jest jakpieszczota.Mocno bije miserce, a oddychanie nagle stałosię trudne.Myślę o tym, jakpatrzył na mnie sześć latwcześniej, o tym jednymspojrzeniu, które zainspirowałomnie do wielu fantazji.Aleprzecież jemu nie może o tochodzić; zdaję sobie z tegosprawę. Jeszcze niedawnospotykałeś się z kimś oznajmiam i natychmiast żałujętych słów, bo Stark natychmiastpochmurnieje.Przestaje grzać,zaczyna ziębić.Przez chwilę myślę, że niedoczekam się odpowiedzi.Wkońcu kiwa głową. Tak potwierdza. Taktrzeba to ująć.Czyli to była kobieta, którejpragnąłeś? Pytanie zawisło wpowietrzu, ale nie potrafięwypowiedzieć go na głos.Milczenie robi się corazbardziej krępujące.Czuję sięjak idiotka, niepotrzebniewspomniałam o tamtej kobiecie.W końcu oblizuję wargi. Słyszałam, że umarła.Przykro mi.Jego rysy przybierają ostrywyraz, cała twarz sztywnieje odwysiłku.Stark z całych sił starasię ukryć emocje. To była tragiczna śmierć dodaje ze ściśniętymgardłem.Kiwam głową, ale nie ciągnętematu.Nie wiem, czemupowiedział mi, że nie wchodził wzwiązki, skoro było jasne, że tak o b i e t a wiele dla niegoznaczyła.Nie zamierzam jednaknaciskać.Zważywszy na to,jakie są moje tajemnice, niemogę go winić za to, żezachowuje pewne rzeczy dlasiebie.Jestem już zmęczona i chcęzostać sama.A potem znalezćJamie i iść do sklepu na rogu polody i ciastka.Chcę oglądaćsentymentalne, stare filmy,siedzieć na kanapie i płakać.I żeby Damien Stark zniknąłz moich myśli.Przede wszystkimchciałabym zapomnieć, jakdziała na mnie jego dotyk, bomuszę wyrzec się wszystkichstarych wizji.Wszystko to stałosię zbyt realne, zbyt żywe.Ichociaż wiem, że nie może byćinaczej, odpychanie Damienaprzyprawia mnie o ból w samymsercu.Proszę o pomoc PokazowąNikki i uśmiecham siępromiennie, kładąc ścierkę donaczyń na ladzie. Posłuchaj, to miło z twojejstrony, że zajrzałeś sprawdzić,jak się czuję.Ale nic mi nie jest.Naprawdę.I troszkę sięspieszę.Nie chciałabym byćniegrzeczna, ale. urywam,patrząc wymownie na drzwi. Ma pani dziś randkę,panno Fairchild?! Nie! wyrzucam z siebiei natychmiast tego żałuję.Gdybym wybierała się narandkę, gdybym już spotykałasię z kimś, miałabym doskonałąwymówkę, żeby odrzucićawanse Damiena Starka. Dokąd idziesz? Co takiego? Mrugam,bo to nie jest uprzejmy ruch wtej grze.Mimo wszystko do tejpory jakoś nie miałam powodówsądzić, że Damiena Starkaobchodzą jakieś konwenanse.Czemu teraz miałby sięzmienić. Skoro nie idziesz narandkę, to dokąd?Niespecjalnie mogę podzielićsię z nim moim planem nawieczór na kanapie z beczeniemw poduszkę, więc wybieramz m o d y fi k o w a n ą wersjęoryginalnej koncepcji. Zamierzam kupić koktajl ipójść na przechadzkę doFryman Canyon Park. Sama? No, mogłabym wziąć strażprzyboczną, ale chyba są terazzajęci. Wkrótce będzie ciemno. Nie ma nawet szóstej.Słońce zachodzi koło wpół dodziewiątej. Słońce może i wtedyprzekracza linię horyzontu, aletu wchodzą w grę wzgórza.Agdy słońce schowa się zaszczytami, zmrok zapadanaprawdę szybko. Chcę tylko zrobić kilkazdjęć o zachodzie słońca.Potemwracam.Obiecuję, że nie damsię porwać złym duchom. Nie dasz się, bo ja im nato nie pozwolę.Idę z tobą oznajmia Damien. Nie odpowiadam.Doceniam troskę, naprawdę.Ale nie. W takim razie nie idzwcale.Pozwól, że ja przyniosęci zachód słońca
[ Pobierz całość w formacie PDF ]