[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Na chwilę zapada pełna zaskoczenia cisza.Caraco wykorzystuje ten moment, przewracasię na bok i wierzga nogą w tył, piętą do przodu, uderzając kogoś w zgięcie kolana.Słychaćkrzyk kobiety, której zaszokowana twarz przelatuje obok padając na ziemię; na jej policzkuwidać przyklejone pasmo rudych włosów.Judy Caraco sięga do swych stóp, żeby zdjąć z nichte wielkie płetwy podobne do buciorów klauna w samą porę, by.Końcówka pałki elektrycznej zawisa w powietrzu dziesięć centymetrów od jej nosa.Niedrgnie nawet o milimetr.Po chwili wahania - zresztą jak długo mogłabym to ciągnąć? -Caraco nieruchomieje.- Wstawaj - rozkazuje dzierżący pałkę mężczyzna.Pod osłoną prawie nie widać jegotwarzy; w miejscach, gdzie powinny być jego oczy, majaczą się tylko cienie.Kobieta powoli zdejmuje płetwy i wstaje.Rzecz jasna, od samego początku nie miałażadnych szans.Doskonale zdawała sobie z tego sprawę.Najwyrazniej z jakiegoś powodu byłaim potrzebna żywa, bo inaczej nie zadawaliby sobie trudu z wciągnięciem jej na pokład.Natomiast Caraco zamierza dać jasno do zrozumienia tym sukinsynom, że nie da się imzastraszyć, nieważne, ilu ich jest.Jest coś oczyszczającego nawet w walce z góry skazanej na przegraną.- Uspokój się - odzywa się znów mężczyzna.Caraco widzi teraz, że jest on jedną zczterech obecnych osób, włączając w to tego, który wycofuje się właśnie z pomieszczenia zpowodu rosnącej, czerwonej plamy pod maską.- Nie chcemy zrobić ci krzywdy.Niepowinnaś była próbować ucieczki.- Ucieczki? - Ubranie mężczyzny - a w zasadzie ubrania wszystkich tych osób - sąjednakowe, jednak to nie uniformy: luzne, białe kombinezony, wyraznie sprawiające wrażeniejednorazowych.%7ładnych emblematów.%7ładnych identyfikatorów.Caraco przenosi uwagę nałódz podwodną.- Zdejmiemy z ciebie teraz tę skórę głębinową - ciągnie mężczyzna z pałką - i poddamykrótkim badaniom lekarskim.Zapewniam jednak, że nie będzie to nic inwazyjnego.Sądząc po krzywiznie grodzi, nie jest to zbyt duży okręt.Ale szybki.Caraco zrozumiałato w chwili, gdy wyłonił się przed nią z mroku.Nie udało jej się wtedy zobaczyć zbyt wiele,ale i tak było to dostatecznie dużo.Ta łódz ma skrzydła.Bez trudu wyprzedziłaby orkę nasterydach.- Kim wy w ogóle jesteście? - pyta.- Bylibyśmy bardzo wdzięczni, gdybyś zechciała współpracować - oznajmia mężczyzna,jakby w ogóle się nie odzywała.- A potem może wyjaśnisz nam, przed czym próbowałaśuciec na środku Pacyfiku.- Uciec? - parska Caraco.- Robiłam okrążenia, idioto.- Aha - mężczyzna wsuwa pałkę do kabury, ale dłonią wciąż obejmuje lekko jej rękojeść.Znów pojawia się pistolet, ale tym razem w innych rękach.Wygląda jak skrzyżowaniezszywacza tapicerskiego z miernikiem napięcia.Ruda przyciska go mocno do ramieniaCaraco, która z trudem opanowuje się, by go nie odepchnąć.Czuje delikatne mrowienie prądui nagle jej skóra" zaczyna odpadać, kawałek po kawałku.Najpierw z ramion.Potem z nóg.Na wysokości klatki piersiowej pęka pod wpływem zwarcia niczym liniejący pancerz irównież ześlizguje się na ziemię.Obdartą ze skóry" Caraco otaczają obcy ludzie.Z lustra nagrodzi spogląda na nią naga mulatka.Jakimś cudem nawet całkiem goła sprawia wrażeniesilnej.Jej oczy, odcinające się olśniewającą bielą na tle ciemnej twarzy, są zimne iniewrażliwe.Caraco uśmiecha się.- Nie było tak zle, prawda? - W głosie drugiej kobiety pobrzmiewa wyćwiczonauprzejmość.Zupełnie jakbym dopiero co nie powaliła jej na pokład.Prowadzą ją korytarzem w kierunku stołu znajdującego się w niewielkiej kabiniemedycznej.Ruda kładzie obciągniętą błoną, nieco lepką rękę na ramieniu Caraco, lecz taniemal natychmiast ją strząsa.Poza Caraco w pomieszczeniu jest miejsce zaledwie na dwiedodatkowe osoby.Mimo to do środka wciskają się trzy: ruda, mężczyzna z pałką i jeszczejeden niższy, grubszy facet.Caraco przygląda się jego twarzy, ale kondom przesłaniawszelkie szczegóły.- Mam nadzieję, że widzicie przez nie więcej niż ja - kwituje.Rozbrzmiewające w tle buczenie, zbyt monotonne by zauważyła je aż do tej pory,przechodzi w nieco wyższą tonację.Pojawia się wrażenie nagłego przyspieszenia; Caracozatacza się lekko i chwyta stołu.- Proszę się położyć, pani Caraco.Rozciągają ją na stole.Grubszy mężczyzna przyczepia kilka kabelków w strategicznychpunktach na jej ciele, po czym przechodzi do pobierania próbek.- Nie jest dobrze.Ani trochę - mówi z kantońskim akcentem.- Kiepski turgornabłonkowy; wiesz, skóra głębinowa to tylko nazwa, nie powinnaś chodzić w niej na okrągło
[ Pobierz całość w formacie PDF ]