[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Potem talerze zostają zebrane i Gianna obchodzi stół, zbierając zamówienia nakawę.- Ja zaparzę kawę - mówię, zrywając się z miejsca.-Miałaś tyle roboty tego wieczoru, Gianno.Odpocznij trochę.Czułam się coraz bardziej niezręcznie, widząc, jak ona biega wokół stołu z ciężkimipółmiskami.Nikt jej nawet nie161zauważał, gdy tak krążyła.A ten okropny facet, Charlie, warknął na nią, gdy chciał jeszcze wody.- Lexi! - mówi Erie ze śmiechem.- To naprawdę niekonieczne.- Ależ ja chcę - odpowiadam z uporem.- Gianno, usiądz.Zjedz ciasta albo coś.Przecież mogęzaparzyć kilka filiżanek kawy.Naprawdę, proszę cię.Gianna wydaje się zmieszana.- No to pójdę i przetrzepię pościel - mówi w końcu i rusza do sypialni, a za nią jej siostrzenica.Nie to miałam na myśli, mówiąc, żeby trochę odpoczęła.Ale trudno.- No dobrze.- Uśmiecham się do gości.- Kto ma ochotę na kawę? Ręce w górę.- Zaczynam liczyćtych, którzy się zgłosili.- A może ktoś chciałby herbaty miętowej?- Ja ci pomogę - proponuje nagle Jon, odsuwając krzesło.- Och - mówię zaskoczona.- Dobrze.W porządku.Dzięki.Idę do kuchni, nalewam wody do czajnika i włączam go.Potem zaglądam do szafek w poszukiwaniufiliżanek.Może mamy jakąś specjalną szpanerską zastawę na przyjęcia.Zaglądam szybko doniezbędnika małżeńskiego, ale nic na ten temat nie mogę znalezć.Tymczasem Jon kręci się po kuchni, z grymasem na twarzy, jakby błądził myślami gdzieś daleko, iwcale mi nie pomaga.- Wszystko w porządku? - pytam wreszcie w przypływie irytacji.- Raczej nie wiesz, gdzie są filiżankido kawy, mam rację?Jon jakby nie słyszał pytania.- Halo?! - Macham mu ręką przed nosem.- Czy nie miałeś mi pomóc?W końcu przystaje i patrzy na mnie z jeszcze dziwniejszym wyrazem twarzy.- Nie wiem, jak ci to powiedzieć - zaczyna.- Więc chy-162ba powiem wprost.- Bierze głęboki oddech, a potem znowu jakby zmienia zdanie i podchodzi bliżej,patrząc na mnie badawczo.- Naprawdę nie pamiętasz? To nie jest jakaś gierka, którą ze mnąprowadzisz?- Co takiego miałabym pamiętać? - pytam zaskoczona.- No dobrze.No dobrze.- Odwraca się i znowu zaczyna krążyć po kuchni, wsuwając palce we włosy imierzwiąc je na czubku głowy.W końcu znowu odwraca się ku mnie.- No więc tak.Kocham cię.- Co takiego? - Patrzę na niego skonsternowana.- A ty kochasz mnie - ciągnie, nie dając mi czasu, żebym mogła powiedzieć coś więcej.- Jesteśmykochankami.- Kotku! - Drzwi otwierają się gwałtownie i Rosalie wsadza głowę.- Jeszcze dwie herbaty miętowe ikawa bezkofe-inowa dla Clive'a.- Już idę! - mówię zdławionym głosem.Rosalie znika i drzwi zamykają się głośno.Zapada cisza, najbardziej krępująca, jaką pamiętam.Niemogę wykonać żadnego ruchu ani nic powiedzieć.To śmieszne, ale mój wzrok stale wędruje doleżącego na bufecie niezbędnika, jakbym tam mogła znalezć odpowiedz.Jon podąża za moim spojrzeniem.- Przypuszczam - mówi sucho że tam nie ma o mnie wzmianki.Dobra.Muszę się pozbierać.- Ja.nie rozumiem - mówię, starając się odzyskać równowagę.- Co to znaczy kochankami"? Chceszmi powiedzieć, że mamy romans?- Spotykamy się od ośmiu miesięcy.- Nie spuszcza ze mnie spojrzenia swoich ciemnych oczu.-Zamierzasz dla mnie odejść od Erica.Nie mogę powstrzymać się od parsknięcia śmiechem.Ale natychmiast zasłaniam usta ręką.- Przepraszam.Nie chciałam być niegrzeczna, ale.miałabym zostawić Erica? Dla ciebie?155Zanim Jon zdąży odpowiedzieć, drzwi otwierają się znowu.- Hej, Lexi? - Wchodzi facet o czerwonej twarzy.- Mogę prosić wody mineralnej?- Proszę.- Wciskam mu dwie butelki.Drzwi się zamykają i Jon wsuwa ręce do kieszeni.- Zamierzałaś powiedzieć Ericowi, że nie możesz być z nim dłużej - wyjaśnia coraz szybciej.- Miałaśgo opuścić, poczyniliśmy plany.- Urywa i oddycha głęboko.- A potem przydarzył ci się tenwypadek.Nagle jego twarz staje się śmiertelnie poważna.On nie żartuje!- Ale to śmieszne!Przez chwilę Jon wygląda tak, jakbym go spoliczkowała.- Zmieszne?- Tak, śmieszne! Nie jestem typem kobiety niewiernej.Poza tym mam świetne małżeństwo,fantastycznego męża, jestem szczęśliwa.- Nie jesteś szczęśliwa z Erikiem.- Jon nie pozwala mi dokończyć.- Wierz mi.- Ależ oczywiście, że jestem - odpowiadam ze zdumieniem.- On jest przemiły! Wręcz idealny!- Idealny? Lexi, on nie jest idealny.- Dla mnie wystarczająco - odcinam się, nagle wkurzona.Co ten facet sobie myśli? Za kogo sięuważa? Zakłóca mi zabawę na przyjęciu i mówi, że mam z nim romans? - Posłuchaj, Jon.kimkolwiek jesteś.Nie wierzę ci.Nie mogłam mieć kochanka, rozumiesz? Mam wymarzonemałżeństwo.%7łyję jak w bajce!- Jak w bajce? - Jon przeciera ręką czoło, jakby usiłował zebrać myśli.- Tak sądzisz?Ten facet wytrąca mnie z równowagi.- Oczywiście, że tak! - Macham rękami, wskazując kuchnię.- Rozejrzyj się tylko! Popatrz na Erica!To jest fantastyczne! Dlaczego miałabym wszystko porzucić dla jakiegoś.Urywam nagle, bo znowu ktoś otwiera drzwi.164- Kochanie.- Erie uśmiecha się w progu.- Co z tą kawą?- Zaraz będzie - mówię nerwowo.- Przepraszam, mój drogi.Odwracam się, żeby ukryć rumieniec na twarzy, i drżącymi rękami zaczynam wsypywać kawę dodzbanka.%7łeby ten facet wreszcie sobie poszedł!- Ericu, obawiam się, że muszę już iść - mówi Jon, jakby czytał w moich myślach.- Dzięki zawspaniały wieczór.- Jon, chłopie! - Słyszę, że Erie klepie go po ramieniu.-Zdzwonimy się jutro, musimy pogadać ó tymzebraniu na temat planów.- Dobrze - odpowiada Jon.- Do widzenia, Lexi.Miło mi było poznać cię na nowo.- Do widzenia, Jon.- Jakimś cudem udaje mi się odwrócić do niego z uśmiechem miłej gospodyni.-Cieszę się, że mogliśmy się zobaczyć.Jon nachyla się i lekko całuje mnie w policzek.- Nic nie wiesz o swoim życiu - mruczy mi do ucha, a potem, nie oglądając się, wychodzi z kuchni.11To nie może być prawda.Zwiatło poranka przebija przez zasłony, i nie śpię już, ale jeszcze nie chce mi się wstać.Patrzę w sufit,oddychając równo, wdech-wydech.Wydaje mi się, że jeśli będę leżała spokojnie, to może burza myśliw mojej głowie ucichnie i będzie jak zwykle.Wszystko jednak wskazuje na to, że ta teoria jest do kitu.Za każdym razem, gdy odtwarzam w pamięci wczorajsze wydarzenia, dostaję zawrotów głowy
[ Pobierz całość w formacie PDF ]