[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.I siedziaÅ‚em w mojej ciemnej izbie, nic nie majÄ…c do roboty.Aby zorganizować fechtszuÅ‚Ä™ na targu,to znaczy pokaz szyrmirstwa, musiaÅ‚bym mieć jakchiÅ› towarzyszy, z którymi mógÅ‚bym szyrmirczesztuki pokazywać.ZaÅ‚ożyć staÅ‚ej fechtszuli nikt mi nie pozwoli, nie mam listów polecajÄ…cych,niczego, a poza tym, gdyby nawet siÄ™ udaÅ‚o, sÅ‚owo poszÅ‚oby w Å›wiat, a w Noremberku dlawszystkich przecie jasne jest, żeÅ›m to ja Döbringera ubiÅ‚ i ograbiÅ‚, wiÄ™c prÄ™dzej czy pózniejprzyjechaÅ‚by który z ksiÄ™dza dawnych przyjaciół i zabiÅ‚ mnie od razu, na miejscu, albo pojmaÅ‚ i doNoremberku zawiódÅ‚, na mÄ™ki i stracenie.A przecież chciaÅ‚em żyć, jeszcze wtedy chciaÅ‚em żyć, boÅ›m nie rozumiaÅ‚ jeszcze, że lepiej jestumrzeć i nie żyć wcale.Potem zaÅ› to zrozumiaÅ‚em, ale dalej nie rozumiaÅ‚em tego, że nie dana bÄ™dziemi ta Å‚aska, nie dostÄ…piÄ™ tego zaszczytu, aby po prostu nie być i wyrokiem na wieczne trwanieprzypieczÄ™tujÄ… mój los czÅ‚owieczy.WymyÅ›liÅ‚em wtedy, że wypytam tÄ™ duchnÄ™, coÅ›m jÄ… skrzywdziÅ‚, wypytam o wszystko, co wie, o mojejkurwiej macierze i chodziÅ‚em pod dom zbytni, i zaczajaÅ‚em siÄ™ na niÄ…, czekaÅ‚em, aż wyjdzie kiedy, iw koÅ„cu wyszÅ‚a prać, bo z wielkim koszem bielizny, i poszedÅ‚ jeÅ›m za niÄ…, aż nad WisÅ‚Ä™ i tampodszedÅ‚ jeÅ›m do niej, a ona przelÄ™kÅ‚a siÄ™ i krzyczeć poczęła, a ja jeÅ›m jej grosz rzuciÅ‚, jeden zmoich ostatnich, i rzekÅ‚em, żeby milczaÅ‚a, bo nic jej nie zrobiÄ™, tylko pytać chcÄ™.WiÄ™c milknie.A ja jej mówiÄ™, żeÅ›m synem duchny, co w domu zbytnim byÅ‚a, i że na imiÄ™ mi Paszko, iczy miÄ™ pamiÄ™ta.A ona patrzy na mnie i słży.I ja wiem, czemu ona słży, ona słży, bo sobie miÄ™ przypomniaÅ‚a, chudego chÅ‚opaczka, któregokochaÅ‚a jak wszystkie duchny, a może najbardziej ze wszystkich, chÅ‚opaczka, który robiÅ‚ jej piÄ™knie pa, pa i tak piÄ™knie dawaÅ‚ caÅ‚owanie, i który tak Å‚adnie umiaÅ‚ nazywać różne rzeczy po polsku i poniemiecku, i caÅ‚e pater noster po Å‚acinie umiaÅ‚ powiedzieć, chociaż jeszcze sepleniÅ‚, i byÅ‚ taki miÅ‚ydla wszystkich swoich mamek, czyli ciotek koczug i byÅ‚ jedynym, któren byÅ‚ dla nich dobry i mówiÅ‚im, szepluniÄ…c, że ciÄ™ barzo miÅ‚ujÄ™, mamko Katarzynko.I obejmowaÅ‚ maÅ‚ymi rÄ™czynkami za szyjÄ™.IbyÅ‚ dobry, dobre miaÅ‚ serce, w Å›wiecie, w którym dużo dobroci siÄ™ nie spotykaÅ‚o.I ten Paszko siÄ™ zgubiÅ‚, zniknÄ…Å‚, zamiast niego wróciÅ‚ Paszko inny, należący już do Å›wiata mężów,Paszko nie ze Å›licznÄ… maleÅ„kÄ… kuÅ›kÄ… do sikania, tylko Paszko z wielkim rzÄ…piem, które bÄ™dzie w niÄ…wbijaÅ‚ i z mocarnemi ramiony miast rÄ™czyn malućkich, z ramiony, któremi może zbić, udusić,schwycić za wÅ‚osy i Å›ciÄ…gnąć na ziemiÄ™, Paszko, który przynależy już do Å›wiata, którego siÄ™ baÅ‚a inienawidziÅ‚a, od którego cierpiaÅ‚a same krzywdy i może trzeba byÅ‚o zabić tego maÅ‚ego Paszka,utopić w balii, zanim siÄ™ stanie taki, jakim siÄ™ staÅ‚ jeÅ›m, zabić wszystkich mężów zaraz jak siÄ™narodzÄ…, aby potem z ich rÄ™ki nie cierpieć.I w koÅ„cu słżeć przestaÅ‚a, wtedy spytaÅ‚ jÄ… jeÅ›m o mojÄ… maćkÄ™.I odpraszaÅ‚ jÄ… jeÅ›m za to, co żeÅ›m jÄ… wdomu zbytnim fataÅ‚ i zbiÅ‚.A ona wtedy, duchna Katarzynka, zaczęła mi opowiadać.O tern, jak maćka moja do domu zbytniegoprzyszÅ‚a, bo zostaÅ‚a na ulicy sama, bo ojciec jei, a mój dziad, wyrzuciÅ‚ jei z domu, zaraz jak mójojciec król Kazimir umrzaÅ‚, nie byÅ‚o doma miejsca dla mojej maćki i dla miÄ™, i porodziÅ‚a mnie wszpitalu dla biednych, a potem jÄ… wyrzucili ze szpitala i co miaÅ‚a jeść, z dzieciÄ™ciem na rÄ™ku, gdziemi pieluszki przewinąć? Ale spotkaÅ‚ jÄ… machlerz WszesÅ‚aw na ulicy, pewnie wiedziaÅ‚ skÄ…dÅ› dobrze,że tak urodziwÄ… dziewkÄ™ ze szpitala wyrzucili, bo urodziwa byÅ‚a wielce, nic jej po moim porodzeniuciaÅ‚o siÄ™ nie popsowaÅ‚o, grÄ™dzi miaÅ‚a mocne i wysokie, i chuzno mocne, nabite i wÅ‚osy piÄ™kne, jasne,gÄ™ste, i wziÄ…Å‚ jÄ… do siebie, i mnie do siebie wziÄ…Å‚ machlerz WszesÅ‚aw, i od razu powiedziaÅ‚ jej, na cojÄ… bierze, na jakÄ… pracÄ™ i zgodziÅ‚a siÄ™ przecie, bo jakże miaÅ‚a siÄ™ nie zgodzić, i zażyÅ‚ jej machlerz tejpierwszej nocy od razu, a ja, to znaczy ten pierwszy Paszko, wiÄ™c on-ja leżaÅ‚ jeÅ›m albo on leżaÅ‚ jestobok w powijakach, a on, WszesÅ‚aw, cudziÅ‚ mojÄ… maćkÄ™ po raz pierwszy, byÅ‚ jej drugim mężczyznÄ…,po królu Kazimirze, a już nastÄ™pnego dnia miaÅ‚a patronów.I opowiedziaÅ‚a mi też duchna Katarzynka o tym, co opowiadaÅ‚a jej maćka moja: o sÅ‚udze PeÅ‚ce, któryjÄ… do króla Kazimira poprowadziÅ‚, o pÅ‚atku batystowym z królewskÄ… literÄ…, o wszystkim tern, coÅ›mjuż powiedziaÅ‚ wczeÅ›niej, ale czego zapomniaÅ‚ jeÅ›m byÅ‚, istnie Å›wiatujÄ…c, jeÅ›li to byÅ‚o istne mojeÅ›wiatowanie.I wtedy nagle zrozumiaÅ‚em ja: to PeÅ‚ka jest moimi drzwierzami do zÅ‚otego rycerskiego pasa.Onjeden, króla Kazimira dworzan, zaÅ›wiadczyć może, żeÅ›m bastert królewski.On widziaÅ‚ na wÅ‚asneoczy, jak miÄ™ król Kazimir poczÄ…Å‚ w Å‚onie maćki mojej, a przy tym nie jest przecież z mierzwyludzkiej.Nie jest kurwÄ…, katem, zÅ‚odziejem, cyrkowcem, aktorem, kuglarzem, szyrmirskim meistrem,ani Cyganem, ani yydem, ani ymudzinem czy Jaćwingiem dzikim, jest dworzanem, a wiÄ™cszlachcicem, prawdziwym czÅ‚owiekiem, mężem, jeÅ›li on powie, że ten tutaj Paszko to królewskibastert, to same te sÅ‚owa uczyniÄ… miÄ™ już czÅ‚owiekiem, pasujÄ… miÄ™ na czÅ‚owieka, i nagle stwornośćszyrmirska moja, która teraz jest cyrkowym kunsztem, jak poÅ‚ykanie ognia albo żonglerka, stanie siÄ™rycerskim przymiotem.ZakÅ‚adajÄ…c zbrojÄ™ do harniszfechten, przestanÄ™ być w tÄ™ zbrojÄ™ cudacznieprzebrany, niczym mąż w biaÅ‚ogÅ‚owskich sukniach, lecz bÄ™dzie ta zbroja nagle tak mi pasować jakmitra biskupowi.I herb mi dadzÄ… jakiÅ›, i każdy bÄ™dzie wiedziaÅ‚, żeÅ›m bastert, ale nie lada jakibastert, ale królewski, a królewski bastert to nie sromota, jak zwykÅ‚e kurwie macierze syny,królewski bastert to cześć, to zalot, poczestność wielka.I czemu nie miaÅ‚by tego PeÅ‚ka uczynić, czemu nie miaÅ‚by zaÅ›wiadczyć za mnÄ…, przecież mu nic to niezaszkodzi, a zyska we mnie nielichego przecież przyjaciela, bom w szyrmirstwie stworny, mocny jaktur, a byÅ‚by miÄ™ zrobiÅ‚ rycerzem, winien bych mu byÅ‚ wdziÄ™k przezwieczny owszem.I byÅ‚bych muwdziÄ™czny i wierny, sÅ‚użyÅ‚bych mu do Å›mierci, bo to nie byÅ‚aby już sÅ‚użba psa, sÅ‚użba ludzkiegowymiotu, to nie byÅ‚aby już sÅ‚użba bÄ™dÄ…ca Å‚askÄ… pana wzglÄ™dem sÅ‚ugi, niewolnika, to byÅ‚aby sÅ‚użbagodnego godnemu i takÄ… sÅ‚użbÄ™ przyjÄ…Å‚bych chÄ™tnie.DaÅ‚em jej jeszcze grosz drugi, niewiele mi już zostaÅ‚o, przyjęła z wdziÄ™cznoÅ›ciÄ… i zaproponowaÅ‚a, żemi tu zaraz w takiem razie rzÄ…pie wydoi, byÅ‚bych jeno chciaÅ‚.Nie chciaÅ‚ jeÅ›m, a potem, w mojejizbie, żaÅ‚owaÅ‚ jeÅ›m, żeÅ›m nie chciaÅ‚, samogwaÅ‚cÄ…c siÄ™ posÄ™pnie na wspomnienie słów jei.AlepowiedziaÅ‚a też, że mogÄ™ do domu zbytniego przyjść, ona powie machlerzowi, że to byÅ‚a tylkozatarga niemÄ…dra, że ze mnÄ… wszystko jest dobrze.I zanim poszedÅ‚em do PeÅ‚ki, poszedÅ‚em do domu zbytniego, a duchna Katarzynka nie chciaÅ‚a ode mięśrzebra, i miÅ‚owaÅ‚ jÄ… jeÅ›m pieszczono, i ona miÅ‚owaÅ‚a miÄ™, jakbychmy byli prawdziwymimiÅ‚oÅ›nikami, nie wozgrÄ… i patronem.A może przez to, żeÅ›m jej nie zapÅ‚aciÅ‚, byli jesmy na krótkoprawdziwemi miÅ‚oÅ›nikami, jak z rycerskiego romansu, nie mierzwÄ… ludzkÄ…, co siÄ™ gzi jak skociÄ™ta,nie jak prawdziwi ludzie.A potem poszedÅ‚em go szukać.Katarzyna nie wiedziaÅ‚a, czy jest jeszcze na dworze u królaWÅ‚adysÅ‚awa, nie wiedziaÅ‚a nawet, czy w ogóle jest w Krakowie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]