[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ander uznał, że wystarczająco przypominają kolorem i krojemmundury Gardier i ubiory niewolników, by zwieść kogoś, kto będzie się im przyglądał z większejodległości i w kiepskim oświetleniu.Ilias przykucnął, by przyjrzeć się kuszy.Nie wyglądał na zachwyconego.- Są małe.Jaki mają zasięg?- Wystarczający.- Ander podał mu jedną, a następnie uklęknął obok skrzyni z latarkami i innymsprzętem.- Używamy ich na froncie aderasyjskim.Zaklęcia Gardier niszczące maszyny i sprzętelektryczny nie mają na nie wpływu.- Nagle potrząsnął głową i skrzywił się, jakby przypomniałomu się coś nieprzyjemnego, a potem upewnił się, że inni mężczyzni nie mają kłopotów z uzbrojeni-em się.- Niezbyt nadają się przeciwko broni palnej, ale zawsze to lepsze niż nic.Podszedł do nich Basimi, który włożył już na mokre ubranie kombinezon i sprawdzał swójsprzęt.Zmierzył spojrzeniem ich grupkę, a Tremaine zastanowiła się, co on może widzieć: jednegodopiero co poważnie kontuzjowanego i wciąż niewątpliwie wyczerpanego kapitana wywiadu, jed-nego dzikusa plus jedną niedouczoną, młodocianą czarownicę i jedną dziwaczkę.Potem Basimi po-wiedział: - Jesteś pewien, że możemy zaufać temu tubylcowi?Rulan, siedzący obok i sprawdzający baterie w latarkach, podniósł wzrok i zmarszczył brwi.Ander rzucił Basimiemu gniewne spojrzenie.- Ten tubylec zabił więcej Gardier niż my wszyscy razem - stwierdził.Basimi popatrzył na Iliasabadawczo.Tremaine nie zdziwiła się zbytnio, że tak dokładnie udało się jej przewidzieć ocenę Basimiego.Nie zdziwiła się, ale też nie była tym zachwycona.Przesunęła się do Iliasa, udając, że chce go zapy-tać o kuszę, i powiedziała po syrnajsku:- Czy jesteśmy pewni, że możemy im zaufać?- Sama się nad tym zastanawiam - odparła Florian w tym samym języku.- Jeżeli pułkownik Ave-ri uważa, że nie wykrył wszystkich szpiegów&Wkładając strzały do kołczanu, Ander stwierdził:- Nie mamy żadnej pewności, że możemy im ufać.Słysząc to, Ilias uniósł brew, a potem poruszył ramieniem, na którym miał świeżą bliznę po ranie,i niepewnie popatrzył na wejście do jaskini.- Szkoda, że nie mam mojego miecza.Tremaine przyjrzała się reszcie mężczyzn, z których większość szykowała sobie właśnie uzbroj-enie.- Ja też bym wolała, żebyś go miał - mruknęła pod nosem.***- A to zaklęcie powodujące znikanie?- Co? - powtórzył ze zdziwieniem Gerard.- To zaklęcie, które rzuciłeś na Szybkiego i nie poskutkowało - wyjaśniła Dyani, moszcząc sięwygodniej, o ile dało się to w ogóle osiągnąć w zatłoczonej celi.Czas dłużył się im w nieskończoność i nie mieli pojęcia, czy jest dzień, czy noc.Gardier nie daliim nic do jedzenia, a jedynym zródłem wody był cuchnący płyn, ściekający po skalnych ścianach.Może to i lepiej, bo jako urządzenia sanitarne mieli tylko ciemny kąt celi.Aańcuchy boleśnie oci-erały im przeguby.Tłok byłby nie do zniesienia, gdyby nie to, że Sypriańczycy są z natury to-warzyscy, a schludnością przypominają koty.Poza tym ta grupa ludzi wiele już razem przeżyła.Gi-liead jako jedyny siedział osobno, ale od pozostałych oddzielał go przede wszystkim jego statusNaczynia Wybranego przez boga.- Ależ to zaklęcie podziałało - zaprotestował Arites.- A tutaj nie ma lewiatanów, więc może&Gerard pokręcił głową. - Nie, nie mam tu materiałów, żeby stworzyć strażnika.- Sypriańczycy przyjmowali przymusowąbliskość czarnoksiężnika zadziwiająco dobrze, chociaż Gerard był rad, że ma Gilieada i Haliana zasojuszników.Jedyny niemiły incydent wydarzył się wkrótce po odejściu Ixiona.Słysząc jakiś wymamrotanypod nosem komentarz, Halian uniósł głowę, przyjrzał się badawczo, stwierdził, kto jest jego auto-rem, a potem zapytał:- Co powiedziałeś, Darien?- On też jest czarownikiem - odparł zapytany, wzruszając ramionami.- Zabijał czarowników.- Giliead nie pofatygował się, by odwrócić głowę, ale jego głos zabrzmiałtwardo jak stal: - Prawda?- Owszem.- Gerard z namysłem przyjrzał się swoim słuchaczom.- Mogę wam o tym powiedzi-eć, jeśli chcecie.Ku jego zdziwieniu prawie wszyscy pokiwali głowami.Opowiedziawszy, jak pewnego razuwalczył z nikczemnym bisrańskim czarownikiem-kapłanem, zrelacjonował kilka bardziej bogatychw wydarzenia przygód Nicholasa i Arisilde.Zauważył, że niektórzy z mężczyzn wciąż unikają jegowzroku, przesunął się więc w głąb celi, żeby się z nimi przypadkiem nie zetknąć, ale inni wyraznienabrali nadziei, że zdoła im pomóc.Gerard zachodził w głowę, w jaki sposób mogliby się stąd wydostać, ale Gardier byli odporni nawszelkie agresywne zaklęcia.- Drzwi do celi i na korytarz są za małe; nawet gdyby jedna czy dwie osoby próbowały sięwymknąć, choćby i pod osłoną zaklęcia, Gardier by to zauważyli.Z bliska potrafią wykrywać straż-niki.Halian chrząknął.Nie zadawał pytań chaotycznie, tak jak pozostali, ale Gerard wyczuł, że tak jakoni, chętnie dostałby w ręce jakąkolwiek broń.- Musi być jakiś sposób.- Cichy głos należał do Gilieada, który opierał się o pręty i patrzył nadrzwi do celi.Pozostali umilkli.Z szacunku czy ze strachu? - zastanawiał się Gerard.Popatrzył na ich twarze iuznał, że jest to głównie szacunek, ale także i lęk.Powiedział powoli:- To pytanie może wam się wydać dziwaczne, ale czy istnieje możliwość, żeby zaufać Ixionowiten jeden raz? - Poruszył się niespokojnie i oparł o wilgotną ścianę.- Wie, kim jestem.Nawet jeślizachował to dla siebie jako zabezpieczenie, jako sposób, by zyskać sobie w zamian bezpieczeństwou Gardier&Giliead pokręcił głową, marszcząc brwi.- Nie mogę& już to raz zrobiłem.Kiedy podstępem wdarł się do naszego domu, nie tylko uda-wał, że jest kimś innym.Został naszym przyjacielem i podtrzymywał to złudzenie przez wiele mi-esięcy, chociaż mógł nas zabić w każdej chwili.- Odwrócił się do Gerarda, jakby ze wszystkich siłpragnął, by mu uwierzono.- To dla niego byłoby za proste tak zwyczajnie zdradzić Gardier kim jes-teś.- On ma rację - włączył się Halian z ponurą rezygnacją.- Dla niego to tylko gra.- I zwleka wyłącznie dla własnej przyjemności - dokończył z namysłem Gerard, pocierając obo-lałe ramię.Pożałował, że Ixion nie może się spotkać z Nicholasem Valiarde.Ojciec Tremaine nielubił ludzi, którzy traktowali innych jak zabawki, bez względu na to, czy byli czarnoksiężnikami,czy nie, a jego reakcja kończyła się zazwyczaj tragicznie dla przeciwnika.Zawsze mają jakiś słabypunkt& To jest myśl.Przyszło mu do głowy, że właśnie omawiali coś, co można nazwać słabostkąIxiona, a może jedną z kilku.- Nie zabił was, bo nie miał ochoty - powiedział Gilieadowi.Ten spojrzał na niego, nie rozumiejąc.- Gra jest dla niego ważniejsza niż wygrana - wyjaśnił mu Gerard.- I to jest jego słaby punkt.Nas za to interesuje jedynie zwycięstwo.- Patrzył, jak Giliead rozważa tę koncepcję.- Myślisz, że powinniśmy zawrzeć z nim ugodę? - zapytał z powątpiewaniem Halian.- A potem go zabić? - włączył się Gyan.- Właśnie.O ile będziemy w stanie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]