[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ruszył ku mnie.W tej samejchwili poczułam na sobie lodowaty wzrok Lyli i aż mnie zatkało.Obok Lyli stał niczego nieświadomy Kaspar, który przyglądał się zzaciekawieniem całej naszej trójce.Fabian postawił następny krok.Zamknęłam oczy i odwróciłam głowę,wstrzymując łzy. Powiedziałam ci, żebyś się do mnie nie zbliżał, Fabian!Musiał się zatrzymać, bo powietrze wokół mnie nie zlodowaciało.Wzięłamgłęboki oddech. Trzymaj się z daleka.Trzymaj się ode mnie z daleka! Co? To, co słyszałeś.Ukryłam twarz w dłoniach, nie mogąc na niego spojrzeć.Usłyszałam jakieśszuranie, a potem zapadła cisza.Ostrożnie uniosłam głowę, zerkając na nich przezzasłonę z włosów.Lyla trzymała Fabiana pod rękę i szeptała mu coś na ucho.Najej twarzy malowała się udawana troska, kręciła z dezaprobatą głową, a w końcuwyprowadziła Fabiana z pokoju.Przechodząc obok kominka, zerknęła na mnie zwyższością.Na jej twarzy błąkał się uśmieszek satysfakcji.Opuściłam szybkogłowę.Niech triumfuje! Trzasnęły drzwi.Wymuszona obojętność, w którejtrwałam od godziny, odkąd odzyskałam przytomność, ustąpiła nieco.Podciągnęłamkolana pod brodę, przytuliłam się do zimnej szyby. Dlaczego? szepnęłam. Dlaczego? Ty mi powiedz dlaczego.Aż podskoczyłam na parapecie.Kaspar stał oparty jak gdyby nigdy nic ościanę.Skrzyżował ręce na piersi pod rozpięciem koszuli.Na jego twarzy malowałsię gniew, który jakimś cudem nie sięgnął oczu. W ogóle nie przeraziło cię to, co zrobiliśmy Ilcie.Mam rację?Skrzywiłam się.Pokręciłam głową. Czułaś tylko obrzydzenie ciągnął.Kiwnęłam głową. Ale to obrzydzenienie tłumaczy, dlaczego nie pozwoliłaś Fabianowi zbliżyć się do siebie, prawda?Zamarłam, wyczuwając niebezpieczeństwo. Nie.Westchnął. Dlaczego okłamywanie mnie sprawia ci taką przyjemność, Violet? Machnął głową, odgarniając włosy z oczu.Dobrą minutę zajęło mi zrozumienie, że oczekuje na moją odpowiedz.Więcodpowiedziałam, choć nie tak stanowczo, jak bym chciała. Nie kłamię.Mrugnęłam.Stał naprzeciw mnie i szarpnął mnie za włosy, odsłaniając lewypoliczek.Chciałam się odwrócić, ale przytrzymał mi głowę.Przesunął palcem pozadrapaniu, które już znikało. Więc skąd to się wzięło? To tylko zadrapanie.Nic wielkiego. Zmarszczył brwi, odsuwając ode mnie głowę.Jednocześnie szarpnął mniemocniej za włosy, aż coś zgrzytnęło mi w kręgach szyjnych. Czy powiesz mi, skąd się wzięło to zadrapanie, czy będę musiał użyćinnych środków, żeby to z ciebie wydobyć?Zacisnęłam usta, wbijając wzrok w podłogę.Milczałam.Nie podobało mi siębrzmienie tych innych środków , ale nie miałam zamiaru mówić mu ani opocałunku z Fabianem, ani o grozbie Lyli.Dotknął delikatnie moich warg.Cofnęłam się gwałtownie.Był lodowaty,choć łagodny. Więc wolisz inne środki? Dlaczego to dla ciebie takie ważne? rzuciłam i znów przytuliłam się doszyby, jak najdalej od niego.Wbił wzrok w sufit. Zastanówmy się& Może dlatego, że zadałem sobie pytanie, dlaczego mojasiostra, mój najlepszy przyjaciel oraz moja prześliczna branka zachowują się jakośdziwnie.Podszedł bliżej i przyłożył dwa palce do mojej skroni, najpierw delikatnie, apotem mocniej.Przymknął oczy, a ja otworzyłam je szeroko, zdając sobie sprawę,co zamierza.Natychmiast wzniosłam gigantyczne mury wokół swoich myśli, ukrywając,co tylko się dało, skupiając się na chłodzie szyby, na mgiełce mojego oddechu naoknie, na uderzającym w szklane tafle wietrze.A także na równomiernymwznoszeniu się i opadaniu piersi Kaspara, forsującego moje wewnętrzne fosy, najego napiętej twarzy i zmarszczonym z wysiłku czole.Na czarnej rozpiętej podszyją koszuli, spod której wyzierała gładka skóra. Stuk-puk, stuk-puk.Ostry kłujący ból przerwał moje myśli i pulsował w głowie, stokroć gorszyod najbardziej dojmującej migreny.Poczułam słabość w nogach i złapałam się zagłowę, a ból minął tak nagle, jak się zaczął.Kaspar cofnął palce i spojrzał na mniez pogardą. Prywatność jest przywilejem, na który zezwalam, dziewczynko, a nieczymś, co ci się należy.I wiem, że jestem podniecający, nie musisz się tak na mniegapić.Rzuciłam mu gniewne spojrzenie. Ale nie wolno ci wchodzić do mojej głowy, kiedy tylko przyjdzie ci na toochota!Przykucnął i spojrzał mi w oczy. Doprawdy? Tym razem nie próbował nawet ukrywać tych swoichsztuczek
[ Pobierz całość w formacie PDF ]