[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.A muszę?- Nie musi pan, oczywiście.Ale chyba z czegoś pan żyje.W jakiś sposób zdobywapan pieniądze na utrzymanie.- Gram w brydża.- I z tego się pan utrzymuje?- Tak.Jak się dobrze gra i gra się ostrożnie, to w miesięcznym rozrachunku zawszemożna wyjść na swoje.A ja gram bardzo dobrze.Nie chwalę się, ale rzeczywiście grambardzo dobrze.- A oprócz tego poszukuje pan dobrze sytuowanych przyjaciółek.Werbach uśmiechnął się.- Lubię eleganckie kobiety, pachnące francuskimi perfumami.Musi pan przyznać, zeto ma swój urok.- Pan wyjechał do Turcji już po zamordowaniu Dobrzyńskiego.- Tak, chyba tak.Ale jeżeli pan zażąda ode mnie alibi, to nic z tego.Popiliśmy trochęz kolegami i przez dwa dni spałem.Sam spałem.Nikt nie może tego potwierdzić.- Od kogo się pan dowiedział o śmierci Dobrzyńskiego?- Od Wandy, od Dobrzyńskiej.Zadzwoniła do mnie.- To znaczy, że pan na pewno wyjechał do Turcji po śmierci Dobrzyńskiego.- Tak wychodzi.- Do Turcji jezdził pan w towarzystwie Romana Toczy ckiego.- Zgadza się.- Co to za człowiek?- Równy kumpel.- I zahandlowaliście?- %7ładen handel.Turystyka, panie majorze, wyłącznie turystyka.- Co pan może powiedzieć na temat małżeństwa Dobrzyńskich?- Zgodne było małżeństwo.Dobrze ze sobą żyli.- No, a ci przyjaciele pani Dobrzyńskiej, o których pan wspomniał? Czy to nie byłopowodem jakichś poważniejszych scysji między nimi?Werbach wzruszył ramionami.- Eeee.Edward nie był z tych, co to się obrażają, że mu się żona puszcza.Tolerancyjny facet.Zresztą dzięki temu sam miał większą swobodę.Ja panu coś powiem.Mężczyzna powinien mieć parę żon.Wtedy by tak nie skakał na boki.Jedna to się prędzej czypózniej znudzi.Nie ma siły.- No, dobrze.A ta scena małżeńska w Wenecji - wtrącił się do rozmowy Downar,który dotychczas siedział milczący i zamyślony.- Pamięta pan?- Pamiętam.Oczywiście.Jakaś komedia.Zresztą, nie wiem.Nic mi do tego.- Więc uważa pan, że ta cała historia była zainscenizowana? - nalegał Downar.Werbach pokręcił głową.- Bo ja wiem.Wydało mi się to jakieś sztuczne.Nie pasowało do Wandy.- Dlaczego miałaby grać komedię?- Nie mam pojęcia.- Niech pan nam jeszcze powie - Walczak znowu przejął inicjatywę - co pan myśli ozranieniu Gródeckiego, tam, w okolicach Frascati.- A cóż ja mogę myśleć? Nic, absolutnie nic.Podobno napadły go jakieś bandziory.Bronił się i.We Włoszech teraz kupa gangsterów.- To nie była akcja w typie gangsterów.- Słusznie.Za drobna rzecz.Gangster na takie coś nie poleci.Gródecki nie mógł miećprzy sobie dużo forsy.Chyba że.- Chyba że co? - podchwycił Walczak.- Chyba, że jakaś zemsta, ale to zbyt sensacyjne przypuszczenie.Komu mógł sięnarazić Gródecki? Musiałby solidnie zajść za skórę jakiemuś gangowi albo mafii.Za bardzofantastyczne.Walczak wsunął swoje notatki do szuflady.- No, dobrze.Na razie to by było wszystko.Może pan iść do domu.Chciałbym tylko,żeby pan przez jakiś czas nie wyjeżdżał z Warszawy.Gdyby pan projektował jakąś podróż,proszę się ze mną porozumieć.- W najbliższym czasie nigdzie się nie wybieram.Do widzenia.Werbach wyszedł.Downar spojrzał na przyjaciela.- No i cóż powiesz?- Jeżeli to wszystko prawda, co ten cwaniaczek opowiadał o Dobrzyńskiej.-powiedział Walczak, targając zwichrzoną czuprynę.- Nie mogę w to uwierzyć, absolutnie niemogę.Taka śliczna kobieta.Taka delikatna, subtelna, pastelowa piękność.Nieprawdopodobne, zupełnie nieprawdopodobne.- Takie najgorsze - powiedział z przekonaniem Downar.*Powtórne przesłuchanie uczestników owego pamiętnego grzybobrania nie wniosło nicnowego.Wszyscy zgodnie twierdzili że Dobrzyński doskonale znał się na grzybach iwykluczone, żeby nazbierał muchomorów.Jaki był? Niezbyt sympatyczny, małokomunikatywny.Nie lubił dużo mówić.O żonie w ogóle nigdy nie wspominał.Czyinteresował się kobietami? Na to pytanie nikt nie umiał odpowiedzieć.Jeżeli nawet miałjakieś flirty, ukrywał się z tym bardzo starannie.Nigdy nikt go nie widział, żeby się afiszowałz młodymi, ładnymi dziewczętami.Dobrzyński raczej nie był kobieciarzem.Najwięcej miał do powiedzenia na temat nieboszczyka Walenty Kociszewski, któryprowadził małą ajencyjną restauracyjkę i zaopatrywał się u Dobrzyńskiego w pieczarki.- To był bardzo porządny człowiek, panie majorze, porządny i solidny.Walczak spojrzał na okrągłą, rumianą twarz, przypominającą dojrzałe jabłko
[ Pobierz całość w formacie PDF ]