[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Szybko włożyła stokrotki do wazonu, podzi-SRwiając ich piękną prostotę.Ustawiając je na stole, zauważy-ła, że Josh oparł się o drzwi i ciekawie jej się przygląda.Dlaczego nie siadasz?Nie mogę sobie jakoś poradzić z twoją urodą.To bar-dzo piękna suknia.Jest nowa?W jego błyszczących orzechowych oczach dostrzegłaniekłamany podziw i jej serce zabiło z ożywieniem.-Nie, mam ją już jakiś czas - odparła obojętnie.- Tyrównież wyglądasz świetnie.Josh miał na sobie białą lnianą marynarkę, spodnie w pa-seczki i białą koszulę oraz doskonale dopasowany do spod-ni jedwabny krawat.Miała zamiar poprawić ułożenie kwiatów, lecz chwycił jąza rękę i przyciągnął do siebie.Dotknęła napiętych mięśnijego ramion i poczuła przyjemny dreszcz podniecenia.Przytknęła usta do jego ucha' i szepnęła:-Dziękuję za kwiaty.Rozchylonymi wargami musnął jej włosy, po czym zsu-nął się w dół, ku szyi.Westchnęła, gdy jego gorący oddechwkradł się za kołnierz, a koniuszek języka zaczął lekko pie-ścić jej skórę.Oparła sięo niego.Do jej świadomości docie-rał tylko dotyk jego dłoni, trzymających ją w talii.Jego rękaosunęła się na biodro - przyciągnął ją jeszcze silniej ku so-bie.Pragnęła rozpłynąć się w jego ramionach.-Wszystko wygląda tak doskonale.Mieszkanie, stół,ty sama.Czy ty też jesteś doskonała, Taryn? - wymruczałniskim głosem.-Tak usiłowano mnie wychować, mam jednak nadzieję,że nie jestem - zdołała wykrztusić z siebie.Jego dłonie i usta zburzyły jej spokój.-Ciągle szukam w tobie jakiejś skazy.Może dokładniej-sze badanie pomoże mi coś znalezć.- Dłonią ujął jej pierś.Zapragnęła, by dzielące ich ubrania zniknęły w jakiś cu-downy sposób.Josh szarpnął zamek.Poczuła, że rozpinaSRsukienkę, obnażając jej plecy i ramiona, i nagle wróciła dorzeczywistości.- Goście będą tu lada chwila - zaprotestowała bez prze-konania.-Czy uważasz, że już za pózno, by wszystko odwołać?- zapytał, obejmując przez stanik jej biust.Spojrzała na niego z wyrzutem.Niechętnie zaczął zapi-nać sukienkę.Zanim jednak to zrobił, pochylił głowę i złożyłzmysłowy pocałunek w zagłębieniu między jej piersiami.W miarę jak szeleszczący materiał odcinał ją od ciepłajego palców i warg, czuła coraz większe rozgoryczenie.Bezwiednie zacisnęła palce na jego karku.Tym razem Josh, gwałtownie nabierając powietrza, ode-rwał je od swego ciała i przytrzymał na odległość wyciąg-niętej ręki.Obrócił ją, zapiął do końca zamek i poklepał poplecach przyjacielsko, gestem całkowicie pozbawionymerotyzmu.-A więc twierdzisz, że nie jesteś doskonała.Cieszę się,że tak myślisz.Wyraz jej twarzy uległ gwałtownej zmianie.Spojrzała naniego kpiąco.Josh uśmiechnął się i szepnął:-Pózniej dokończę.- Po czym udał, że chce rzucić sięna nią.-Josh!-No cóż, gdybyś była naprawdę doskonała, nie potrafi-łabyś napisać tekstu do tej głupiej reklamówki - dodał napozór logicznie.Zirytowała ją nagle jego zdolność szybkiego opanowy-wania się, choć wiedziała, że powinna raczej być mu za towdzięczna.Postanowiła skierować rozmowę na temat ichwspólnej pracy.-Całe popołudnie słuchałam muzyki disco - oświadczy-ła.- Jedyny pomysł, jaki przyszedł mi do głowy to: Przyjdz ze swym brzuszkiem do Yummy Inn".SR-To rzeczywiście beznadziejne.Na pewno przypadnieim do gustu!-Naprawdę tak uważasz?-Naprawdę - odpowiedział, kładąc ręce na jej ramio-nach.Pocałował ją delikatnie i powściągliwie.Poczuła sięrozczarowana, jednak po chwili upomniała się w myśli zato uczucie.-Może pozwolisz mi zostać na noc? Popracujemy nadtym razem.W tej chwili rozległ się dzwonek.-Może.- odrzekła, mając nadzieję, że jej głos za-brzmiał wystarczająco obojętnie, po czym poszła otworzyćdrzwi.Didi z profesorem przyszli dokładnie o tej samej porze,oboje z podarunkami.-Poznaliśmy się w windzie - rzekła Didi, podając Tarynpudełko.- Sabra! -wyjaśniła.- Izraelski likier z pomarań-czy.Lehrman wręczył Taryn swoje pudełko.-Franangelico - włoski likier z ziół, jagód i dzikichorzechów laskowych.-Dziękuję wam bardzo! - ucieszyła się Taryn.- Zapo-wiada się naprawdę piękna uroczystość.Didi, bardzo ci dotwarzy w szkarłacie.Wejdzcie, wejdzcie.Josh już przy-szedł.Gdy goście przywitali się już z Joshem, pokazała profe-sorowi poddasze, a następnie zajęła się sporządzaniem drin-ków.Lehrman wzniósł toast, gdy tylko otrzymał swój kie-liszek.-Za naszych wspaniałych, utalentowanych gospodarzy!Niech wspólna praca wyniesie ich jak najszybciej na wyży-ny powodzenia!-Tak! Tak! Wypijmy za ich zdrowie! - zawołała Didi,SRpodnosząc swą wódkę z tonikiem.- Uwielbiam pić z każ-dej okazji - dodała rozpromieniona
[ Pobierz całość w formacie PDF ]