[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.W odwróconym trójkącie utkanym ze światła ujrzeli szeroką warszawską ulicę z lipami i zaparkowanymi przykrawężnikach samochodami.Minęli stragan z owocami i wystawione pod gołym niebem na sprzedaż kanapy.Słyszelinawet głosy przechodniów i szum przejeżdżających pojazdów.Ktoś kłócił się o cenę kraty do kominka.Dotarli do skrzyżowania.Obraz ustawiony był pod osobliwym kątem, jakby wszystko działo się na stromym zboczuwzgórza.Sarah widziała przechodzących ludzi: kobiety z torbami pełnymi zakupów, mężczyzn z teczkami.Widziałaprzesuwające się po jezdni i chodnikach cienie płynących po niebie obłoków. Gdzie to jest? zapytała. Czy ktoś z was wie? Wygląda na Zwiętokrzyską wyjaśnił Rej. Tuż za skrzyżowaniem z Jana Pawła Drugiego.53 / 122Graham Masterton - Dziecko ciemności Tak, ma pan rację wtrąciła Madame Krystyna. Tam, na rogu, mieści się kawiarnia. Po prostu nie wierzę powiedział Marek.Przecięli ulicę Jana Pawła II i posuwali się dalej Zwiętokrzyską, aż dotarli do bloku mieszkalnego z dziewięciomaszklanymi płytami.Odnieśli wrażenie, że wspinają się po schodach.Dochodziły do nich dzwięki muzyki i odgłosy czyichśkłótni.Dotarli do masywnych drzwi i przeniknęli przez nie. Moja ala piskliwie zawołało małe dziecko. Zosiu, czy to ty? zapytała Madame Krystyna. Moja ala powtórzyło bardzo stanowczo strapione dziecko. To ona oznajmiła Madame Krystyna, jeszcze mocniej ściskając dłoń Sarah. To do tej dziewczynki należałalalka. Czy to znaczy, że ona nie żyje? zapytał Rej. Oczywiście, że nie żyje.W świecie duchów nie ma żywych ludzi.Rej nic nie odrzekł, lecz Sarah dostrzegła w jego oczach cień smutku.Potarła kciukiem wnętrze dłoni policjanta. Z całą pewnością nie cierpiała. A co to za różnica? odparł Rej. Moja praca polega na tym, żeby strzec ludzi takich jak ona. Och, dałby pan spokój odparła zniecierpliwiona Sarah. Chyba nie zamierza pan wylewać przede mnąwszystkich sentymentów?Rej obrzucił ją uważnym spojrzeniem, a ona po raz pierwszy spostrzegła, jak bardzo jest przystojny.Zgnębiony tona pewno.Zapewne brakowało mu codziennej troski jakiejś zaradnej, energicznej kobiety.Ale nie istniało nic, czemu niezaradziłaby rozsądna dieta i dwa tygodnie spędzone w sali gimnastycznej.Tak bardzo przypominał ponurych,sponiewieranych gwiazdorów kina europejskiego, Eddiego Constatine'a i Alaina Renaisa.Bogiem a prawdą mógłby byćrównież Zbyszkiem Cybulskim z Popiołu i diamentu", gdyby oczywiście Zbyszek Cybulski się nie zabił. Popatrzcie odezwała się Madame Krystyna.W odwróconej piramidzie pojawił się w dziwnych proporcjach szary i niewyrazny salon z kanapą, krzesłami istolikiem do kawy.Na ścianie wisiała ogromna reprodukcja obrazu przedstawiającego białe konie pędzące poprzezmorskie, spienione fale.Na kaloryferze suszyły się dwie pary rajstop.W pokoju znajdował się również niewielki,podniszczony telewizor z anteną zrobioną z drucianego wieszaka na ubrania oraz paskudna, porcelanowa ryba. Moja ala upierał się dziecięcy głosik.Na podłodze leżała szmaciana lalka, ta sama, którą teraz miała przed sobą Madame Krystyna. Jesteśmy w domu stwierdził bez tchu, zdyszanym z emocji głosem Clayton. To jest właśnie to miejsce. Moja.moja.moja.moja ala.Sarah uniosła głowę.Otaczający ją pokój wydawał się już tak zatłoczony, że zaczynało brakować powietrza. Moja lala oświadczyła. To właśnie próbuje powiedzieć.Ona jest jeszcze malutka.Ona mówi: Moja lala".W tej samej chwili rozległo się stłumione stukanie.Gdy dziewczynka się rozejrzała, wydawało się, że wraz z jejgłową obrócił się cały pokój.Stukanie powtórzyło się, tym razem głośniejsze.Dotarł niewyrazny kobiecy głos: Zosiu, zostań tam! Mamusia zaraz do ciebie przyjdzie! Co to, do licha, ma znaczyć? zapytał Rej.Kołatanie nie ustawało; stało się jeszcze głośniejsze, pełne wściekłości.W przeładowanym meblami małymmieszkanku Madame Krystyny brzmiało głucho, nabierało złowieszczych tonów, przypominało łoskot dzikiego,pogrzebowego werbla.Choć obraz migotał, był kanciasty i wypaczony, Sarah nie miała wątpliwości, że widzi, jak drżyfutryna w drzwiach, a znad górnej framugi zaczyna odpadać tynk. Nie otwieraj! zawołał kobiecy głos.- Zosiu.nie otwieraj!Walenie w drzwi stało się już ogłuszające.Sarah tak mocno wbijała paznokcie w dłoń Reja, że w pewnej chwilipomyślała, iż rozkrwawi mu rękę.Nieoczekiwanie drżący, chwiejny obraz drzwi jakby się przybliżył, ujrzeli drobnądziecięcą dłoń sięgającą do klamki i zamka
[ Pobierz całość w formacie PDF ]