[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Lekarka wśród wielu symptomów wspomniała o podwyż-szonym libido.To pewnie dlatego, próbowała racjonalizowaćDiana, miałabym ochotę znalezć się z nim w łóżku.Mogli-byśmy się kochać cudownie, powoli, całymi popołudniami,całymi nocami, a on szeptałby słowa, jakich nie mówił mijeszcze żaden mężczyzna, słowa o miłości na zawsze.70SRROZDZIAA PITYWill nalał sobie kubek kawy i zasiadł w fotelu z gazetą.Powinien tego dnia zajrzeć na kilka godzin do biura.ZostawiDianie kartkę.Jeśli będzie chciała, mogłaby jechać do stare-go mieszkania, spakować kolejne drobiazgi, a on zabrałby jepo południu.Im więcej będzie miała swoich rzeczy wokółsiebie, tym szybciej się zaaklimatyzuje.A może tylko tak mu się wydaje.Kobiety w ciąży to od-dzielny gatunek człowieka, co właśnie odkrywał.Miał właśnie przejrzeć dział sportowy, gdy usłyszał stuk-nięcie zamykanych drzwi łazienki.Kiedy skończył kawę igazetę i w luznym garniturze ruszył do wyjścia, Diana za-kręciła prysznic.Poczeka chwilę, zamiast zostawiać jej kart-kę.W końcu to jednak miesiąc miodowy, po co spieszyć się zwyjściem z domu.Pojawiła się po chwili, pachnąca talkiem, w żółtym szla-froku, z głową owiązaną ręcznikiem.- Och, przestraszyłeś mnie.Już ubrany? Wychodzimygdzieś?- Tak sobie myślę, że moglibyśmy wymówić umowę naj-mu na twoje stare mieszkanie i przenieść wszystko tutaj,71SRewentualnie zostawić w magazynie to, co nie będzie tu pa-sować.- %7łartujesz, tak?- Dlaczego miałbym to robić?- Will, rozejrzyj się po tym wnętrzu.- Zaczęła ekspre-syjnie wymachiwać rękami, więc się rozejrzał.Dobre miesz-kanie, ale nic nadzwyczajnego, na pewno nie tak.chara-kterystyczne, jak je określił z braku lepszego słowa, jak jejwłasne.Od czasu kiedy zobaczył ją po raz pierwszy, był pewien jejsmaku.Ubierała się niedrogo, ale bez zarzutu.Zatem ktoś in-ny musiał urządzać jej mieszkanie.Najprawdopodobniejmatka.- Dziękuję, że pozwoliłeś mi sprowadzić tyle rzeczy, aleto, co zostało, było kupowane w sklepach ze starzyzną i tampowinno wrócić, kiedy wygaśnie umowa.- Chwyciła ręcznikw obie dłonie i zaczęła energicznie wycierać włosy.-Proszę,nie mów mi, co mam robić.Sama potrafię podejmować decy-zje.Will zaklął cicho.- Nie złość mnie.Dość mam kłopotów w pracy, żeby jesz-cze dokładać domowe.Diana wzięła głęboki oddech, przy którym szlafrok się lek-ko rozchylił.- Ujmę to inaczej.Nie łączą i nie dzielą nas żadne kło-poty domowe".Ubiliśmy interes.Oboje byliśmy w tej kwestiizgodni, inaczej nigdy bym się na coś podobnego nie zgodziła.Nie było mowy o tym, że przejmiesz kontrolę nad moim ży-ciem.72SR- Tak szybko przesądzasz sprawę, Danny? Daj spokój,dziewczyno, daj mi jakąś szansę - mówił to wyraznie kpią-cym tonem, w jego oczach pojawiły się iskierki rozbawienia.Dianę ogarnęło mroczne zmęczenie.Owinęła się szczelniejszlafrokiem.- Chciałam tylko, żebyśmy się dobrze zrozumieli.Will nic nie powiedział, jakby zapraszał, żeby dalej mó-wiła, próbowała wyjaśniać coś, czego sama dobrze nie rozu-miała.- Nie jesteśmy.no wiesz.- Nie wiem.Kim nie jesteśmy, Danny?- Prawdziwym małżeństwem!- Nie jesteśmy? Dziwne.Dobrze pamiętam, że płaciłem zalicencję.Sędzia wypowiedziała odpowiednią formułkę.Wkażdym razie nie przypominam sobie, żeby coś przeoczył.Podpisaliśmy stosowne dokumenty.Według mnie to wszy-stko czyni nas prawdziwym małżeństwem.- Wiedział, coDiana chce powiedzieć, ale nie zamierzał ułatwiać jej rozmo-wy.Jeśli coś się dla niego rzeczywiście liczyło, w życiu zawo-dowym i prywatnym, a małżeństwo jest najbardziej prywatnąsprawą każdego człowieka, to była to uczciwość.Jasne sta-wianie spraw.Znowu rozłożyła ramiona.Zmieszne, ale nigdy nie zwróciłuwagi, jak gestykuluje dla podkreślenia słów.- Nigdy nie słyszałeś o ułożonym małżeństwie, małżeń-stwie z rozsądku? Na litość boską! Przeczytaj sobie jakiś73SRromans.Połowa z nich opowiada o małżeństwach z rozsądku.- Dlaczego?- Co: dlaczego? - zamrugała oczami.Takie rzęsy, pozba-wione tuszu, powinny być rejestrowane jako śmiercionośnabroń.- Dlaczego małżeństwa z rozsądku uważane są za tematydobre do romansów?Wzięła głęboki oddech i złożyła dłonie na podołku, a onpomyślał: Ajaj!- Nie wiem.Nie jestem ekspertem od romansów.Możezmienilibyśmy temat.Ty zaraz wychodzisz, a ja mam dziśmnóstwo rzeczy do zrobienia.Wymień jakąś, miał ochotę powiedzieć, ale się nie ode-zwał.Zmierzył ją wzrokiem od stóp do głów, kobietę, którąpoślubił, ponieważ tak mu dyktował honor i dlatego, że taknależało postąpić.A i dlatego, że go intrygowała.- Muszę pójść na kilka godzin do biura.Nie mówię ci, comasz robić, ale wolałbym nie zastanawiać się, gdzie jesteś.Mogłoby to zniszczyć iluzje, które próbujemy tworzyć.- Niepróbował ukrywać sarkazmu.Dziwne, ale rzadko bywał ironiczny.Ta dama miała darwydobywania zeń ukrytych cech jego osobowości.- W porządku - mruknęła nadąsanym tonem.- Jeśli bę-dziesz chciał się wycofać z tego związku, nie będę protesto-wała.Możesz w każdej chwili.To nie ja wystąpiłam z pro-pozycją, jeśli dobrze pamiętasz.Jeśli się boisz, że Sebastianmoże się poczuć zażenowany pojawieniem się dziecka, wy-74SRjadę z miasta.Miałam taki zamiar.- W jej oczach pojawił sięwojowniczy błysk.- Dam sobie radę bez niczyjej pomocy.Radziłam sobie dotąd sama, poradzę i teraz, jak przez całedorosłe życie, a nawet wcześniej.Will nie miał zwyczaju kłócić się z ludzmi, szczególnie zkobietami, tym bardziej z kobietą, która była jego żoną, a jużna pewno nie na tematy, które właśnie poruszyli.Wziął głęboki, uspokajający oddech, podrapał się po bro-dzie i przeprosił.- Chyba za daleko się posunąłem.- Nie zamierzał tegomówić, ale, chciała czy nie, był teraz odpowiedzialny za Dia-nę i jej dziecko.Uczył się właśnie, co może wyprowadzić ją zrównowagi.- Tak myślę.Musisz zrozumieć, jakie to dla mnie ważnemóc decydować samej o sobie.Być może trochę mnie po-niosło.- Jeśli zamierzała uśmiechem rozbroić Willa, całko-wicie jej się to udało.- Poza tym nie znamy się zbyt długo.- Ani zbyt dobrze.Najwyższa pora to zmienić, nie są-dzisz? Odskoczyła od ściany, jakby dotknęła drutu pod na-pięciem.- Jeśli o to chodzi, nic więcej nie potrzeba.Na przykładzobacz, jak dobrze porozumiewamy się w kuchni.Zaczynamnawet lubić stare filmy wojenne o łodziach podwodnych.Will powoli pokręcił głową.- Diano, Diano, co ja mam z tobą zrobić? - Wiedział do-skonale, co miałby ochotę zrobić, ale do tego dojść nie mo-gło.Był to warunek ich umowy.- Co byś powiedziała, gdybyśmy wyjechali na kilka dni zmiasta i trochę odpoczęli, kiedy już załatwię sprawy w biu-75SRrze? Zapytaj swoją znajomą lekarkę, czy wolno ci jezdzić.Nakoniu, ma się rozumieć
[ Pobierz całość w formacie PDF ]