[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Oficer, którego major nazwał Edkiem, wybiegł natychmiast zdomu.Rafał i Jasło powoli wyszli za nim.Stały tam już trzy szarobłękitne radiowozy i ambulans zZakładu Kryminalistyki.W chwilę pózniej zajechał %7łuk zMedycyny Sądowej i Warszawa bez specjalnych znaków!którą przybył cywilny mężczyzna po czterdziestce,prawdopodobnie prokurator.Teren był już obstawiony przez mundurowych, którzy białymilinkami wygrodzili te miejsca, gdzie w wilgotnym grunciewidać było odciśnięte ślady stóp.Po drugiej stronie ulicy, która naprawdę była tylko polnądrogą, stała już grupka mieszkańców z okolicznych domów.Jeden z milicjantów zadawał im pytania i zapisywał odpowiedziw dużym notesie. Pozwoli pan, że zajrzę do pańskiego wozu? zapytałJasło. Nie mam kluczyków. Ja wziąłem.Był grzeczny, ale lodowaty; można było przy nim chłodzićbutelki z piwem dla całej okolicy.Otworzył drzwi i powiedział: Może pan sam powie, co tam znajdziemy ciekawego. W skrytce jest trzonek z żyletką, na którym zostałyodciski palców Waśkowiaka.A w rączce tej torby, którąpan widzi na tylnym siedzeniu, jest schowek na dewizy, które wten sposób przerzucano do Szwajcarii. Można wiedzieć, kto je przerzucał?Rafał zawahał się, ale zaraz odpowiedział: Moja żona. Jest pan tego pewien? zapytał.Jasło.Po raz pierwszywydawał się zaskoczony. Tak odpowiedział Rafał. Myślę, że robiła tonieświadomie.Ale jednak robiła.Wydawało się, że tamten powie niemożliwe albo trudno w touwierzyć , ale nie powiedział.W milczeniu obejrzał schowek wtorbie, a potem powoli przeniósł wyrok na Rafała. Jeżeli robiła to nieświadomie, to znaczy, że ktoś inny jetam wkładał.Czy ma pan kogoś na myśli? Przesłuchajcie pana Huberta Stańczyka.Bolesławowo,Warneńczyka 10.Jasło zapisał to na kartce, wyrwanej z notesu, a potem skinąłna jednego z milicjantów. Przekaż, niech zatrzymają, ale delikatnie.Potem wsiadł do wozu, otworzył skrytkę, wyjął pakiecik zżyletnicą, odwinął chusteczkę, zajrzał i podrzucił na ręce. Sprawdzimy powiedział. A może ma pan jeszczejakieś inne podejrzenia? Owszem.Myślę, że trzeba odszukać Płoszczaka, ajenta zcampingu nad Strugą.A także popytać w środowiskuwaluciarzy: może znają taką parę, która występuje jako panWiesio i pani Gizela. A nie zna pan adresu tego młodego człowieka, o którympan wspominał? No, tego, który ma teraz jezdzić czarnym Morrisem. Znam powiedział Rafał. Do wczoraj mieszkał wjednym z domów przy Czarnej. Do wczoraj? powtórzył zachęcająco porucznik. O czwartej miał się wyprowadzić. Skąd pan to wie? Byłem u jego żony. Był pan tam? Byłem. No, to się przejedziemy.Wziął przez rękawiczkę torbę Barbary, wręczył ją jednemu zcywilnych funkcjonariuszy razem z kluczami od Fiata iszepnąwszy mu coś na ucho, ruszył w stronę najbliższegoradiowozu. Proszę.Rafał wsiadł pierwszy, Jasło za nim. Gdzie? zapytał kierowca. Tam, gdzie byliśmy ostatnio.Może jeszcze nie zaczęli.Z trudem wycofali się spomiędzy innych wozów i pojechali kumiastu. Dziwni jesteście powiedział Rafał. Mogliście mniezatrzymać już wczoraj, jak wyjeżdżałem z Miastkowa.Apozwoliliście mi jeszcze działać całą dobę. Po pierwsze - odparł grzecznie Jasło nie mieliśmyżadnych podstaw.Po drugie nie wiedzieliśmy, że pan wogóle gdzieś wyjeżdżał. Jak to? zapytał Rafał. Przecież wasz wóz ciągnął zamną aż na miejsce. Jaki wóz? Szary Opel-Rekord. Nie mamy na stanie szarego Opla-Rekorda. Więc kto za mną jechał? Nie wiem powiedział Jasło. My zaczęliśmy siępanem interesować dopiero przed godziną.Zatrzymali się przed dużym kompleksem budynków zczerwonej cegły.Na bramie widniał napis Zakład MedycynySądowej.Rafał przeczytał go i zbladł. Kto tu leży? Zobaczy pan.Proszę za mną.Przeszli kilka kamiennych, starannie wymytych korytarzy izatrzymali się przed oszklonymi drzwiami. Proszę zaczekać powiedział Jasło i uchyliwszy drzwi,zadał komuś półgłosem jakieś pytanie.Potem zaczekał naodpowiedz i odsunął się, robiąc Rafałowi miejsce.Weszli, do sporej salki, której ściany były wykafelkowane nabiało, a posadzka błyszczała od świeżej wody.W głębi widniałytrzy stoły sekcyjne; na jednym leżał podłużny kształt, przykrytyprześcieradłem.Obok stało dwóch ludzi, którzy właśniekończyli wkładać gumowe rękawice. Niech pan podejdzie bliżej powiedział Jasło i dał znakjednemu z tamtych.Dłoń w żółtej, sięgającej aż po łokieć rękawicy, ujęła za brzegprześcieradła i Rafał zobaczył szarą twarz bez żadnego wyrazu.Była to twarz Lulusia Waśkowiaka. Czy pan go poznaje? zapytał Jasło.Rafał kiwnął głową. Jeżeli tak, proszę powiedzieć, kto to jest. Ten chłopak z Czarnej. Zgadza się powiedział Jasło i dał znak ludziom wrękawicach, że mogą opuścić prześcieradło. Sekcjajeszcze się nie odbyła, ale i bez tego można stwierdzić, żezostał zabity uderzeniem noża. Kiedy? Tego też nie da się ustalić bez sekcji.Ale przypuszczamy,że wczoraj, we wczesnych godzinach rannych. Gdzie? Zaraz tam pojedziemy.Dziękuję panom i proszę omożliwie szybkie wyniki.Kiedy wrócili do radiowozu, kierowca podał Jaśle kartkę.Tenprzeczytał i mruknął: Jedziemy.Po chwili Rafał powiedział cicho: Nie rozumiem.Dałbym głowę, że to on zabił Hart- mana izabrał jego samochód. Tego też nie można wykluczyć odpowiedział rzeczowoporucznik. Ale niech pan się nie martwi, tam już pracujeekipa daktyloskopijna.Niedługo będziemy wiedzieć, ktooprócz pana był u niego w domu. Ja byłem dopiero dziś. A co to, to nie uśmiechnął się Jasło. Był pan tamwcześniej, prawdopodobnie ubiegłej nocy.Jeżeli nie wsamym domu, to w każdym razie koło niego.Nasi ludzie jużznalezli odciski pańskich butów na terenie ogródka i przyzejściu do piwnicy.Wczoraj siąpiło; dlatego są mniejwyrazne od dzisiejszych.Przed chwilą przekazano mimeldunek w tej sprawie. Zgadza się potwierdził Rafał. Kręciłem się tam, alenie wchodziłem do mieszkania.Przy wejściu do piwniczkiktoś ogłuszył mnie silnym uderzeniem w głowę. Takie rzeczy lepiej od razu meldować.Rafał umilkł i przez jakiś czas jechali przez miasto bez słowa.Potem gardłowo odezwał się głośnik radiotelefonu: K-96, K-96, zgłoś się.Kierowca sięgnął po mikrofon, zawieszony na elastycznejspirali, i podał go Jaśle.Ten powiedział: Jestem K-96.O co chodzi? Stary kazał ci przekazać, że osobnik nazwiskiem Hartmanzostał zamordowany podobnie jak ten, którego macie wprosektorium.Uderzenie nożem, prawie w samo serce.Skończyłem. Dziękuję powiedział Jasło. Zrozumiałem.Oddał mikrofon kierowcy, a ten z powrotem zawiesił go nawidełkach przy głośniku. Ciekawe, co? zapytał przeciągle Jasło i kątem okaspojrzał na Rafała.Ten tylko wzruszył ramionami.Po paru minutach zatrzymali się na ulicy Czarnej, na wprost tejsamej bramy, do której Pasikonik wprowadził wczoraj Rafała.Przed bramą stało dwóch milicjantów w gumowych płaszczach
[ Pobierz całość w formacie PDF ]