[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Mała ilość Litwinów, która mu towarzyszyła, w większej części przybrana tak;aby się nie odznaczała powierzchownością, prawie niewidoczną była,utonąwszy w liczebnie daleko znaczniejszej polskich panów i ich dworów.Miasto wysypało się na spotkanie, lecz stało nieme nie wiedząc, czy się maradować, czy trwożyć.Oblicze przyszłego pana nie wydawało się groznym, więcej na nim malowałasię nieśmiałość jakaś i niepewność.Oczyma rzucał żywo, ciekawie i prędko jeodwracał.Cały ten orszak przeciągnął wśród grodu i wężem powoli wjechał długo sięwlokąc na Wawel, gdzie nań czekała królowa.Dlaczego Semko przy pierwszym tym spotkaniu znajdować się nie chciał iwymknął się do swojej gospody? Oddanym był Jagielle, przecież ta pięknakrólowa z anielskim wyrazem twarzy zbolałej budziła w nim uczucie jakieśpolitowania i zazdrości, że świadkiem jej trwogi i boleści* być nie śmiał, niemógł.Lecz wieczorem dworzanin z zamku przybiegł do Jagiełły wzywając, Semkozawahał się nieco, ale odmówić nie było można.Jechał więc na Wawel doniego.Wstępując na próg, znalazł Jagiełłę otoczonego duchowieństwem.BiskupDobrogost, Bodzanta i Radlica przysposabiali go do obrzędu chrztu świętego,który miał ślub i koronację poprzedzić.Jagiełło stał z twarzą zmęczoną nieco ijakby wylękłą, potwierdzając skinieniem głowy i szeptami, co mu mówilibiskupi.Bodzanta zabierał się go żegnać, odchodzili z nim towarzysze jego Semkosam na sam pozostał z Litwinem.Ten stał jeszcze przy stole zadumany i w sobie zatopiony.Zwrócił się powoli ku księciu i pozdrowił go głowy skinieniem.Pierwszym słowem, które mu się z ust wyrwało, było żywe i niewyrazne: Pięknaż ta królowa moja! takiej piękności anim ja śnił, ani widział kiedy.nakrólowę stworzona była.Spuścił oczy. Ano.drżała i bladła niebożątko, patrząc na mnie.Semku! czym ja takstraszny? Książę, któremu wyrazów tych przykro słuchać było, potrząsał głową. Jej, jej, nie jedno królestwo, ale wszystkie tego świata państwa nie żalpołożyć pod nogi.Zza frasunku jakiegoś uśmiech się wysunął na usta i szepnął cicho: Abędziesz mnie ona kochała?.Głową potrząsał i dumał.Książę nie zebrał się jeszcze na żadną odpowiedz, gdy Jagiełło o różne drobnezaczął go rozpytywać szczegóły. Przywiozłem dary rzekł wyście ich nie widzieli? No, wydawały mi siępiękne, gdy je Hawnul w Wilnie dobierał, ale gdy je oddawano, znalazłem jenikczemnymi! Patrzała na nie takimi oczyma? Dałbym jej cały skarb mój.Dopiero Semko przebąknął, że w takiej chwili trwogi królowa nie mogła wagiprzywiązywać do marnych rzeczy.Więcej patrzeć musiała na przyszłego męża.Uśmiechnął się, ale smutnie Jagiełło, nie powiedział nic.Siedli potem rozmawiać poufnie jeszcze.O każdego ze starszych panów, choćmu Hawnul mówił już o nich, rozpytywać począł troskliwie i znowu słuchał jużwięcej, niż mówił, wyzywając tylko Semka, a coraz mu podszeptując. Bądz ty mi bratem wiernym.Ja nie wiem, komu wierzyć.ufać komu! Książę ledwie pózno w noc zdołał się uwolnić i pożegnać Jagiełłę.Z trwogą jakąś i westchnieniem mówił o jutrzejszym chrzcie swoim i braci, jakgdyby się lękał jeszcze tych bogów, których się wyrzec musiał.Duchowieństwo tłumaczyło mu jego dawną wiarę jako cześć szatana, a Jagiełłotej złej mocy, nawet chrześcijaninem zostawszy, obawiał się zawsze i mruczał,że panu Bogu świece palić trzeba, ale i diabłu nie zawadzi ją postawić.Od tego dnia Semko nieodstępnie prawie musiał być na dworze przy królu,który nim już posługiwał się jak bratem.Służył jemu i panom nieraz zapośrednika, gdyż król nowy wielu rzeczy nie był świadom i zrozumieć ich niemógł.W dni kilka po koronacji i ślubie, gdy wszystkie uroczyste obrzędy szczęśliwiesię odbyły, a z nowego pana niesłychanej szczodroty wszyscy byli szczęśliwi,bo obdarzał tak, iż zdawało się, że i skarb swój, i ziemię, jakimi rozporządzał,wszystkie rozda od razu, we dworcu Jaśka z Tęczyna znowu, się zebrali ci, co tudotąd rej wiedli.Dymitr z Goraja, najprzenikliwszy z nich wszystkich, przynosiłim wiadomość niemiłą i trwożącą. Wilhelm uparty dotąd się znajduje w Krakowie mówił kto wie, cozamierza! Jego się nie obawiam, lecz są poszlaki, że mu tajemnie sprzyjaWładysław Opolski, choć Jagielle się poddał i kłania.Knują coś i niedaremniego tu chowają.Jagiełło jest podejrzliwy, zazdrosny, podszeptują mu już coś zliludzie. Lecz gdzieżby Wilhelm się miał ukrywać przerwał Jaśko z Tęczyna. Gdzie? Jeżeli mógł raz siedzieć w czeluściach komina, gdy go na CzarnejWsi szukano, może teraz kryć się w lochu albo pod przybraniem jakim.dodał Dymitr z Goraja. Gniewosz zdrajca, który z kolei wszystkich zdradzaćgotów, może jego trzymać, a Jagielle donosić o nim. Na rany Pańskie! stąd go wygnać potrzeba krzyknął Mikołaj z Brzezia. Tak jest, naprzód go znalezć musimy! odparł ciężko jęknąwszy Dymitr zGoraja. Czynię, co w mojej mocy.Straże stawię, ludzi rozsyłam, szpieguję.Donoszą mi, że w Aobzowie siedzi, pędzę do Aobzowa, łóżko jeszcze ciepłe,było ptaszę, ale już furknęło.Lecę do Morszteina domu, na stole kapelusz zpiórem porzucił, poznaję go z opisu.choć Franczek się wypiera, trzęsę odpiwnic do strychu.zniknął. Ale któż mu pomaga? Kto ostrzega? zawołał Jaśko z Tęczyna. Koniectemu być musi.Zagrozić trzeba. I wrzawy przyczynić? spytał Dymitr aby król się dowiedział, królowępodejrzewał i w początkach zaraz to małżeństwo ledwie skojarzone sięrozchwiało niezgodą! Musimy po cichu działać i ostrożnie, lecz. A na dworze królowej odezwał się milczący dotąd pan krakowska może tam ma kogo.Gniewosz. Za Gniewoszem chodzą moi ludzie westchnął Dymitr
[ Pobierz całość w formacie PDF ]