[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Przypuszczam, że to połączenie szoku i złości na własnąniezgrabność sparaliżowało mnie całkowicie; obojętnie patrzyłam, jak wycieka ze mniekrew.Nagle ktoś kopnięciem otworzył drzwi.Oszołomiona spojrzałam w tamtą stronę iujrzałam osobę, której spodziewałam się najmniej.- Luz? Gdzie się wszyscy podziali, u diabła?Wchodząc, schylił się w niskim przejściu, zasłaniając strumień jasnego światła,które na moment wpadło do kuchni, oślepiając mnie swym blaskiem.Miałam na sobie strój Luz i zanim jego oczy przyzwyczaiły się do półmroku, wziąłmnie za nią.- Czasami myślę, że wszyscy tu powariowali! Gdzie jest Ramon? I co, u diabła,nagadałaś Julio, że chodzi z tak markotną miną? Musiałem zastrzelić konia - odwrócił siędo garnka i, spragniony, zaczerpnął łyżką kilka łyków wody.- Oczywiście był to mójkoń, więc musiałem wlec się tutaj pieszo w prażącym słońcu.A Julio.myślałem, że sięzatrzyma i mnie podwiezie, ale nie.Mruknął coś ponuro i popędził przed siebie.I co siętak na mnie gapisz, na miłość boską?A potem przez brzeg blaszanej łyżki dostrzegłam, jak otwiera ze zdumienia oczy.Rozpoznał mnie w końcu i odwrócił się w moją stronę.- Rowena? Ty w kuchni.Z utraty krwi dostałam zawrotu głowy.Cofnęłam się pod jego zdziwionym spoj-rzeniem, ale poczułam się tak słabo, że musiałam chwycić się stołu.Lepka, ciepła krewSRplamiła mi fałdy spódnicy.Z gniewnym okrzykiem jednym krokiem znalazł się przymnie.Chwycił mój nadgarstek, a ja krzyknęłam głośno.- Jezu Chryste! Co ty zrobiłaś? Chcesz wykrwawić się na śmierć? Jeśli nie potra-fisz kroić mięsa bez odcinania sobie palców.chodz ze mną.Pociągnął mnie za sobą przez kuchnię.Osłabiona, wpadłam na niego, kiedy się za-trzymał.Zerwał czerwoną bandanę z szyi i zanurzył w garnku z wodą, nie zważając naczystość ani higienę.- Nie rób tego! - zaprotestowałam omdlewającym głosem, ale zignorował mnie,wycierając krew, która kapała miarowo na podłogę.- Jezu! - zawołał, a ja skrzywiłam się nie tyle z bólu, co na dzwięk jego podniesio-nego głosu.- Jak mogłaś zrobić coś tak głupiego? Skaleczyłaś palce prawie do kości.Miałaśszczęście, że ich sobie nie obcięłaś!Z zamkniętymi oczami łatwiej zachowywałam równowagę.- Lepiej usiądz.tutaj.nie ruszaj się.Usłyszałam szurnięcie drewna po podłodze.Bezceremonialnie pchnął mnie nakrzesło.- Połóż głowę na kolanach - nacisnął mi szyję.- Dłonie.obie dłonie trzymaj przedsobą.Spróbuj przytrzymać lewy nadgarstek drugą ręką i na miłość boską nie spadnij zkrzesła! Zaraz wrócę.Gdzie u diabła jest ta przeklęta Luz? I Ramon?- Oni.wyjechali, by zawiezć wam lunch, a ty nie miałeś prawa wracać tak wcze-śnie do domu! Nigdy tego nie robisz!- Znowu się ze mną kłócisz, a jesteś już i tak półżywa z utraty krwi! Przysięgam,nigdy nie widziałem tak niezdarnej, głupiej i upartej kobiety jak ty!- Och!Próbowałam podnieść głowę, ale przycisnął ją znowu.Zacisnęłam z bólu zęby, ale nie mogłam powstrzymać się od zwierzęcego skowytu,kiedy brutalnie przyłożył do moich zranionych palców mokrą chustkę.- Krwawisz jak.- przerwał, zaklął i dodał chrapliwym głosem.- Tylko jedno mo-SRże zatrzymać to krwawienie, ale przez chwilę będzie boleć jak diabli, więc jeśli chceszzemdleć, zrób to teraz!- Ja nigdy nie mdleję!Nawet w moich uszach własny głos brzmiał słabo i niepewnie.- W porządku, zaciśnij zęby.Zanim zorientowałam się, co się dzieje, podniósł mnie i rzucił na podłogę.- Co.Próbowałam się podnieść, otworzyłam oczy i zobaczyłam jak stoi nade mną z roz-żarzonym do czerwoności nożem.- Zamknij się i siedz spokojnie, bo za drugim razem będzie jeszcze gorzej.Nie miałam pojęcia, co zamierza.Chwycił mój nadgarstek, a ja wrzasnęłam, kiedypociągnął nożem po moim udręczonym ciele.Nie miałam czasu, by się wyrwać.Po chwili szybko i sprawnie obwiązywał mokrąchustkę wokół moich palców.Nie pamiętam, czy zemdlałam, czy nie.Podniósł mnie i niósł gdzieś na rękach.pamiętam, jak próbowałam się wyrwać,jak szeptałam ze złością, że nie chcę, aby to on był tym, który.- Co tam mruczysz, u licha? Przestań się kręcić, bo cię upuszczę, a skręconą szyjętrudniej będzie wyleczyć niż dwa przecięte palce!- Nie wiem, dlaczego tak się denerwujesz! Nie ocaliłeś mi życia! Ludzie nie umie-rają od krwawiącej rany.- Co za przeklęta baba! Posłuchaj, gdybym wiedział, że zatamowanie krwotokuuratuje ci życie, pozwoliłbym ci się wykrwawić! Myślisz, że chciałbym wpaść w łapytakiej żony jak ty?- Oczywiście, że nie! To Eleny pragniesz za żonę, prawda?Pożałowałam własnych słów.Zacisnął ramiona, a na policzku poczułam jegosztywne mięśnie - dlaczego z taką ufnością opierałam głowę na jego ramieniu?- Niech to diabli! Powinienem cię zrzucić z tych schodów, zamiast targać na górę,ty złośliwa wiedzmo!Otworzyłam oczy i zobaczyłam jego ponury, grozny wzrok.Zawsze kiedy był roz-SRgniewany poruszał lekko nozdrzami, a w tym momencie pomyślałam, że spełni swągrozbę albo mnie udusi.Nie pamiętam, co jeszcze powiedziałam, co on powiedział, gdyznalezliśmy się na piętrze, obok pokoju Eleny.Zatrzymał się i spojrzał na mnie, kiedyotworzyły się drzwi.- Lucas?Zdawało mi się, że słyszę twój głos.Czułam, że nie zniosę widoku jej twarzy anijego - tego znaczącego wyrazu, kiedy na nią patrzył.Zamknęłam oczy, zagryzłam usta iudałam, że mdleję, choć z pewnością nie dał się nabrać.- Przecięła sobie boleśnie palce.Nikogo nie było w pobliżu, musiałem wypalić ra-nę.- Z pewnością zemdlała.Wielkie nieba, Lucas, kiedy cię ujrzałam, pomyślałam.Przerwał jej w połowie, wiedząc, że wszystko słyszę i domyślam się, co ich łączy.Nienawidził mnie za to, a jego nienawiść emanowała wyraznie ze sposobu, w jaki mnietrzymał.- Zaprowadzę ją do sypialni, a potem opowiem ci, jak to się stało.Zatriumfowałam, kiedy minął ją bez słowa, ale nie trwało to długo.Nie powinnambyła się odzywać - jeszcze nie wtedy.Powinnam była zachować trochę zdrowego roz-sądku, i nie zdradzać się głośno z myślami, bez względu na to, czy miałam rację, czy nie.Brutalnym kopnięciem otworzył drzwi do mojego pokoju i bezlitośnie rzucił mniena łóżko.- Jak tylko pojawi się Luz, przyślę ją do ciebie.A ty.ty naucz się trzymać językza zębami, przestań wtrącać się do mojego życia i zadawać pytania, bo jak mi Bóg miły
[ Pobierz całość w formacie PDF ]